[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cieszyło go to, a jednocześnie smuciło i bolało, bo rekiny od zawsze były główną, jeśli nie jedyną więzią między ojcem i synem.Przez ostatnich osiem lat nie mieszkali razem, widywali się tylko od czasu do czasu, a — wbrew telewizyjnym reklamom firm telekomunikacyjnych — cotygodniowe rozmowy telefoniczne nie pozwalały wyciągnąć ręki i dotknąć kogoś.Chase poślubił jego matkę zbyt młodo i zbyt pospiesznie.Ona była spadkobierczynią producenta drewna, on — ubogim aktywistą Greenpeace’u.Kierowali się naiwną przesłanką, że jej pieniądze i jego idealizm będą doskonale współpracować, przynosząc korzyść planecie i otwierając przed nimi rajskie życie.Jednak wkrótce przekonali się, że mając wspólne cele nie zgadzają się w zakresie środków wykorzystywanych do ich osiągnięcia.Wyobrażenie Corinne na temat działania w pierwszym szeregu ruchu ekologicznego obejmowało wydawanie przyjęć z grą w tenisa, koktajli i szykownych obiadów z tańcami.Dla Simona wiązało się to z przebywaniem całymi tygodniami z daleka od domu, mieszkaniem w cuchnących dziobówkach zaszczurzonych statków i stawianiem czoła bezlitosnym obcokrajowcom na pełnym morzu.Próbowali pójść na kompromis.Simon nauczył się grać w tenisa i wygłaszać przemówienia, ona nauczyła się nurkować z butlą i odróżniać zębowce od fiszbinowców.Ale po czterech latach oddalania się od siebie, zgodzili się nie zgadzać ze sobą — na zawsze.Jedynym udanym dziełem ich związku był Max — przystojniejszy niż którekolwiek z nich, inteligentny i wrażliwy.Corinne uzyskała sądownie prawo opieki nad dzieckiem.Miała pieniądze, dużą, troskliwą rodzinę, dom, a właściwie kilka, w momencie zaś, gdy zakończył się proces rozwodowy, była w trwałym związku z neurochirurgiem, który był najlepszym tenisistą w singlu w całej północnej Kalifornii.Simon był jedynym synem dawno zmarłych rodziców, nie miał stałego źródła utrzymania ani trwałego miejsca zamieszkania, ale za to miewał przelotne romanse z kobietami, których główną zaletą była uroda i spora aktywność seksualna.Corinne zaproponowała byłemu mężowi hojną rekompensatę finansową.Nie była ani okrutna, ani mściwa, pragnęła, by ojciec jej syna mógł pozwolić sobie na przyzwoity dom, w którym odwiedzałby go Max.Ale Chase odmówił w odruchu fałszywej dumy.Od tej pory kilka razy pożałował tego, co dziś uważał za szaleństwo spowodowane uprzedzeniami.Mógł zrobić z tych pieniędzy dobry użytek, zwłaszcza teraz, kiedy Instytut — jego Instytut — chwiał się na krawędzi bankructwa.Kusiło go, by przemyśleć sprawę, zadzwonić do Corinne i zaproponować, że przyjmie ów ostatni akt dobroczynności.Ale nie mógł się na to zdobyć.Tym, co go zastanawiało, czego nie mógł sobie wytłumaczyć, był fakt, że w jakiś sposób przez wszystkie te lata, na odległość tysięcy kilometrów, jego syn potrafił przedrzeć się przez pancerz ochronny prywatnych szkół, ekskluzywnych klubów, funduszy powierniczych i podtrzymać obraz swojego ojca jako postaci z książek przygodowych, mężczyzny, do którego nie tylko się tęskni, ale również naśladuje.Wychodząc za synem na odkrytą rufę piętnastometrowej łodzi, Chase zsunął z czoła okulary przeciwsłoneczne.Dziś na pewno nieźle przypiecze, będzie 35 stopni nawet tu, na otwartym morzu.Zanosiło się na jeden z tych dni, które dawniej zdarzały się rzadko, lecz w ciągu ostatnich kilku lat stały się coraz częstsze.Dziesięć lat temu w Waterboro było osiem dni, w których temperatura przekroczyła 30 stopni, trzy lata temu — trzydzieści dziewięć takich dni, a w tym roku meteorologowie przewidywali pięćdziesiąt dni powyżej 30 stopni i aż dziesięć powyżej 40 stopni.Użył obiektywu jako lunety i zlustrował połyskliwą powierzchnię morza.— Widzisz coś? — spytał chłopca.— Jeszcze nie.— Max oparł łokcie na nadburciu, żeby lornetka nie drżała mu w rękach.— Jak ona będzie wyglądać?— Gdyby wypłynęła wygrzewać się w słońcu tak pięknego dnia, jej płetwa grzbietowa wystawałaby jak żagiel.Chase zauważył, że na wodzie unosi się opona samochodowa, plastikowa butelka po mleku oraz jedna z zabójczych plastikowych rączek od opakowań po butelkach, które duszą żółwie i ptaki, a także kulki oleju, które będzie się przeklinać jako smołę, kiedy osiądą na brzegu i przylepią się do podeszew dziecięcych stóp.Przynajmniej nie zauważył dziś żadnych części ciała ani strzykawek.Zeszłego lata na miejskiej plaży trzeba było uspokajać kobietę, której czteroletnie dziecko przyniosło w prezencie skarb, jaki znalazło wyrzucony na brzeg — ludzki palec [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl