[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kardynał, widząc, że może czuć się swobodnie, położył kapelusz na stole i patrząc Joannie prosto w oczy zapytał:— A więc, czy prawdą jest, panno…— Pani — poprawiła Joanna.— Przepraszam, zapomniałem… A więc, czy prawdą jest, pani…— Mąż mój nazywa się hrabia de la Motte, Eminencjo.— Doskonale, doskonale, gwardzista królewski czy też może królowej.— Tak jest, Eminencjo.— A pani jest — zapytał — z domu Valois?— Tak, Eminencjo, Valois.— Świetne nazwisko — powiedział kardynał zakładając nogę na nogę — rzadkie nazwisko, wygasłe.Joanna zrozumiała wątpliwości kardynała.— Wygasłe? — odpowiedziała.— Nie, Eminencjo, ponieważ ja je noszę i mam brata barona de Valois.— Uznanego?— Nie ma potrzeby uznawania go, Wasza Dostojność, mój brat może być bogaty lub ubogi, ale pozostanie zawsze tym, kim jest — baronem de Valois.— Zechciej, pani, opowiedzieć mi coś o swym pochodzeniu, bardzo proszę.To mnie interesuje, lubię heraldykę.Joanna opowiedziała pokrótce i od niechcenia swoją historię.Kardynał słuchał i przyglądał się jej nie zadając sobie trudu, by ukryć wrażenie.Nie wierzył ani w zasługi, ani w morale Joanny, widział, że jest ładna i biedna, patrzył na nią, to dosyć.Joanna, której uwagi nic nie uchodziło, odgadywała nieprzychylne myśli swego przyszłego protektora.— A zatem — odezwał się beztrosko pan de Rohan — byłaś pani istotnie nieszczęśliwa.— Nie skarżę się, Wasza Dostojność.— Zaiste, bardzo mi przesadzono, mówiąc o pani trudnym położeniu — powiedział kardynał rozglądając się.— Mieszkanko ma pani wygodne i urządzone przyjemnie.— Dla gryzetki, bez wątpienia — zaoponowała szorstko Joanna, chcąc przejść nareszcie do rzeczy.— Tak, Eminencjo.Kardynał obruszył się.— Jak to? — zapytał.— I pani nazywasz te meble sprzętami gryzetki?— No, nie sądzę, Eminencjo, żebyś mógł je pan nazwać meblami księżniczki.— A pani jesteś księżniczką — zauważył z tą niedostrzegalną ironią, która jedynie w ustach ludzi wybitnego umysłu lub znakomitego rodu nie nabiera cech wyraźnej impertynencji.— Wiem tylko tyle, Eminencjo, że pochodzę z domu Walezych, jak pan z Rohanów.Słowa te wypowiedziane były łagodnie, z godnością nieszczęścia, które się buntuje, z godnością kobiety, która czuje się zapoznana, ich ton i powaga nie mogły obrazić księcia, s wzruszyły mężczyznę.— Pani — rzekł — zapomniałem, że powinienem był najpierw wytłumaczyć się.Miałem przyjść wczoraj, ale wypadły mi sprawy w Wersalu, przyjęcie pana de Suffren.Zmuszony byłem odłożyć przyjemność wizyty u pani.— Wasza Dostojność czyni mi i tak wiele zaszczytu, racząc pamiętać o mnie dzisiaj i mój małżonek, pan hrabia de la Motte, tym bardziej ubolewać będzie nad swoim wygnaniem, gdzie trzyma go nędza, ponieważ wygnanie to nie pozwala mu być przytomnym tak świetnej wizycie.Słowo małżonek zwróciło uwagę kardynała.— Pani mieszka sama? — zapytał.— Zupełnie sama, Eminencjo.— Miło to, jak na kobietę młodą i piękną.— To oczywiste, Eminencjo, jak na kobietę, którą ubóstwo odstręcza od jedynego, stosownego dla niej towarzystwa.Kardynał zamilkł.— Wydaje się — odezwał się po chwili — że heraldycy nie kwestionują pani genealogii?— Cóż mi z tego przyjdzie? — powiedziała pogardliwie Joanna poprawiając wdzięcznym ruchem drobno zwinięte i upudrowane loczki przy skroniach.Kardynał podsunął się z fotelem w stronę kominka.— Pani — rzekł — chciałbym wiedzieć i powinienem wiedzieć, w czym mogę jej być użytecznym.— Ależ w niczym, Eminencjo.— Jak to w niczym?— Wasza Eminencja, naprawdę, czyni mi zbyt wiele zaszczytu.— Mówmy szczerze.— Szczerzej już nie potrafię, Wasza Dostojność.— Przed chwilą skarżyłaś się pani — powiedział kardynał rozglądając się, jakby chciał przypomnieć Joannie, co mówiła o meblach gryzetki.— Owszem, skarżyłam się.— A więc?— Widzę, że Wasza Eminencja chce mnie obdarzyć jałmużną; otóż ja brałam jałmużnę, ale więcej przyjmować nie będę.— Co to znaczy?— Eminencjo, od pewnego czasu dość już znosiłam upokorzeń, dłużej tego wytrzymać niepodobna.— Pani nadużywasz słów.Nieszczęście człowieka nie hańbi.— Nawet z moim nazwiskiem? Proszę.Czy pan by żebrał, Jaśnie Oświecony książę de Rohan?— Nie mówię o sobie — odpowiedział kardynał wyniośle, ale z oznakami zakłopotania.— Wasza Przewielebność, znam tylko dwa sposoby proszenia o jałmużnę: w karecie albo na progu kościoła, w złocie i jedwabiach albo w łachmanach.Tak.Teraz już nie spodziewałam się zaszczytu tej wizyty, myślałam, że zostałam zapomniana.— Ach, więc pani wiedziałaś, kto pisał — rzekł kardynał.— Czyż nie widziałam pańskiego herbu na pieczątce listu, który miałam zaszczyt otrzymać?— A jednak udawałaś, pani, że mnie nie poznajesz.— Bo nie raczyłeś się pan przedstawić.— Dobrze, podoba mi się ta duma — rzekł żywo kardynał patrząc z widocznym upodobaniem w błyszczące oczy Joanny.— Mówiłam więc — kontynuowała — że, zanim pan się zjawił, postanowiłam zrzucić ten nieszczęsny płaszcz osłaniający moją nędzę, okrywający nagość mojego nazwiska i w łachmanach, jak każda żebraczka chrześcijańska, prosić o kęs chleba.Prosić nie pyszałków, lecz miłosiernych przechodniów.— Mam nadzieję, że nie jesteś pani u kresu środków? Joanna nie odpowiedziała.— Masz pani chyba jakieś dobra, choćby nawet obdłużone, jakieś klejnoty rodzinne, jak ten na przykład?Wskazał na pudełeczko, którym bawiły się białe, delikatne palce młodej kobiety.— To? — zapytała.— Oryginalne puzderko, na honor.Proszę pokazać.— Ach, portret — rzekł.I nagle uczynił gest zdziwienia.— Wasza Dostojność zna oryginał tego portretu? — zapytała Joanna.— To jest Maria Teresa, cesarzowa.— Doprawdy? — zawołała Joanna.— Czy pan się nie myli, Eminencjo?Kardynał przyglądał się pilnie pudełeczku.— Skąd to pani masz?— Od damy, która przychodziła tu przedwczoraj.— Była tu u pani pewna dama?Kardynał przyjrzał się pudełku ze zwiększoną uwagą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl