[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie pamiętam już o majorze Steinerze, rozlazła mi się po głowie cała rozmowa z Józkiem, a przecież dopiero co zniknął mi z oczu.Zapominam co mam powiedzieć doktorowi, a nawet o Oli.Bo dopiero u siebie, u jakiego tam siebie, dopiero w tym pokoiku i na tym bambetlu, na którym obudziłem się Krzywoustym – przyszło na mnie to, czego tak długo nie mogłem się doczekać.Tu mnie dopada rozpacz, tu mnie nawiedza płacz, ale to taki, że wtulam głowę w poduszki, żeby nikt nie słyszał.Ani doktor, ani Ola.Telepie mnie moje nieszczęście po tym szpitalnym bambetlu aż litościwa noc przychodzi pierwsza i gasi łzy w moich oczach.Nigdy tak nie płakałem, pewnie dlatego, że jeszcze nigdy nie poczułem się tak po psiemu.Nikt też do mnie tym razem nie zajrzał.Na szczęście.Tylko sen przyszedł wcześniej niż zwykle.A w nocy przyszła Ola.Tej właśnie nocy, z siedemnastego na osiemnasty marca Ola weszła w moje życie.I pozostała w nim do dzisiejszych moich dni.Z nią już i tylko z nią zdołałem przeżyć wojnę, z nią wstąpiłem w podwójne życie, którego bieg mógł wreszcie w jakiś sposób zależeć od nas samych, a nie tylko od filmu kręconego przez innych, dla których nasze istnienie lub nieistnienie było niczym.Dreckiem, szajsem, albo i to nie.Widziałem nawet taki film.Nazywał się:.„Noc i mgła”.Oczywiście znacznie później, bo od tamtych spraw minęło już tyle, tyle dni, miesięcy i lat.Tak, prawie czterdzieści.Szmat czasu.Tak sobie nieraz myślę, właśnie po tylu latach, sposobną porą – zdarzają się czasem takie pory nawet najbardziej zapracowanym ludziom – co by to było ze mną, co by się ze mną stało wtedy, tamtej marcowej nocy w czterdziestym czwartym, gdybym po tym moim wielkim, już nie chłopczyńskirn płaczu otworzył znów oczy na następny wojenny świt.Gdybym poczuł całym sobą, każdym zmysłem swoją samotność, ciężką krzywdę podrostka nagle przez wszystkich opuszczonego, przez tych, którzy mu dotąd torowali drogę.Oczywiście, że nie tak wtedy myślałem, że świadomość tej straszności przyszła o wiele później, ale tak wtedy czułem.I tak by mi dojrzała ta noc marcowa.Tak.Gdyby nie ona, Ola.Jej ramiona, które mi nie pozwoliły przeżyć tamtego snu do końca.Jej usta nie brzydzące się świeżych blizn na mojej twarzy, usta odnajdujące czujnie nie ostygłe jeszcze ślady łez na tej twarzy, jej piersi rozkwitające pod moimi jakże nieporadnymi, jakże żałosnymi jeszcze pocałunkami.Ale jeszcze później miałem poznać drugą Olę, tę chyba najbardziej mi potrzebną w owych godzinach – dziewczynę, która nie odeszła ode mnie po tym, czym mnie obdarzyła tej najstraszliwszej dla mnie nocy.Nie.Czekała na mój sen w jej ramionach.I dopiero gdy się jej wydałem uśpiony, gdy odszukała swoją małą ciepłą dłońką uspokojony wreszcie rytm mojego serca – zdecydowała się odejść.Leciusienko, jakby wstrzymawszy oddech ześliznęła się z moich piersi.Przez moment, mały wzruszający moment, który zawsze będę pamiętał, stała nachylona nade mną, potem poczułem nagle na głowie krótki, jakby ociągający się dotyk jej palców.I wtedy zacisnąłem do bólu wargi, żeby nie krzyknąć.Przecież nie spałem – jakże bym mógł – przez sekundę nie zmrużyłem oczu, błogosławiąc ciemności, że nie zdradzają mojego przyczajenia.Tak jak bym czekał na to właśnie ostatnie dotknięcie.Dopiero gdy je poczułem, runąłem w sen jak kamień w studnię.I w tym śnie dopłynąłem chyba na moim żalu daleko, be aż do Hiriczy.I oto stało się tak, że kiedy na drugi dzień otworzyłem, oczy, zrozumiałem od razu, że miałem już do kogo je otworzyć.I to była pierwsza dobra myśl, z jaką powitałem wstający dzień.I dopiero po niej” zameldowały się inne.Te najstraszniejsze, wczorajsze.Wtedy właśnie pojąłem, czym stała się dla mnie od wczoraj, ta spokojna, mocna dziewczyna, o ileż mocniejsza ode mnie w tym właśnie momencie, o ile bystrzej ode mnie patrząca w przyszłość swoimi szarymi oczyma.Bo właśnie do tego spojrzenia przylgnąłem od przebudzenia.Ola siedziała przy łóżku niemal w tym samym miejscu, w którym ode mnie odeszła tej nocy.Tyle, że tym razem mogłem dostrzec jej oczy.Gdy tylko zobaczyła, że na nią patrzę, nachyliła się i ucałowała mnie w usta.Po prostu.Bez wstydu, bez rumieńca.Ale tym razem, gdy tylko chciałem ją przyciągnąć do siebie, stanowczym ruchem wysunęła się z moich ramion.Szybko poprawiła mi poduszkę pod głową i szybko przysunęła sobie krzesło rzucając jednocześnie spojrzenie na drzwi, jakby kogoś oczekiwała.– Co się stało, Ola.Oleńka? – poprawiam się natychmiast tylko po to, by dojrzeć na jej ustach cień uśmiechu sprzed chwili.Chciałem nauczyć się go na pamięć, aby mieć choć coś z niej koło siebie, gdy zostanę sam.Ale dziewczyna zaraz zapomina o uśmiechaniu.Patrzy na mnie uważnie, ze ściągniętymi brwiami.A ma te brwi, no!– Nie patrz tak na mnie, Władek.Mamy bardzo mało czasu, a może ty byś wolał, żeby nas nikt nie zaskoczył?– Pewnie, że bym wolał – szepcę gorąco.– A kto może tutaj przyjść?– Nie wygłupiaj się.Doktor Miłko, a.– widzę, że się na sekundę zawahała – a poza tym jeszcze wielu ludzi.– Kto?– Czekaj, pozwól, że ja będę pytała.Czy brat powiedział ci wczoraj wszystko, kiedyście z sobą pogadali w ogrodzie, bo widziałam was przez okno.Byliście tak zagadani, że można było strzelać do was.– Oleńka – wzdrygam się – nie.wolałbym teraz nie słyszeć o strzelaniu.Na razie mam dość.To mi wystarczy na długo – dotykam palcami policzka.– O Boże, przecież ja nie dlatego, tak mi się jakoś głupio wyrwało – w tej samej chwili czuję znowu na twarzy jej gorące wargi i od razu serce ucieka mi do gardła.– Słucham cię, Oleńka – mówią po prostu, bo co więcej mogę wymyślić.– Wszystko ci brat powiedział? – powtarza dziewczyna tak natarczywie, że tym razem mimo wszystko budzi się we mnie jakiś niepokój.– W każdym razie – mówię powoli, bo czuję znowu narastający ból w policzku – w każdym razie zdążył powiedzieć o tym co najgorsze.A poza tym, to nie brat.– A kto?– To szwagier.Józek, mąż mojej siostry, – Hanki.– Bardzo mi cię żal, chyba sam wiesz, jak strasznie mi cię żal, kochany – mówi nagle takim mówieniem, jakiego u niej nigdy nie słyszałem – ale teraz nie czas na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl