[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic szczególnie ekscy­tuj¹cego.Tahiri tak d³ugo przypatrywa³a siê migaj¹cym obrazom, ¿e zaczê³a siêzastanawiaæ, czy w ogóle znajd¹ cokolwiek.Nagle.- Czekaj! - zawo³a³a.- Wróæ!Ale Goure ju¿ tam by³, wywo³uj¹c obraz Hana i Leii i manipuluj¹c ostroœci¹.Stali w elegancko urz¹dzonym biurze, przed wielkim, pole­rowanym biurkiempremiera Cundertola.Twarz Leii by³a pozornie spokojna i opanowana, jak zwykle,lecz frustracja Hana by³a oczywi­sta.Tahiri ju¿ mia³a spytaæ, czy jest dŸwiêk, kiedy Goure postara³ siê i o to.-.rozumiem wasz¹ troskê - mówi³ Cundertol - ale na tym etapie doprawdy niemogê nic zrobiæ.zw³aszcza kiedy wydaje siê, ¿e mo­g³a byæ wspólniczk¹podczas ucieczki niebezpiecznej kryminalistki.Han zje¿y³ siê.Jeœli pomog³a w ucieczce Malinzy, to musia³a mieæ dobry powód.Mo¿e i mia³a, kapitanie Solo, ale fakt pozostaje faktem, ¿e z³ama­³a prawo.Jeœli pañska córka wierzy³a w niewinnoœæ Malinzy, to istnie­j¹ legalne sposoby,których mog³a u¿yæ.W obecnej sytuacji musi pan zrozumieæ, ¿e mam zwi¹zanerêce.Z legalnego punktu widzenia nie mo¿na zaprzeczyæ, ¿e jest winna.Winna, bo pomog³a w ucieczce niewinnej osobie? - zapyta³ Han.188Malinza Thanas nie jest niewini¹tkiem - powa¿nie odpar³ pre­mier.- Ona i jejbanda m¹ciwodów narobili ju¿ doœæ szkody Bakurze, aby uznaæ j¹ za osobê wyjêt¹spod prawa.By³ ju¿ najwy¿szy czas, ¿eby j¹ przymkn¹æ.Ale sam pan przecie¿ powiedzia³, ¿e jest niewinna! - zaprotesto­wa³ zniedowierzaniem Han.Wyraz twarzy Cundertola stanowi³ mieszaninê zdumienia i namy­s³u.- Sk¹d to panu przysz³o do g³owy?Leia wtr¹ci³a siê spokojnie, aby zapobiec iœcie koreliañskiemu wy­buchowi.Panie premierze, podejrzewam, ¿e Jaina pad³a ofiar¹ prowokacji.Skontaktowa³siê z nami ktoœ, kto twierdzi³, ¿e ma dla nas informacje.Dzia³aj¹c zgodnie zt¹ informacj¹, Jaina wybra³a siê na spotkanie z Ma­linz¹ Thanas, lecz mia³a zni¹ jedynie porozmawiaæ.Z pewnoœci¹ niezamierza³a jej pomagaæ w ucieczce.Jeœli mia³aby w tym uczestniczyæ, to tylkopod przymusem.Wiêc dlaczego siê nie ujawni³a, ¿eby wszystko wyjaœniæ? - zapy­ta³ Cundertol.-Na zdjêciach wyraŸnie widaæ, jak wyprowadza Tha­nas z celi z w³asnej inieprzymuszonej woli.Nie by³o ¿adnego przy­musu.Wiêc to by³ podstêp - zdecydowa³a Leia.Dlaczego?Gdybyœmy to wiedzieli, nie tracilibyœmy czasu w tym biurze, nie s¹dzi pan?Trudno, sami za³atwimy tê sprawê - warkn¹³ Han.Leia po³o¿y³a d³oñ na ramieniu mê¿a.Nie chcemy nikogo krytykowaæ - wtr¹ci³a.- Po prostu martwimy siê o córkê.A co z wasz¹ drug¹ towarzyszk¹? T¹ drug¹ Jedi? Wróci³a?Han skrzywi³ siê gniewnie, lecz wyraz twarzy Leii pozosta³ spokoj­ny iuprzejmy.Niestety, nie.O jej bezpieczeñstwo te¿ zaczynam siê obawiaæ.A wiêc mamy dwóch rycerzy Jedi, którzy bez nadzoru poruszaj¹ siê po SalisD'aar.Jestem pewien, ¿e wybaczycie mi, jeœli uznam, ¿e dzieje siê tu coœpodejrzanego, ale czas jest bardzo nieodpowiedni, w przeddzieñprzypieczêtowania przez Bakurê trwa³ego pokoju z od­wiecznym wrogiem pojawiasiê Sojusz Galaktyczny i wszczyna za­mieszanie.Mogê siê tylko zastanawiaæ, czychcecie, abyœmy zerwali stosunki z reszt¹ galaktyki, czy mo¿e jest coœ, czegojeszcze od nas potrzebujecie i boicie siê, ¿e wam odmówimy.189Nie s¹dzê, aby pan sam w to wierzy³, premierze - odpar³a Leia, niewzruszonatymi oskar¿eniami.- Zna pan nas, wiêc wie, ¿e dzia³a­my tylko w interesiepokoju.Obawiam siê, ¿e jeszcze nie mam ¿adnego powodu, aby tak s¹­dziæ, ksiê¿niczko.W tym momencie na biurku premiera rozleg³o siê g³oœne brzêcze­nie.Jednymp³ynnym ruchem premier wsta³ i przyg³adzi³ w³osy.Zmiana w jego zachowaniu by³auderzaj¹ca.Przed chwil¹ wydawa³ siê zupe³­nie niewzruszony groŸbami Hana, leczdŸwiêk alarmu ca³kiem wytr¹­ci³ go z równowagi.- Przepraszam, musicie mi wybaczyæ, mam kolejne spotkanie.Za­pewniam was, ¿ezrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby odnaleŸæ zbieg³ych rycerzy Jedi.razem z Malinz¹ Thanas.- Jakby po namy­œle, doda³ jeszcze: - Mam nadziejê, ¿ezobaczymy siê na ceremonii poœwiêcenia.To ju¿ nied³ugo i nie chcia³bym, aby zpowodu ostatnich wypadków uznali nas pañstwo za zbyt ma³ostkowych, aby odmówiæwam zaproszenia.Ksiê¿niczko Leio, kapitanie Solo, pozostajecie na­szymi goœæmihonorowymi do czasu, kiedy bêdziemy mieli powód,aby zdecydowaæ inaczej.Leia praktycznie musia³a wywlec mê¿a z biura.Widaæ by³o, ¿e obo­je nie s¹zadowoleni z audiencji u premiera, ale nawet Tahiri, patrz¹c z boku, wiedzia³a,¿e nie mog¹ nic wiêcej zrobiæ.Skoro tylko drzwi zamknê³y siê za nimi, Cundertol usiad³.Przez d³ug¹ chwilêsiedzia³ zupe³nie nieruchomo, jakby pogr¹¿ony w medy­tacji próbowa³ zebraæmyœli.Leia wspomnia³a o tobie - powiedzia³a Tahiri do Goure'a.- To ty siê z namiskontaktowa³eœ, ty wys³a³eœ Jainê do wiêzienia.Prawdopo­dobnie myœli, ¿ejesteœ wpl¹tany w tê kaba³ê.To jeszcze jeden powód, ¿eby siê dowiedzieæ, co siê z ni¹ sta³o.Zobaczmy, czyjeszcze coœ znajdziemy.Zaczekaj, patrz! - Drzwi biura Cundertola otworzy³y siê znowu.Wesz³o czterechstra¿ników P'w'ecków o matowych ³uskach, ubranych w skomplikowane skórzaneuprzê¿e i z promiennikami wios³owymi u bo­ków.Stanêli po obu stronach biurka ipodejrzliwie rozejrzeli siê po po­koju [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl