[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sądzę, że teraz na pewno nie znajdzie – tyle rzeczy mogło się wydarzyć przez te lata.Vanessa bardzo ostrożnie wyciągnęła potworny tom spod Kreola.Znaczna część zapisanych stron zawierała bełkot zwany przez magów zaklęciami, ale były też całkiem zrozumiałe teksty.Na przykład o magicznych przedmiotach – czym są i jak można je wykorzystać.Były też opisy magicznych zwierząt i roślin, przepisy sporządzania wywarów, objaśnienia obrzędów i rytuałów, tablice astrologiczne – znacznie bardziej skomplikowane niż typowe bzdury o znakach zodiaku i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej.Kilka początkowych stron zajmował niezbyt zrozumiały tekst omawiający prawdopodobnie istotę magii jako nauki.Niestety, dla nieprzygotowanego czytelnika był to tylko odrażający galimatias, mimo że każde słowo z osobna było zrozumiałe.– A co się stanie, jeśli przeczytam coś na głos? – w zamyśleniu zapytała Van, otwarłszy księgę na jednym z zaklęć.Był to „Rezonans Dźwiękowy”.– Dokładnie nie wiem, ale myślę, że absolutnie nic.– Hubaksis wzruszył ramionami.– Przecież nie jesteś magiem.– Ach, to tak? A jak długo trzeba się uczyć, żeby zostać magiem?– Zależy kto.– Po raz drugi wzruszył ramionami dżinn.– Pan opowiadał, że został uczniem maga, gdy miał piętnaście lat, ale swój pierwszy czar rzucił, gdy miał siedemnaście.A pełnowartościowym magiem został koło trzydziestki.No a ja wstąpiłem do niego na służbę dwadzieścia lat później.– Piętnaście lat nauki? – Vanessa zmarszczyła się.– Każdy najpierw dwa razy się zastanowi.– To jest wcale niezły wynik – uświadomił ją Hubaksis.– Wielu i do czterdziestki pozostaje uczniami.A jeszcze inni starzeją się jako czeladnicy.Tu bez talentu nie da rady.– A czy jest jakiś sposób, żeby sprawdzić, czy możesz.no, być magiem?– Oczywiście, że jest! – fuknął Hubaksis.– U was, ludzi, prawdziwe magiczne zdolności trafiają się tak rzadko.Niewielkie skłonności – często, a prawdziwy dar ma.jeden na stu albo nawet rzadziej.Są jakieś sprawdziany.Inaczej trzeba by brać uczniów w ciemno, a jak wtedy można podjąć decyzję?– I co to za sprawdzian? Mógłbyś mnie sprawdzić? – z zaciekawieniem zapytała Vanessa.– Ja? Nieee, przecież nie jestem magiem.Zapytaj pana, gdy się zbudzi.Chociaż za mojej pamięci pan nigdy nie brał uczniów.Był co prawda jeden wyjątek, ale to się nie liczy.potem ci opowiem.Nie lubił odrywać się od pracy.Co by nie mówić, pan ma wielki dar – nawet bogowie nas szanowali! Raz, na przykład, Pani Inanna.– No nie! – Van uśmiechnęła się nieznacznie.– Nie mogę uwierzyć, że on ma dziewięćdziesiąt lat! I to nie licząc tych tysiącleci.– Dziewięćdziesiąt trzy i kilka miesięcy – sprecyzował Hubaksis.– Jak na człowieka, to imponujący wiek.– Słuchaj Hubi, a ile ty masz lat? – nieoczekiwanie zainteresowała się Vanessa.– Te pięć tysięcy też liczyć? – upewnił się dżinn z nadzieją.– Nie, bez nich.– Pięćdziesiąt sześć – westchnął Hubaksis.Co?! – Brwi Van uniosły się mimowolnie.– Coś mało.Wychodzi na to, że wstąpiłeś na służbę, gdy miałeś tylko trzynaście? – policzyła szybciutko.– Hubi, to znaczy, że jesteś tylko podrostkiem? No, przynajmniej jak na dżinna? To wiele wyjaśnia.– Przecież nie rodzimy się starzy! – ponownie westchnął Hubaksis.Kreol zaczął się budzić.Uniósł głowę, pomacał rękami blat stołu i podskoczył jak oparzony.– Gdzie jest moja księga?! – zaryczał wściekle.– Złodzieje!!! Rozszarpię!!! Potnę na kawałki!!! Obudziło się we mnie zwierzę!– Chyba chomik – sarkastycznie zauważyła Vanessa.– Uspokój się, masz tu swoją drogocenną księgę.Nikt jej nie ukradł.Kreol wyrwał jej tom z rąk jak niemowlę smoczek i zaczął niezwykłe podejrzliwie wpatrywać się w Vanessę i Hubaksisa.– Czyżbym zasnął? – spytał zażenowany.– O Isztar, nie zauważyłem, kiedy to się stało.Sługo, przynieś wody!W jednej chwili zrodził się wiatr, który przemknął przez pokój i natychmiast wrócił z filiżanką wody.Była to filiżanka do kawy, ale Kreol nie wiedział nawet, co to jest kawa.– Ufff! – sapnął, gdy skończył pić.– Najwidoczniej pomyliłem się.Z czego jest zrobione to naczynie?– Z arcopalu – odpowiedziała Vanessa.– Co to jest arcopalu? Chociaż, co za różnica? I tak nie rozumiem.Myślałem, że wyspałem się na kilka wieków na zapas.– Jeszcze nikomu nie udało się wyspać na zapas – pobłażliwie powiedziała Van.– Trzeba znać neurologię.– Kto to jest Neurologia i dlaczego mam się z nią znać? – Kreol łypnął na nią podejrzliwie.– Bogowie, jestem całkiem rozbity.Do tego zaczynam chyba nie najlepiej pachnieć.Sługo, nanoś wody i.mam nadzieję, że masz wannę, kobieto?– Oczywiście, że mam – przytaknęła Van.– Ale możesz nie trudzić swojego głupka, poradzimy sobie bez niego.– A, już nanosiliście.– Kreol wyciągnął fałszywy wniosek.– Gdzie ona jest?Vanessa ciężko westchnęła i dosłownie za rączkę zaprowadziła Kreola do łazienki.Zasmucony Hubaksis leciał za nimi.Najprawdopodobniej mag już odwiedzał łazienkę.Tym niemniej wyraźnie nie miał pojęcia, jak tu wszystko działa.Przekonało o tym Vanessę jego pierwsze pytanie.– A gdzie jest piec? – zapytał.– Jaki znowu piec? – zdumiała się Vanessa.– Jak to, jaki? Do podgrzewania wody, oczywiście – fuknął mag pogardliwie.– A przede wszystkim, gdzie jest woda?Vanessa westchnęła ponownie.Sytuacja wyglądała gorzej, niż się jej wydawało.W milczeniu odkręciła oba kurki i wsunęła pod strumień wody kościstą rękę Kreola.Ten ze zdziwieniem potrzymał ją w ciepłej wodzie i jego twarz rozjaśnił uśmiech.– Wspaniale! – zawołał.– Przyszłość nie jest taka zła.– Naciśniesz tę dźwignię, popłynie gorąca woda.Naciśniesz drugą – popłynie zimna – pokrótce objaśniła Vanessa.– Napełni się po brzegi – właź i myj się.Zrobić pianę?– Ośmielę się przypomnieć, panie, że opowiadałem ci wczoraj o tym systemie – mruknął obrażony Hubaksis.– Milcz, niewolniku – odpowiedział Kreol leniwie.– Kobieto, odwróć się, żebym mógł się rozebrać!– I tak wszystko już widziałam! – fuknęła Van.– Pamiętasz, jak stałeś prawie goły w pokoju profesora? Już się napatrzyłam, starczy mi wrażeń do końca życia.– Logiczne – musiał przyznać mag.– Mimo wszystko, odwróć się.Vanessa, nie przestając ironicznie fukać, odwróciła się i poczekała, aż rozlegnie się plusk wody.Dopiero wtedy spojrzała na maga.Kreol siedział zanurzony w wannie do pasa.Po zdjęciu ubrania znowu wyglądał jak nieboszczyk – twarz poprawił sobie jeszcze wczoraj, a brzuch – po niecelnym wystrzale Vanessy, ale pozostałymi kawałkami ciała nie miał czasu się zająć.Szczególnie kiepsko wyglądała pierś – skóra zetlała do tego stopnia, że przez dziury widać było żebra.– Mój Boże! – westchnęła Van.– Zapomniałam jak okropnie wyglądasz! Musisz jak najszybciej coś z tym zrobić – co poniektóre trupy wyglądają lepiej!– Właśnie taki miałem zamiar – uspokoił ją mag.– Sługo, przynieś magiczną księgę!Włosy Vanessy rozsypały się, porwane podmuchem wiatru i po chwili magiczna księga zawisła tuż obok maga [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl