[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bo czy ktoś, kto choć raz spojrzał na jednorożca – a co dopiero na tysiące jednorożców nadciągających z każdym przypływem – mógłby być taki smutny? Nawet ja, gdybym zoczył ją jeden jedyny raz.– tu urwał, nieco zmieszany, bo i on poczuł, że o kilka słów dalej czyha smutek, przed którym nie będzie już ucieczki.Szyja i ramiona Molly słuchały z najwyższą uwagą, ale Lady Amaltea niczym nie zdradzała, że słyszy, co mówią mężczyźni.– W życiu króla jest jednak ukryte źródło radości – nalegał Szmendryk.– Naprawdę nigdy nie zauważyłeś choćby jej śladu? Nie widziałeś, jak przemyka w jego oczach? Bo ja owszem.Zastanów się, książę.Młodzieniec milczał.Zapuszczali się coraz głębiej w plugawy mrok, nie zawsze wiedząc, czy idą pod górę, czy w dół; chwilami nie zauważali, że korytarz zawraca, i spostrzegali to dopiero wtedy, gdy zamiast czuć ramionami sękatą bliskość głazów zaczynali nagłe drzeć twarzami o ponury mur.Czerwony Byk nie dawał o sobie znać najlżejszym szmerem, najcieńszą smużką niegodziwego światła, lecz gdy Szmendryk dotknął własnej zwilgotniałej twarzy, został mu na palcach odór bestii.– Po powrocie z wieży miewa czasem w twarzy coś dziwnego – powiedział Książę Lir.–Nie tyle jasność, ile jakąś taką przejrzystość.Pamiętam z dzieciństwa, że nigdy tak nie wyglądał, kiedy patrzył na mnie czy na cokolwiek.A raz śniło mi się – dodał powłócząc nogami, bo tymczasem wyraźnie zwolnił kroku – właściwie wiele razy, bo wciąż powracałten sen, że w środku nocy stoję przy oknie sypialni i widzę, jak Byk, widzę, jak Czerwony Byk.– Znowu urwał.– Widzisz, jak Czerwony Byk zapędza jednorożce do morza – dokończył za niego Szmendryk.– To nie był sen.Nędzor uwięził je wszystkie, żeby dla jego przyjemności wędrowały tam i z powrotem z przypływem i odpływem.wszystkie prócz jednego.–Czarodziej zrobił głęboki wdech, nim dodał:– Tym jednym jest Lady Amaltea.– Tak – odparł Książę Lir.– Tak, wiem.Szmendryk wytrzeszczył na niego oczy.– Jak to „wiesz”? – spytał gniewnie.– Skąd możesz wiedzieć, że Lady Amaltea jest jednorożcem? Przecież ci nie powiedziała, bo sama już nie pamięta.Odkąd straciła dla ciebie głowę, myśli tylko o tym, żeby być zwykłą śmiertelniczką.– Doskonale zdawał sobie sprawę, że z tym traceniem głowy jest akurat na odwrót, lecz chwilowo nie miało to dlań znaczenia.–Skąd wiesz? – powtórzył.Książę stanął przed nim.Było tak ciemno, że Szmendryk widział tylko chłodny, mleczny blask na wysokości oczu młodzieńca.– Dopiero teraz się dowiedziałem – rzekł Lir.– Ale od pierwszego wejrzenia zrozumiałem, że ma w sobie coś, czego mój wzrok nie ogarnia.Gdybyś mi wtedy powiedział, że jest jednorożcem, syreną, lamią, czarodziejką, gorgoną, żadne z tych imion nie zdziwiłoby mnie ani nie przeraziło.Kocham tę, którą kocham, i już.– Bardzo piękne podejście – odparł Szmendryk – ale kiedy przywrócę jej prawdziwą postać, żeby mogła stoczyć walkę z Czerwonym Bykiem i uwolnić swoich pobratymców.– Kocham tę, którą kocham – niezłomnie powtórzył Książę Lir.– A ty nie masz władzy nad niczym istotnym.Nim czarodziej zdążył odpowiedzieć, stanęła między nimi Lady Amaltea, choć żaden nie widział ani nie słyszał, kiedy zawróciła wąskim korytarzem.Świeciła w ciemnościach, drżąc jak bystra woda.– Dalej nie pójdę – oświadczyła.Zwróciła się do księcia, lecz odpowiedział jej Szmendryk:– Nie mamy wyboru – stwierdził.– Możemy tylko iść dalej.Molly Grue podeszła bliżej: jedno niespokojne oko i blada zapowiedź kości policzkowej.– Możemy tylko iść dalej – powtórzył czarodziej.Lady Amaltea unikała jego spojrzenia.– Nie może mnie przemienić – rzekła do Księcia Lira.– Nie pozwól, żeby mnie znowu czarował.Byk nie zwraca uwagi na ludzi, więc możemy go minąć i wyjść z pieczary.On dybie tylko na jednorożce.Powiedz Szmendrykowi, niech mnie nie zmienia w jednorożca.Książę Lir wykręcał sobie palce, aż strzelało w stawach.– Racja – powiedział Szmendryk.– W ten sposób z łatwością wymkniemy się Czerwonemu Bykowi, tak jak za pierwszym razem.Ale jeśli na to pójdziemy, stracimy ostatnią szansę.Jednorożce na zawsze pozostaną jego więźniami, wszyscy prócz jednego, a ten jeden umrze.Zestarzeje się i umrze.– Wszystko umiera – odrzekła Lady Amaltea, wciąż zwracając się do Księcia Lira.– No i dobrze.Chcę umrzeć razem z tobą.Nie pozwól, żeby mnie zaczarował, nie pozwól, żeby mnie uczynił nieśmiertelną.Nie jestem jednorożcem ani żadną czarodziejską istotą.Jestem kobietą i kocham cię.Książę odparł łagodnie:– Nie znam się na czarach.Umiem je tylko łamać.Ale wiem, że nawet najwięksi czarodzieje są bezsilni wobec dwojga ludzi, którzy trzymają się razem, a my mamy przeciwko sobie tylko tego biedaczynę Szmendryka.Nie bój się.Nic się nie bój.Czymkolwiek byłaś przedtem, teraz jesteś moja.Potrafię cię zatrzymać.Zwróciła się wreszcie twarzą do czarodzieja, który nawet poprzez ciemność wyczuł w jej oczach zgrozę.– Nie – powiedziała.– Nie, jesteśmy za słabi.On mnie zmieni i cokolwiek potem się stanie, stracisz mnie, a ja stracę ciebie.Przestanę cię kochać, kiedy zmienię się w jednorożca, a ty będziesz mnie kochał tylko dlatego, że nic na to nie poradzisz.Będę najpiękniejsza na świecie – i nieśmiertelna.Szmendryk zaczął coś mówić, lecz na dźwięk jego głosu skuliła się jak płomień świecy.– Nie zgadzam się.Nie pozwalam.– Spoglądała to na księcia, to na czarodzieja, a własny głos był w jej dłoniach jak rozłażąca się rana.– Jeśli ocaleje we mnie choć odrobina miłości, kiedy on mnie przemieni, dowiesz się o tym, bo pozwolę, żeby Czerwony Byk zapędził mnie do morza tak jak resztę i zostanę przynajmniej blisko ciebie.– Śmiało możemy sobie darować tę rozmowę – rzekł Szmendryk lekkim tonem, zmuszając się do śmiechu.– Wątpię, czy zdołałbym cię z powrotem przemienić, choćbyś sama chciała.Nawet Nikos nie umiał zmienić człowieka w jednorożca, a ty już naprawdę stałaś się człowiekiem.Wiesz, co to miłość i lęk, potrafisz zabraniać światu, żeby był, jaki jest, i masz skłonność do afektacji.Postawmy więc kropkę, niech się wreszcie skończy ta pielgrzymka.Czy świat ucierpiał przez to, że stracił jednorożce, i czy byłoby mu lepiej, gdyby znów swobodnie hasały? Jedna porządna kobieta warta jest wszystkich zaginionych jednorożców.Koniec, kropka.Wyjdź za księcia, żyjcie długo i szczęśliwie.W tunelu jakby pojaśniało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Berling Peter Dzieci Graala 02 Krew królów
- Hamilton Peter F. Pustka 01 Sny.NSB
- Timothy Zahn Trylogia Thrawna 03 Ostatni Rozkaz
- Bachman Richard Ostatni bastion Barta Dawesa id
- Arthur Conan Doyle Ostatnia Zagadka Sherlocka Holm
- R12 03 (2)
- Amanda Prowse Will You Remember Me (epub)
- Anonim Polowalam na terrorystow
- Barclay, Linwood Never Look Away
- Baumgardten Aleksander To on, niepokoj(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- policzgwiazdy.htw.pl