[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy pierwszej okazji uciekłaby do swojej wsi, wyśledzono by mnie i zabito.Nie chciałem jej zabijać.Zakopałem ją w ziemi, urządziłem prawdziwy pogrzeb, taki jak w jej plemieniu.Chciałem, żeby duch tej dziewczyny był spokojny i nie prześladował mnie.Potem opuściłem to miejsce, bo myśliwi zaczęli szukać zaginionej dziewczyny i wyśledziliby mnie.PYTANIE: Zabiłeś jeszcze innych ludzi?ODPOWIEDŹ: W ciągu ostatnich miesięcy zabiłem tylko jednego człowieka.Sądzę, że był to złodziej z kopalni rubinów.Zatrzymał się na noc w mojej dolinie.Przestraszyłem się, że znajdzie moją kryjówkę.Zabiłem go.Miał pistolet i naboje, które mi się przydały, a także woreczek z rubinami.PYTANIE: Czy zdarzyło się to na długo przed spotkaniem z gołymi ludźmi?ODPOWIEDŹ: Kilka tygodni wcześniej.PYTANIE: Proszę opowiedzieć o spotkaniu z gołymi ludźmi.ODPOWIEDŹ: Tej nocy nie spałem w jaskini, ale wyżej, w górach.Nie spieszyłem się z powrotem do niej, bo zaniepokoiło mnie pojawienie się w okolicy żołnierzy.Ze dwa razy nad doliną przeleciał helikopter.Żołnierze czegoś szukali w moim cesarstwie.Wiedziałem, że nie stanowią dla mnie zagrożenia, ale mimo wszystko postanowiłem być ostrożnym.W lesie, wysoko w górach, zobaczyłem jelonka, który stracił matkę.Tropiłem go długo, bo miałem ochotę na mięso.Dopiero wieczorem dopadłem go i zabiłem.Napiłem się krwi i najadłem mięsa.PYTANIE: Nie przygotowywałeś jedzenia? Nie gotowałeś, nie smażyłeś?ODPOWIEDŹ: Po pierwsze, to niebezpieczne — dym widać z daleka.Po drugie, w surowym mięsie i krwi jest dużo witamin, a ja muszę utrzymywać się w formie bojowej — nie mogę być słaby.Dlatego i mięso, i ryby jadłem tylko na surowo.O świcie wstałem, rozebrałem tuszę, wziąłem ze sobą język, tylne nogi i poszedłem do swojej jaskini.Była mgła.Wyszedłem z krzaków przed jaskinię i zobaczyłem, że przed wejściem stoi dwóch dzikusów, a dokładniej dzikus i dzikuska.Zupełnie goli.I coś szepczą między sobą w swoim języku.Weszli do jaskini, mojej jaskini! Młoda dziewczyna zemdlała, a starszy niósł ją, jakby chciał się przede mną schować.Wyglądało to komicznie!PYTANIE: I nie zabiłeś ich?ODPOWIEDŹ: Nie było sensu ich zabijać.* * *Sato obudził się pierwszy.Nad góry, od strony doliny, nadleciał helikopter — leciał tak daleko, że dźwięk jego silnika brzmiał jak brzęczenie komara.Ale Sato od razu się obudził.Leżał rozbudzony, ale nie poruszał się, nie otwierał oczu — cały zamienił się w słuch.Ostatnimi czasy helikoptery częściej hałasowały nad tymi dzikimi górami, ale Sato nie wiedział, że powodem pojawienia się helikopterów był wzrost aktywności handlarzy narkotyków i próby Ligonu wstąpienia do ASEAN — w tym celu trzeba było udowodnić całej Południowo–Wschodniej Azji, że rząd postanowił rozprawić się z nieporządkami w rejonie „złotego trójkąta”… Aby skuteczniej zwalczać bazy przemytników, trzeba było je znaleźć, więc w Ligonie zaczęła się zakrojona na szeroką skalę operacja przygotowania szczegółowych map regionu północnego — do tego celu wykorzystano wojsko.Sato nic o tym nie wiedział, ale jeszcze w czasie wojny nauczył się, że największe niebezpieczeństwo dla żołnierza stanowi dobiegający z powietrza dźwięk silnika — ukryj się, zniknij, znieruchomiej.…Helikopter zamilkł — to znaczy, że odleciał do wiosek Fonów.Sato otworzył oczy i od razu odkrył, że jego nowi poddani wykorzystali drzemkę wodza, natychmiast rzucili pracę i sami położyli się, by odpocząć.Jeśli tak będzie nadal, szybko się rozpuszczą.Myśl ta przestraszyła Sato, a strach doprowadzał starszego sierżanta do wściekłości.Podskoczył jak rozzłoszczona pantera i zbiegł w dół ze skały.Wąsy rozwiewały się jak cienkie warkoczyki na wietrze, skakał wśród rozleniwionych przez upał, sennych kosmitów, walił ich rękami i nogami, jak właściciel niewolników, podejrzewający, że leniwi niewolnicy doprowadzą go do bankructwa.Ludzie, którzy dopiero co zaczęli pogrążać się w drzemce, podskakiwali i próbowali ukryć się przed gniewem samozwańczego wodza.Dostało się i Nie–mi.Tylko kapitanowi udało się uniknąć kary, bo nie spał i gdy tylko zobaczył nadciągającą burzę w postaci gniewu Sato, złapał prawie gotowy koszyk i uciekł przyciskając go do piersi.Do jaskini wracali zgnębieni, ledwie ciągnąc za sobą nogi.Każdy taszczył swoją część żywności, a kapitan razem z Po–be–be, który szeptem opowiadał jak unieszkodliwi tego bandytę, targali koszyk pełen korzeni jamsu.Na placu przed jaskinią, ciągle jeszcze ponury Sato, nakazał rozłożyć żywność, by wyschła.Potem kazał wyznaczyć dyżurnych, którzy mieli za zadanie odganiać od żywności ptaki i zwierzęta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl