[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powrót pana do pustego domu był zatem tym razem smutniejszy niż zazwyczaj.Jednak macierzyńska opiekunka kochała go za wszystkich.Trudno opisać jej radość, kiedy Gabriel oświadczył, że przez jakiś czas z nią pozostanie.Będzie żył w całkowitym ukryciu i odosobnieniu, ale w końcu będzie z nią, będzie jedynie rzadko wychodził.Alojza będzie go widziała i troszczyła się o niego! Od dawna nie czuła się tak uszczęśliwiona.Gabriel ze smutnym uśmiechem zazdrościł jej owego szczęścia kochającej duszy.Niestety, nie mógł go z nią dzielić, jego własne życie stało się od tej chwili dla niego samego straszliwą zagadką, której się lękał, i pragnął jednocześnie jej rozwiązania.Tak płynęły dni wśród niecierpliwego oczekiwania i obaw.Niespokojne i nudne, ciągnęły się ponad miesiąc.Zgodnie z obietnicą daną niańce prawie nie wychodził z domu.Jedynie wieczorami błąkał się w pobliżu wieży Châtelet, a po powrocie zamykał się na długie godziny w podziemnym grobowcu, dokąd jego ojca przynieśli pewnej nocy ukradkiem nieznani grabarze.Gabriel znajdował smutną przyjemność we wspomnieniach doświadczonej obelgi i czerpał z nich siły do pomnażania odwagi i gniewu.Kiedy oglądał czarne mury Châtelet, kiedy oglądał zwłaszcza marmurowy grobowiec, w którym spoczęło cierpienie szlachetnego żywota, jawił się przed nim w całej swej okropności straszny poranek, gdy zamknął oczy zamordowanego ojca.Wtedy zaciskały się pięści, jeżyły się włosy, unosiła się pierś westchnieniem.Wychodził z tych rozmyślań ze straszną nową nienawiścią.W takich chwilach Gabriel żałował, że odłożył zemstę do czasu sprzyjających okoliczności.Nie sposób było znieść oczekiwania.W końcu i to! W czasie kiedy on czekał cierpliwie, mordercy jego ojca wesoło triumfowali! Król spokojnie siedział na tronie w Luwrze! Konetabl pomnażał niedolę ludu! Diana de Poitiers nurzała się w Bèzecnych miłostkach!To nie mogło trwać dłużej! Skoro drzemał boski piorun z nieba, skoro uciśnieni drżeli w bólu, Gabriel obejdzie się bez Boga i ludzi, a raczej stanie się narzędziem bożej sprawiedliwości i urazy ludzkiej.Wtedy, unoszony nieprzepartym odruchem, chwytał za rękojeść szpady i czynił krok ku wyjściu…Ale wtedy czułe sumienie z przerażeniem przypominało mu list Diany de Castro, list napisany w Calais, w którym jego ukochana błagała go, by nie karał własnoręcznie, by stał się raczej mimowolnym narzędziem, aby uderzył jedynie w winnych.Gabriel czytał wielekroć ów wzruszający list i odkładał szpadę do pochwy.W poczuciu, że znieważały go wyrzuty sumienia, znowu czekał.W rzeczy samej, Gabriel należał do tych, którzy działają, a nie kierują sprawami.Okazywał godną podziwu energię mając za sobą wojsko, stronnictwo albo znaczną osobistość.Ale nie był człowiekiem tej miary, i natury, by sam dokonywał nadzwyczajnych rzeczy zarówno w dobrym, jak i w złym.Nie urodził się ani jako potężny książę, ani jako wielki geniusz.Brakło mu także możliwości i chęci do podejmowania inicjatywy.U boku de Coligny’ego i diuka de Cuise dokonał zadziwiających wyczynów! Ale teraz, jak dał do zrozumienia Marcinowi Guerre, jego zadanie uległo zasadniczym zmianom: zamiast walczyć z wrogiem, miał ukarać swego króla.Nikt mu tym razem nie mógł dopomóc w strasznym dziele.Niemniej jednak liczył jeszcze na tych samych ludzi, którzy już mu użyczyli swoich wpływów, na protestanta Coligny’ego i na ambitnego diuka de Guise.Wojna wewnętrzna ku obronie prawd religii, walka przeciw triumfowi uzurpacji ze strony wojennego geniusza — takie to były utajone nadzieje Gabriela.Śmierć lub detronizacja Henryka II, w każdym razie jego ukaranie, wyniknie z takiej lub innej rewolty.Gabriel wystąpi na drugim planie jako stronnik dowódcy.Dotrzyma do końca przysięgi złożonej wobec samego króla: będzie ścigał krzywoprzysięzcę w jego dzieciach i wnukach.Gdyby go zawiodły obie te szanser Gabriel, przyzwyczajony do drugorzędnej pozycji, musi zdać się jedynie na Boga.Okazało się jednak, że nie zabrakło mu żadnej z dwu szans.Dnia trzynastego czerwca Gabriel otrzymał prawie jednocześnie dwa listy.Pierwszy z nich dostarczono około piątej po południu.Przyniósł go jakiś tajemniczy człowiek, nie zechciał oddać pisma inaczej jak do rąk własnych i wręczył go dopiero po porównaniu rysów twarzy Gabriela z posiadanym szczegółowym opisem adresata.Tak oto brzmiał list:.„Przyjacielu i Bracie,Nadeszła godzina.Prześladowcy zrzucili maski.Błogosławmy Boga! Męczeństwo wiedzie do zwycięstwa.Dzisiaj wieczorem o dziewiątej poszukaj na placu Maubert brązowej bramy pod numerem 11.Zastukasz do tej bramy trzy razy, czyniąc regularne przerwy.Mężczyzna otworzy i rzeknie ci: Nie wchodź, nie będziesz tu widział jasno.Odpowiesz: Przynoszę światło ze sobą.Człowiek cię poprowadzi ku schodom z siedemnastu stopni, po których wejdziesz po ciemku.U góry drugi towarzysz podejdzie do ciebie mówiąc: Czego żądasz? Odpowiesz: Tego, co jest słuszne.Zostaniesz wprowadzony do pustego pokoju, gdzie ktoś powie ci na ucho słowo: GENEWA.Odpowiesz na to hasło odzewem: CHWAŁA.Wtedy natychmiast zaprowadzą ciebie między tych, którzy dzisiaj cię potrzebują.Do wieczora, przyjacielu i bracie.Spal ten list.Dyskrecji i odwagi!L.R.Gabriel kazał sobie przynieść zapaloną lampę.W obecności posłańca spalił list i rzekł mu jako całą odpowiedź:— Przyjdę.Mężczyzna ukłonił się i odszedł.— No wreszcie! — rzekł Gabriel — Oto w końcu kalwiniści się znudzili!O ósmej godzinie jeszcze rozmyślał nad wezwaniem pana La Renaudie, kiedy wszedł paź w barwach domu Lotaryńskiego, wprowadzony przez Alojzę, paź przyniósł taki oto list:.„Drogi Panie i Towarzyszu,Jestem od sześciu tygodni w Paryżu po powrocie z wojska, gdzie nie miałem już nic do czynienia.Zapewniono mnie, że powinieneś także od pewnego czasu przebywać w domu.Dlaczego cię nie spotkałem? Czy i o mnie zapomniałeś w czasach niewdzięczności i zapomnienia? Nie, znam cię, to niemożliwe.Przyjdź zatem.Będę na ciebie czekał w moim mieszkaniu w Tournelles.Przyjdź choćby po to, byśmy się wzajemnie pocieszali po tym, co oni uczynili z naszymi sukcesami.Twój szczerze oddany przyjacielFranciszek de Lorraine”.— Przyjdę — znowu odpowiedział po prostu paziowi Gabriel.Kiedy chłopiec odszedł, pomyślał:— No proszę! Ambitny także się obudził!Kołysany podwójną nadzieją, wyruszył po kwadransie na plac Maubert.XXII.Tajne zgromadzenie protestantów.Dom przy placu Maubert pod numerem 11, gdzie list pana La Renaudie wyznaczał Gabrielowi spotkanie, należał do adwokata nazwiskiem Trouillard.Mówiono o nim ogólnikowo wśród ludu, że tam się zbierają heretycy.Rozlegające się daleko śpiewy, psalmów, słyszane w sąsiednich domach wieczorami potwierdzały owe niebezpieczne pogłoski.Ale były to zaledwie pogłoski, a policja owej epoki nie wpadła jeszcze na myśl, żeby je sprawdzać.Bez trudności Gabriel odnalazł brązową bramą i stosownie do instrukcji zawartych w liście trzy razy miarowo zastukał w jednakowych odstępach czasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl