[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zakrył twarz dłońmi, następnie je oderwał i wpatrywał się w zamglone niebo.- Przepraszam - odezwał się gwałtownie.- Przepraszam, przepraszam.Wiem, że to haniebne.Proszę, wybacz mi.Nie mogłem się opanować.- No cóż - odparła.- No cóż.- Stwierdziła, że policzki ma teraz gorące, a serce łomoce jej w piersi.- Zapomnijmy o wszystkim.Zupełnie.Za dużo słońca - roześmiała się z nadmierną wesołością.- Za dużo przebywałeś na słońcu.Straciłeś rozum.Rzuciła chleb do stawu, woda zabulgotała od karpi walczących o lepszy kąsek.- Spójrz na te ryby - powiedziała podnieconym nieco głosem.- Czy nie byłoby przyjemnie być dzisiaj rybą? Chłodno i mokro jest na dnie stawu.Można by było pływać i nie troszczyć się o ludzkie sprawy.Charis otworzyła oczy i spojrzała na hak u sufitu podtrzymujący żyrandol.Feliks leżał na niej nadal, swym ciężarem wgniatał jej ciało, z rozrzuconymi nogami i rękami, w miękki materac łóżka.Cała dolna część jej tułowia nadal drżała, Charis czuła podniecającą zmysłowość w okolicach lędźwi.Słyszała coraz powolniejszy oddech Feliksa.Stęknął po cichu.To już dziewiąty raz.Z Gabrielem tak naprawdę było tylko dwa razy.Ale to nie to samo.Zacisnęła pięści.Po kilku dniach minęło skrępowanie z powodu tego pierwszego wybuchu.Feliks zaczął znów zachowywać się normalnie, był przyjacielski i zabawny.Jednakże jej stosunek do niego uległ zmianie.Mimo wszelkich wysiłków nie mogła widzieć w nim dłużej umilającego czas towarzysza.Wybuchły uczucia i emocje: tych faktów nie mogła zignorować.Wszystko się zmieniło w nieuchwytny prawie sposób.Przeszłość także nabrała innego znaczenia.Zdała sobie teraz sprawę, że przez całe lato spoglądał na nią nie jak na bratową czy nową przyjaciółkę, ale - czego nie była dotąd świadoma jak na kogoś, kogo się pożąda.Odtworzyła w pamięci miesiące ich przyjaźni, cofając się do tej wizyty o świcie w końcu marca, w myślach starała się znaleźć wśród niewinnych wydarzeń znaki tłumaczące jego niespodziewany wybuch.Właśnie Feliks.Jakie to zadziwiające! Żeby Feliks nosił w sobie takie myśli przez te wszystkie miesiące.Odczuwała - musiała uczciwie przyznać - zadowolenie, schlebiało jej to w pewien sposób.I nagle zdała sobie sprawę z wrażenia, jakie wywierała na nim jej obecność i powierzchowność: ukradkowe spojrzenia, dziwny wyraz twarzy, niewyjaśnione napięcie, których wcześniej nie dostrzegała.Nie jest to nic poważnego, stwierdziła.Bardzo młodzi mężczyźni, tacy jak Feliks, często „zadurzają się” w ten sposób.Zabawna historia, można z uśmiechem ją tolerować, ale śmiesznym byłoby potępiać Feliksa bądź zabraniać mu jego uczuć.Później, któregoś wieczoru przy stawie, pochwycił rękę Charis i przywarł ustami do jej dłoni.Absurdalnie romantyczny gest, który, jak sądziła, na pewno podpatrzył w jakiejś sztuce czy rewii muzycznej.- Feliksie - skarciła go żartobliwie i cofnęła rękę.- Ktoś może zobaczyć.Przestań.Nie powinna była tego powiedzieć, z czego zdała sobie później sprawę, i nie takim tonem.Jego adoracja przeszła teraz w inną fazę.Z niedostrzegalnego dla oka uczucia, które było jego prywatną tajemnicą, zrodził się miły im obojgu i akceptowany sekret.Flirt był czymś, do czego mogli robić aluzje w rozmowie i dzięki czemu mogli się przekomarzać.Następnego dnia zaproponowała mu spacer i piknik.- Ach - westchnął Feliks.- Może się zdarzyć, że nie zdołam zapanować nad sobą.- Pójdziesz tylko wtedy, jeśli obiecasz zachowywać się przyzwoicie.- Przysięgam, przysięgam.Działo się to wszystko na oczach nieświadomej niczego rodziny Cobbów i ten fakt przydał letnim tygodniom uroku zakazanego owocu.Nie można było nic zarzucić bratu i bratowej, że znajdują niewinną przyjemność w swym towarzystwie, i po raz pierwszy od czasu wyjazdu Gabriela Charis stwierdziła, że życie w Stackpole ma swoje uroki.Pewnego późnego wieczoru Feliks przyszedł do niej ze starymi kocami, które, jak powiedział, kazała mu przynieść matka.Charis zaproponowała mu filiżankę kakao i godzinę spędzili na pogawędce w małej bawialni.Przy pożegnaniu przyjął pozę średniowiecznego rycerza, która czasami pozwalała mu wykpiwać swą namiętność, a niekiedy także ją podkreślać.- Czas mi ruszyć w drogę - powiedział, przybierając dramatyczną pozę.- Żegnaj, lube dziewczę.- Żegnaj, szlachetny rycerzu - roześmiała się Charis i złożyła głęboki ukłon.Odprowadziła go do drzwi.Było już prawie ciemno.Feliks melodramatycznym gestem podniósł kołnierz marynarki.- Zaiste! Noc jest cudownie szalona - powiedział.- Kiedy znów się spotkamy?- Biada mi - odparła Charis, załamując dłonie na piersi i osuwając się po futrynie drzwi.- Jutro na lunchu?Obydwoje śmiali się z nagłego przejścia od spraw wzniosłych do codziennych.Potem nagle Feliks znowu, tak jak przy stawie, zaczął ją całować.Charis bezwiednie objęła go za szyję, ale zaraz uwolniła się z jego objęć.- Feliksie - powiedziała poważnie.- Musisz przestać.Nie wolno ci tego robić.Miał bardzo nieszczęśliwą minę.- Wiem - odparł.- Powinienem przestać.Ale to niewielka różnica.Ponieważ sprawa dotyczy Gabriela, wydaje się, że wszystko jest w porządku.- Spojrzał na nią.- Czy to ma jakiś sens?Nie miało żadnego, ale pominęła jego pytanie.- Musisz jednak przestać.Nie rozumiesz tego? Koniecznie.Odszedł, ale wrócił po jedenastej, żeby przeprosić.Po jego wyjściu Charis była do głębi wzburzona, zła na siebie, że wcześniej go nie powstrzymała i dopuściła do takiej zażyłości.Feliks znów zaczął ją całować, a próba obrony jakby wzmagała jego zapał.Nie poskutkował żaden argument.Lepiej ustąpić, stwierdziła.Odszedł po północy.Prosił ją, bez nacisku, żeby pozwoliła mu zostać, ale Wyrzuciła go za drzwi.Charis obserwowała, jak Feliks wiąże krawat.Gwizdał pod nosem Lilia laguny - rozpoznała melodię.- Szczęśliwy człowiek - powiedziała, przerzucając koc przez ramię.Napotkał jej spojrzenie w lustrze.- Ma się rozumieć - odparł.- Ty także?- Oczywiście.- Masz ochotę na śniadanie? - spytał.- Już podają.- Tylko na filiżankę herbaty.- Przysłać na górę?- Nie, zaraz schodzę.Po tej pierwszej nocy Charis czuła wyrzuty sumienia.Ale nadal nie mogła zrozumieć, jak do tego doszło.Fakty świadczyły za siebie: ona i Feliks nawiązali romans.Wszystko byłoby dobrze, mówiła sobie, gdyby cała sprawa ograniczyła się do całowania i trzymania za rękę.Wiedziała, że wiele kobiet - szanowanych, zamężnych, jak ona sama - wdaje się w podobne flirty.Gdyby tylko Gabriel, mówiła sobie w chwilach irytacji albo kiedy dręczyło ją zbytnio sumienie, zachowywał się bardziej po męsku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl