[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ci odpowiedzieli mu salwą.Trudno opisać, co potem działo się w grocie: wypełnił ją dym, który rozpraszały tylko strzały.Oba oddziały zwarły się.Dobyto pistoletów i sztyletów.Na odgłos bitwy nadbiegli żandarmi.Nie mogli jednak strzelać, gdyż trudno było odróżnić wrogów od przyjaciół.Zdawało się, że demony biorą udział w tym boju.Widać było stłoczone grupy, walczące w tej atmosferze dymu i ognia.Wściekłe wrzaski mieszały się z okrzykami umierających.Zostający przy życiu szukali nowych ofiar i rzucali się w wir bitwy.Rzeź trwała piętnaście, może dwadzieścia minut.Po upływie tych dwudziestu minut grota usłana była dwudziestoma trupami.Padło trzynastu żandarmów i dragonów oraz dziewięciu towarzyszy Jehudy.Pięciu z nich, z niezliczonymi ranami, zmożonych przeważającą liczbą nieprzyjaciół, dostało się do niewoli.Kapitan żandarmów miał strzaskane prawe ramię, pułkownikowi dragonów kula przeszyła biodro.Tylko Roland, oblany cudzą krwią, nie odniósł żadnych obrażeń.Dwóch jeńców było tak ciężko rannych, że trzeba było wziąć ich pod ramiona.W chwili, gdy wychodzili z lasu na gościniec, rozległ się tętent konia.– Idźcie dalej – rzekł Roland – ja sprawdzę co to za jeździec.Przygotował karabin do strzału.– Stój! – krzyknął.– Kim jesteś?– Jeszcze jednym jeńcem, panie de Montrevel – odpowiedział jeździec.– Nie mogłem wziąć udziału w bitwie, chcę przynajmniej zginąć z nimi na szafocie.Gdzie moi towarzysze?– Tam, panie – odparł Roland, poznając młodego człowieka po głosie.I wskazał dłonią eskortowaną grupę.– Jestem szczęśliwy, widząc, że nic się panu nie stało, panie de Montrevel – rzekł młodzieniec.– Jestem bardzo szczęśliwy, zapewniam pana.I dawszy ostrogę, w kilku skokach znalazł się przy żandarmach i dragonach.– Przepraszam panów – odezwał się, zsiadając z konia – proszę o miejsce dla mnie wśród moich towarzyszy, wicehrabiego de Jayata, hrabiego de Valensolle’a i markiza de Ribiera.Trzej więźniowie wydali okrzyk podziwu i wyciągnęli ręce do przyjaciela.Dwaj ranni unieśli się na nogach i wyszeptali:– Pięknie, Sainte-Hermine.pięknie!– Zdaje mi się – wykrzyknął Roland – że d bandyci do końca będą zachowywać się wspaniale!.Cadoudal w Tuileries.Nazajutrz po opisanych wypadkach dwóch ludzi przemierzało wielką salę w pałacu Tuileries, rozmawiając z ożywieniem.Byli to: pierwszy konsul Bonaparte i Jerzy Cadoudal.Cadoudal, z powodu nieszczęść, jakie mogłyby spaść na Bretanię w razie dalszego oporu, podpisał pokój z Brunem.Po jego podpisaniu, zwolnił z przysięgi towarzyszy Jehudy.Niestety, jego rozkaz dotarł o dzień za późno.Układając się z Brunem, Cadoudal zastrzegł sobie tylko natychmiastowy wyjazd do Anglii.Za namową Brune’a, przystał jeszcze na rozmowę z pierwszym konsulem i pojechał do Paryża.Gdy wprowadzono Cadoudala do gabinetu pierwszego konsula, ten zawołał żywo:– Ach! nareszcie pana widzę.Rad jestem pana widzieć.Jeden z pańskich nieprzyjaciół, mój adiutant Roland de Montrevel, opowiadał mi dużo dobrego o panu.– Nie dziwię się – odparł Cadoudal.– Dostrzegłem w nim dużo rycerskości.– Posłuchaj, generale – rzekł Bonaparte, patrząc jak jastrząb na generała rojalistów –szukam energicznego człowieka dla pewnej sprawy.Czy chcesz być ze mną? Ofiarowałem ci stopień pułkownika.Lecz to za mało: ofiarowuję ci stopień generała dywizji.– Dziękuję z głębi serca, obywatelu pierwszy konsulu – odparł Cadoudal.– Ale gardziłbyś mną, gdybym przyjął tę nominację.– Dlaczego? – zapytał żywo Bonaparte.– Gdyż przysięgałem domowi Burbonów; zostanę mu wierny, mimo wszystko.– Czy nie ma sposobu, abym mógł pana sobie zjednać?– Generale – odparł Cadoudal – czy mogę powtórzyć, co mi mówiono?– Dlaczego nie?– To dotyczy najgłębszych tajników polityki.– Pewnie jakaś bajka – rzekł pierwszy konsul z niespokojnym uśmiechem.– Mówią, że w Aleksandrii stanął układ pomiędzy panem a komodorem Sidney’em-Smithem, na mocy którego miał panu pozostawić wolny powrót do Francji z warunkiem, który pan przyjął, przywrócenia tronu naszych dawnych królów.Bonaparte wybuchnął śmiechem.– Jacyście wy dziwni, wy, plebejusze – odezwał się – z waszym przywiązaniem do waszych dawnych królów! Przypuśćmy, że przywrócę ten tron – o czym zresztą wcale nie myślę – cóż wam z tego przyjdzie, wam, którzy przelewaliście krew za ten tron? Nawet nie uzyskasz, generale, potwierdzenia stopnia, który sobie zdobyłeś! Czy widziałeś w armii królewskiej pułkownika nie-szlachcica? Czy słyszałeś, żeby się przy tych ludziach ktokolwiek wybił dzięki własnym zasługom? Tymczasem przy mnie, Jerzy, możesz dojść do wszystkiego, gdyż im wyżej ja pójdę, tym wyżej wyniosę z sobą tych, którzy są przy mnie.Nie liczcie na to, że odegram rolę Monka.Monk żył w wieku przesądów, które obaliliśmy i zwalczyliśmy w 1789 r.Monk chciał być królem, ale nie mógł.Został tylko dyktatorem.Na to trzeba było być Cromwellem.Ryszard temu nie podołał.Był on prawdziwym synem wielkiego człowieka, a więc głupcem.Gdybym chciał zostać królem, nic by mi nie przeszkodziło, jeśli jeszcze kiedykolwiek zechcę – nic mi nie przeszkodzi.Czy możesz mi na to odpowiedzieć? Odpowiadaj.– Mówisz, obywatelu pierwszy konsulu, że położenie Francji w 1800 r [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl