[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sztolnię drąŜono w całkowitej tajemnicy, gdyŜ nikt nie zamierzał niczego zwracaćpierwotnym właścicielom kosztowności.Jakiekolwiek znaleziska miały zasilić kulejącybudŜet rządu filipińskiego i choć trochę podreperować ekonomiczną pozycję państwazdewastowanego finansowo przez reŜim Marcosa.Partner Mancusa, Acosta, takŜe pracował w górnictwie przed wstąpieniem do słuŜbybezpieczeństwa.Jak na Filipińczyka był wysoki, ale lekko skośne oczy świadczyły wyraźnie,Ŝe wśród jego przodków byli Chińczycy.- A zatem plotki się sprawdziły - rzekł teraz.Mancuso uniósł głowę.- Słucham?- Japończycy zmuszali jeńców wojennych do kopania tuneli, a następniezamurowywali ich Ŝywcem, Ŝeby nikt nie mógł zdradzić lokalizacji bunkrów.- Na to wygląda.Szczegóły poznamy po wej ściu do środka.Acosta zdjął z głowy kask i rękawem koszuli otarł spocone czoło.- Mój ojciec słuŜył w pięćdziesiątym siódmym filipińskim pułku zwiadowczym.Dostał się do niewoli i wylądował w starych hiszpańskich lochach w Forcie Santiago.Nigdystamtąd nie wyszedł.Zginęło tam z głodu bądź podusiło się ponad dwa tysiące jeńców, choćdokładna liczba ofiar nie jest znana do dziś.Mancuso ocięŜale pokiwał głową.- Przyszłe pokolenia nie będą potrafiły sobie nawet wyobrazić, jakim barbarzyństwemcharakteryzowały się działania wojenne na Pacyfiku.- Zaciągnął się głęboko i wypuścił kłąbniebieskawego dymu.- Statystyki mówią, Ŝe zginęło pięćdziesiąt siedem procent jeńcówwojennych przetrzymywanych w japońskich obozach, podczas gdy w hitlerowskich obozachjenieckich stracił Ŝycie tylko co setny Ŝołnierz.- Wydaje mi się dziwne, Ŝe Japończycy nie wrócili tu później i nie podjęli wysiłkówwydobycia skarbu z bunkra.- Zgłaszały się róŜne grupy pod szyldem firm budowlanych, chcąc w ramach reparacjiuczestniczyć w odbudowie kraju i zapewne w tajemnicy wywieźć złoto, lecz gdy FerdynandMarcos dowiedział się o istnieniu skarbu, zamknął przed nimi wszystkie drzwi i samrozpoczął poszukiwania.- Znalazł część łupu - dodał Acosta - mniej więcej o wartości trzydziestu miliardówdolarów, który udało mu się wywieźć za granicę przed upadkiem reŜimu.- Sporo teŜ ukradł własnemu narodowi.Acosta z pogardą splunął na skalne podłoŜe sztolni.- On i jego Ŝona byli chorobliwie pazerni.Potrzebujemy teraz chyba ze stu lat, Ŝebydźwignąć kraj z ruiny.Brygadzista górników pomachał ręką, przywołując ich do siebie.- Teraz będziecie chyba mogli się przecisnąć - rzekł.- Spróbujemy.- Acosta skinął głową na Mancusa.- Idź przodem.Bijący z wnętrza fetor przyprawiał o mdłości.Amerykanin zawiązał sobie chustę natwarzy, osłaniając nos i usta, po czym wszedł w wąską wyrwę w betonowej ścianie.Do jegouszu doleciał stłumiony plusk, po chwili trafił butem na kałuŜę.Stanął u wylotu tunelu izasłuchał się w odgłos wody kapiącej ze spękanego kopulastego sklepienia.Wreszcie włączyłlampkę na hełmie i skierował wątły strumień światła pod stopy.Stał na zmiaŜdŜonej jego cięŜarem kości przedramienia szkieletu, który pokrywałystrzępy munduru i czarne plamy błota.Obok czaszki leŜał okrągły znaczek toŜsamości, a naszyi kościotrupa wciąŜ jeszcze wisiał cieniutki łańcuszek.Mancuso przykucnął i uniósł jeden z identyfikatorów do światła.Kilkoma ruchamikciuka otarł z niego nalot i odczytał wybite nazwisko: William A.Miller.Pod spodem widniał numer akt wojskowych, lecz Frank odłoŜył znaczek na miejsce.Wiedział, Ŝe gdy tylko przedstawi swym przełoŜonym raport o znalezisku, na wyspęCorregidor przybędzie specjalna grupa, która odeśle do ojczyzny prochy Williama A.Millerai jego towarzyszy na spóźniony o pięćdziesiąt lat uroczysty pogrzeb.Mancuso podniósł się i powiódł światłem lampki dokoła: gdziekolwiek sięgnąłpromyk, napotykał szkielety, bądź to leŜące pojedynczo, bądź zrzucone na stosy.Odczytałjeszcze kilka znaczków rozpoznawczych, zanim we wnętrzu bunkra pojawił się Acosta,ciągnąc za sobą kabel przenośnego reflektora.- Matko przenajświętsza - szepnął, ujrzawszy masę ludzkich szczątków.- To całaarmia poległych.- Armia sił sprzymierzonych - wyjaśnił Mancuso.- Są tu Amerykanie, Filipińczycy, anawet kilku Anglików i Australijczyków.Wygląda na to, Ŝe Japończycy zwozili na robotyprzymusowe do Manili jeńców z róŜnych frontów.- Bóg jeden wie, przez jakie piekło przeszli ci ludzie - mruknął Acosta; aŜpoczerwieniał z wściekłości, a Ŝołądek podszedł mu do gardła.Musnął palcami krzyŜyknoszony na szyi.- Jak zginęli?- Nie zauwaŜyłem Ŝadnych śladów po kulach.Musieli się podusić, zamurowaniŜywcem w tym bunkrze.- Ci, którzy wydali rozkaz takiej masowej egzekucji, powinni za to zapłacić.- Prawdopodobnie zginęli w tej rzezi, jaką armia MacArthura urządziła w okolicachManili.A jeśli jeszcze Ŝyją, nie da się im niczego udowodnić.Siły sprzymierzone na Pacyfikupostępowały zbyt łagodnie, nie podjęto Ŝadnej akcji ścigania odpowiedzialnych zaludobójstwo, choćby takiej, jaką śydzi podjęli wobec faszystów.Jeśli nie zostalizdemaskowani i powieszeni zaraz po wojnie, nic im juŜ nie grozi.- Ja jednak uwaŜam, Ŝe powinni zostać ukarani - powtórzył Acosta, którego złośćprzeradzała się powoli w zapiekłą nienawiść.- Porzuć myśli o zemście - rzekł Mancuso.- Naszym zadaniem jest odnalezienieskarbu.Podszedł do pierwszej z długiego szeregu cięŜarówek, które stały pośród szkieletów.W kołach nie było powietrza, a górne części plandek dokumentnie przegniły pod wpływemskapującej wody.Szarpnął przerdzewiałą klapę, opuścił ją i skierował strumień światła na skrzynię, aleoprócz sterty połamanych desek nie było tam niczego.Straszne przeczucie ścisnęło Ŝołądek Franka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl