[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Starsze małżeństwo, pozapinane pod szyję, mimo że wrzesień był ciepły, spacerowało po biegnącej wokół parku ścieżce.Poza nimi był tam tylko jeden gość, przechadzający się wzdłuż nabrzeża mały mężczyzna w czarnym garniturze.Szedł między wysokimi bukami i jaworami rosnącymi nad rzeką.Po kilku krokach zatrzymał się i podniósł rękę, żeby dosięgnąć gałęzi.Nawet z drugiej strony parku mogłem dojrzeć w świetle jego blade dłonie.Poszedłem ścieżką, kryjąc się za starszym małżeństwem.Rozpoznałem Goulda, gdy znalazłem się dziesięć metrów od niego.Stał tyłem do mnie, wypatrując kołyszących się gałęzi, zaciskał puste dłonie jak pobożny seminarzysta wpatrzony w rozetę wielkiej katedry.Poczekał, aż przejdzie spacerująca para, i dopiero wtedy odwrócił się do mnie.Słońce oświetlało jego chudą twarz, bladą latarnię kołyszącą się między pniami drzew.Zapatrzony ponad moją głową, skupiony był na punkcie daleko poza zasięgiem jego wzroku.Ostre kanty kości policzkowych i szczęk wrzynały się w przezroczystą skórę, jakby czaszka rozpaczliwie dążyła do światła.Wyświechtany garnitur przesiąkł potem, a koszula była tak wilgotna, że przez tanią bawełnę mogłem policzyć mu żebra.Z niemal ekstatycznym wyrazem twarzy, podążał wzrokiem dziecka za wirującymi gałęziami.Najwyraźniej za chwilę on miał doznać ataku epilepsji.– Davidzie.– Mówił łagodnie, przedstawiając mnie drzewom i światłu.Z dala niego dochodził jęk syren w ruchu ulicznym, jakby ulice wokół nas kogoś opłakiwały.25.ZabójstwoZawodzące od wielu dni syreny, melancholijna toksyna, znak zachodniego Londynu, przyćmiły rewolucję w Chelsea Marina.Wszystkie ekipy telewizyjne i fotoreporterzy stolicy zbiegli się na Woodlawn Road, ulicy z domami mieszkalnymi w Hammersmith, zaledwie o kilkaset metrów od miejsca, w którym zaparkowałem przy River Cafe.Okrutne morderstwo dokonane na młodej prezenterce telewizyjnej mocno ugodziło w jeden z obnażonych nerwów narodu.Problemy klasy średniej, odmawiającej płacenia czesnego i rachunków za prywatnych lekarzy, straciły na znaczeniu.Miła blondynka po trzydziestce była jedną z najbardziej uwielbianych postaci telewizyjnych.Od dziesięciu lat prowadziła poranne programy publicystyczne, rodzinne panele dyskusyjne i audycje poświecone opiece nad dzieckiem, zawsze gotowa służyć rozsądną poradą, pełna uroku i dowcipu.Nigdy jej nie widziałem i nie mogłem przypomnieć sobie jej nazwiska, ale śmierć, którą poniosła na progu własnego domu, wywołała wybuch żalu, który kojarzył mi się z księżną Dianą.Kamery ochrony w centrum handlowym przy King Street pokazywały ją, jak tuż po czwartej opuszcza sklep Habitat.Weszła na schody ruchome i odebrała samochód z wielopoziomowego parkingu za sklepami.Strażnik przy wyjeździe nie mógł jej sobie przypomnieć, ale na bilecie, który włożyła do bramki, był odcisk jej kciuka.Pojechała na Woodlawn Road, gdzie samotnie mieszkała w piętrowym domu z tarasem.Jej sąsiadami byli urzędnicy i aktorzy, profesjonaliści z klasy średniej, tacy jak ci w Chelsea Marina.Prawie wszyscy byli w ciągu dnia w pracy.Nikt nie widział morderstwa, ale sąsiad mieszkający obok, technik filmowy, powiedział policji, że około 4.30 usłyszał rurę wydechową motocykla.Kilka minut później zobaczył, jak dwie przerażone kobiety stoją przy furtce ogrodowej i pokazują drzwi wejściowe.Wyszedł i znalazł prezenterkę leżącą na jej własnym progu.Biała lniana garsonka przesiąkła krwią, lecz on próbował ją ocucić.Inna sąsiadka, położna ze szpitala Charing Cross na Fulham Palace Road, przyłączyła się do niego i zastosowała oddychanie usta-usta.W końcu uznali, że kobieta nie żyje.Strzelono jej w tył głowy, gdy otwierała drzwi.Umarła niemal natychmiast.Klucz nadal tkwił w zamku, a policja głowiła się, dlaczego zabójca strzelił do niej w biały dzień, kiedy każdy mógł go zobaczyć z okien okolicznych domów, zamiast wejść za nią do domu.Nikt nie widział, jak zabójca przyjechał na miejsce zbrodni, i nikt nie pamiętał człowieka, który włóczyłby się po Woodlawn Road i czekał, aż ofiara nadjedzie samochodem.To, że udało mu się uniknąć zwrócenia uwagi, stanowiło zagadkę nie do rozwiązania.Prezenterka miała kilku przyjaciół i często wyjeżdżała na całe dni podczas zdjęć plenerowych do jej programów.Fakt, że zabójca nadjechał tuż po tym, jak wróciła z centrum handlowego przy King Street, sugerował, że dobrze orientował się w jej planie dnia.Dokładnie przepytano pracowników i współpracowników centrum telewizyjnego BBC w White City, ale nikt nie znał jej planów na ten dzień.Stały kochanek, z którym spędziła poprzednią noc w jego mieszkaniu w Notting Hills, zeznał, że po porannych zakupach zamówiła sobie manicure w salonie piękności przy Knightsbridge.Gdy sprawca dokonał zabójstwa, odszedł lub został zabrany przez zmotoryzowanego wspólnika.Kilkoro świadków zeznało, że czarny range rover krążył po okolicznych ulicach na godzinę przed strzałem.Kamery ochrony na Putney High Street zarejestrowały obraz podobnego samochodu, przejeżdżającego obok Burger Kinga, ale komputerowi nie udało się odczytać numeru rejestracyjnego.Kilka dni później, podczas odpływu, na odsłoniętym dnie rzeki poniżej mostu Putney, znaleziono rewolwer marki Webley.Broń, będąca na wyposażeniu wojska podczas II wojny światowej, zaplątała się w sieć rybacką leżącą wokół przebitej gumowej łodzi.Porównanie gwintu lufy ze siadami na kuli znalezionej w czaszce ofiary wskazywało, że była to broń zabójcy.Okrutne morderstwo dokonane na atrakcyjnej młodej kobiecie stało się impulsem do zakrojonej na wielką skalę operacji policyjnej.Jako osobistość medialna dziewczyna opanowała uprzejmą nijakość, tak cenioną przez telewidzów.Miała miliony wielbicieli i żadnych wrogów.Jej śmierć była niewytłumaczalna, wyglądała na przypadkowe zabójstwo, dokonane bez związku z jej sławą.Trzy tygodnie po morderstwie oglądałem w kuchni Kay Churchill mszę żałobną transmitowaną przez telewizję.Kay, jak wszyscy zasmucona tą śmiercią, oglądała relację z kaplicy w Brompton, trzymając mnie za rękę.Nie widziała żadnego z programów ofiary i nie rozpoznała jej zdjęcia na pierwszej stronie „Guardiana”, ale sława sama definiuje swoje potrzeby.Wytarła słone łzy na policzkach wilgotną chusteczką.– Kto mógł dokonać takiego zabójstwa? Zastrzelić inną ludzką istotę.?– Jakiś maniak.aż trudno to sobie wyobrazić.Podobno aresztowali kogoś.– Tego odmieńca z sąsiedniej ulicy? – Kay wyrzuciła chusteczkę do kosza.– Nie wierzę.Musieli kogoś znaleźć.Jaki miał motyw?– Policja nic nie mówi.W dzisiejszych czasach motyw nie jest potrzebny.– Wskazałem na ekran.– To ten, za policyjną furgonetką.Parada znanych telewizyjnych twarzy, niepewnych, czy mają się uśmiechać do tłumu pod kaplicą, czy patrzeć uroczyście pod nogi, została przerwana fragmentem przedstawiającym oskarżonego, prowadzonego między posterunkami policji.Teleobiektyw wycelowany z dachu nad West Endem pokazywał, jak wyciągają go z opancerzonej furgonetki.Był to otyły młodzieniec o tłustych białych ramionach, z kocem narzuconym na głowę.Gdy się potknął, można było zauważyć pulchne policzki i niesmaczną bródkę.– Ponura sprawa.– Kay przebiegł dreszcz obrzydzenia.– Jest niedojrzały, jak wielkie dziecko.Kto to jest?– Wypadło mi z pamięci jego nazwisko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl