[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawdziwa wiara jest częścią świata, w którym żyjemy, i z tego względu trudno ją zauważyć.Czasem nie ma nic wspólnego z religią.Matematycy twierdzą, że ich dziedzina jest oparta wyłącznie na wierze.– Moim zdaniem, raczej na przeciwieństwie wiary wtrąciła Annę.Włączyła klimatyzację.– Czy ma pan jakieś doświadczenie w tym względzie, pułkowniku?– Owszem – odparł bez cienia urazy.– Nigdy nie dostałbym pozwolenia na lot poza orbitę Księżyca, gdybym nie znał tensorów.A ponieważ poważnie myślę o awansie, musiałem także zgłębić rachunek spinorowy.– Och – szepnęła dziewczyna.Wyglądała na zaskoczoną.– Przepraszam, że panu przerwałam.Proszę mówić dalej.– Przerwała pani we właściwym momencie.Źle wyraziłem swój punkt widzenia.Chciałem powiedzieć, że wielu matematyków wierzy we wzajemną zależność pomiędzy światem liczb a światem realnym.Oczywiście nie sposób tego udowodnić.Człowiek nie znający religii wierzy w istnienie otaczającej go rzeczywistości, gdyż nauczył się ufać własnym zmysłom, lecz także nie posiada dowodu na to, że jego doznania są prawdziwe.Ta wiara jest wspólna dla anonimowego przechodnia i najsłynniejszego naukowa.– A mimo to żaden z nich nie tworzy obrzędów i nie kształci kapłanów, którzy by głosili tę jego prawdę przez cały boży dzień – dodała Annę.– Zgadza się.W ten sam sposób „anonimowy przechodzień” był przekonany, że religia Zachodu ma ścisły, choć nieuchwytny związek z rzeczywistością.Dotyczyło to także teorii komunizmu, która nawiasem mówiąc, po raz pierwszy ujrzała światło dzienne właśnie na Zachodzie.Niestety, wiara zniknęła, i podejrzewam, że nawet Wyznawcy głośnymi okrzykami usiłują pokryć uczucie pustki, jakie zagnieździło się w ich duszach i umysłach.A to oznacza, że autorzy alarmujących artykułów mają rację.Już dawno doszedłem do przekonania, że nie istnieje religia, w której mógłbym znaleźć oparcie.– Jesteśmy na miejscu – powiedział szofer.Paige pomógł dziewczynie wysiąść z samochodu, z pozornie beztroską miną opłacił słony rachunek i wszedł do restauracji.Od chwili gdy zasiedli przy stoliku, Annę nie odezwała się ani słowem.Mężczyzna ¦powiódł wzrokiem po sali.Zaczął się zastanawiać, skąd ściągnąć grupę Wyznawców, by zyskać pretekst do dalszej rozmowy.– Poświęcił pan dużo uwagi sprawom wiary – nieoczekiwanie przerwała milczenie.– Widocznie jest pan żywo zainteresowany tym tematem.Czy mogę spytać dlaczego?– Spróbuję to pani wyjaśnić – odparł powoli.Najprostszą odpowiedzią byłoby stwierdzenie, że podczas długich podróży kosmicznych miałem dużo czasu na rozmyślania.Choć właściwy problem tkwi o wiele głębiej.Być może jest to chęć samookreślenia.Widzi pani, moi rodzice rozwiedli się, kiedy miałem cztery lata.Matka była zwolenniczką chrześcijaństwa naukowego, ojciec interesował się dianetyką.Nie potrafili dojść do porozumienia.O to, które z nich ma przejąć nade mną opiekę, procesowali się przez kolejne pięć lat.Gdy miałem siedemnaście lat, zaciągnąłem się do wojska.Szybko zrozumiałem, że koszary nie zastąpią mi rodziny i kościoła.Na ochotnika wstąpiłem do Szkoły Kadetów Służby Kosmicznej.Tam także nie poświęcano zbyt wiele czasu sprawom religii.Jak na ironię, badania kosmosu niemal od samego początku znajdowały się pod kontrolą sztabu sił lądowych, ponieważ ci wojskowi mieli największe doświadczenie w zdobywaniu nowych obszarów i nie chcieli się dzielić swoimi przywilejami z lotnictwem i marynarką.Powoływali się zresztą na historyczne prerogatywy, w myśl których każde wartościowe znalezisko odkryte w miejscu stacjonowania – na przykład diamenty lub ruda uranu – zasilało fundusz armii przeznaczony do wykorzystania w okresie pokoju, zwłaszcza wówczas gdy Kongres zaczynał rozważać redukcję wydatków na cele zbrojeniowe.Podstawową trudnością była koordynacja działań Wojskowego Departamentu do Spraw Przestrzeni Międzyplanetarnej z innymi organizacjami zainteresowanymi eksploracją kosmosu.Więcej czasu spędzałem wówczas za biurkiem niż w podróżach i przestałem postrzegać wszechświat na kształt gigantycznej katedry.Zdążyłem się ożenić.Mój syn przyszedł na świat w dniu, w którym zostałem astronautą.Dwa lata później małżeństwo zostało anulowane.Dziś brzmi to nieco zabawnie, lecz wówczas wcale nie miałem ochoty do śmiechu.Gdy otrzymałem propozycję współpracy z laboratorium Pfitznera, byłem przekonany, że nareszcie znalazłem coś, z czym będę mógł się identyfikować.Coś humanitarnego, trwałego i bezinteresownego.Niestety, dziś po południu stwierdziłem, że przedstawiciele mego nowego kościoła nie witają nawróconych grzeszników z otwartymi ramionami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl