[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siedzieliśmy wewnątrz i klęliśmy jak cholera.Baliśmy się, że wypatrzy ich niemiecki obserwator artyleryjski i rozwalą nasz przytulny domek.Plan ułożony przez Wintersa i Speirsa wymagał od żołnierzy kompanii E wykazania się wieloma umiejętnościami, które posiedli w pocie czoła w czasie szkolenia.Szperaczem patrolu miał być kapral Earl McClung, pół krwi Indianin, który potrafił, jak niosła fama, „wywąchiwać szkopów”.Planowano, że patrol się zbierze na stanowisku dowodzenia kompanii D, gdzie do 22.00 będą pić kawę i jeść kanapki.Potem pod osłoną ciemności wyjdą nad rzekę i spuszczą na wodę pierwszy ponton.Przepłynie on na drugi brzeg, ciągnąc linę, którą jego pasażerowie przywiążą do słupa telefonicznego na północnym brzegu, żeby pozostałe pontony mogły się przeprawić, trzymając się jej.Po sforsowaniu rzeki patrol podzieli się na dwie części.Część dowodzona przez podporucznika Jonesa skieruje się do miasta, a część pod dowództwem sierżanta Merciera do domu, w którym, jak podejrzewano, mieści się niemiecki punkt obserwacyjny.Niezależnie od powodzenia ich głównego zadania, wzięcia języka, patrolowi zapewniono silne wsparcie w drodze powrotnej na amerykański brzeg.Gdyby któraś z części patrolu miała kłopoty lub wzięła jeńca, jej dowódca wyda gwizdkiem sygnał do odwrotu.Gwizdek będzie sygnałem dla obu sekcji do powrotu do łodzi, a dla porucznika Speirsa i sierżanta Malarkeya rozkazem otwarcia ognia osłaniającego powtórne forsowanie rzeki na pontonach.Wsparcie ogniowe odwrotu opracowano w najdrobniejszych szczegółach.Każde rozpoznane lub podejrzewane niemieckie stanowisko miało przydzielony środek ogniowy (karabin maszynowy, moździerz, artylerię, skoncentrowany ogień karabinowy), który miał je obezwładnić lub zniszczyć.Z dywizji ściągnięto specjalnie w tym celu armatę przeciwpancerną kalibru 57 mm, którą ustawiono w piwnicy, by niemiecka artyleria nie mogła jej zniszczyć ogniem pośrednim.Kompania D miała ostrzeliwać Niemców z wukaemu, który zwędzili 10 DPanc w Bastogne.Z tarasu punktu obserwacyjnego numer 2 miał zaś, w razie potrzeby, strzelać karabin maszynowy 1 plutonu.Patrol miał się bowiem przeprawiać przez rzekę dokładnie pod oknami „przytulnego domku” 1 drużyny 1 plutonu.Noc 15 lutego była ciemna i spokojna.Ponad rzeką poszybowały tylko dwa pociski oświetlające z moździerza i ze dwa pociski z osiemdziesiątekósemek.Amerykańska artyleria milczała w oczekiwaniu na gwizdek do odwrotu patrolu.Na żądanie Speirsa wyłączono rozświetlające zwykle niebo i linię frontu reflektory przeciwlotnicze.Amerykanie nie wystrzeliwali pocisków oświetlających.Żaden karabin nie strzelił, księżyc i gwiazdy zakryły chmury.Pierwszy ponton przeprawił się przez rzekę bez problemu.Podobnie dwa następne.Czwarty, wiozący McCreary’ego i Cobba, przewrócił się do góry dnem na środku rzeki.Prąd zniósł ich jakieś sto metrów niżej, na amerykański brzeg.Tam odwrócili ponton, wsiedli do niego ponownie i próbowali jeszcze raz, tylko po to, by ponownie się skąpać.Tym razem odeszła im już ochota na powtórki – zwłaszcza że prąd zniósł ich daleko od miejsca forsowania – i wrócili na piechotę, przemarznięci, na punkt obserwacyjny numer 2.Jones i Mercier zebrali tych, którym udało się przepłynąć, podzielili ich i przystąpili do wykonywania powierzonych zadań.Z Mercierem poszedł nowy nabytek kompanii F, świeżo upieczony, rozpierany przez chęć walki oficer, który samowolnie, bez wiedzy i zgody zarówno Wintersa, jak Speirsa, przyłączył się do patrolu.Kiedy grupa Merciera ruszyła wzdłuż północnego brzegu rzeki, wszedł na minę przeciwpiechotną i zginął na miejscu.Jego kariera bojowa trwała niecałe dwadzieścia cztery godziny.Mercier kontynuował realizację wyznaczonego zadania wraz z pozostałymi ośmioma ludźmi.Kiedy dotarli do niemieckiego punktu obserwacyjnego, sierżant Mercier wystrzelił granat nasadkowy w piwniczne okienko.W zamieszaniu po jego eksplozji reszta Amerykanów bez strat przeskoczyła pod ścianę domu i wrzuciła granaty ręczne przez okna na parterze.Kiedy z kolei te wybuchały, napastnicy pod wodzą Merciera wskoczyli do wnętrza i skierowali się do piwnicy.Biegli dosłownie w dym po eksplozji granatów, o czym boleśnie przekonał się szeregowy Eugene Jackson, przysłany wraz z uzupełnieniami w czasie walk w Holandii i nigdy nie uczony walki w terenie zurbanizowanym.Wyrwał się do przodu zbyt wcześnie i został ugodzony w twarz oraz głowę odłamkami granatu, rzuconego przez jednego z kolegów.W piwnicy zastali kilku ogłuszonych eksplozjami Niemców.Wybrali jednego rannego i dwóch lekko kontuzjowanych żołnierzy, po czym wybiegli na zewnątrz.Mercier wyciągnął gwizdek i zadął weń z całych sił.Na ten sygnał z amerykańskiego brzegu rozpętała się kanonada o natężeniu, jakiego nawet starzy frontowi żołnierze nie pamiętali.Ziemia trzęsła się nieprzerwanie od wybuchów.Ciężka artyleria z głębokich tyłów, moździerze z podwórek, pepanc z piwnicy, kaemy z okien, dachów i tarasów otworzyły ogień na niemieckie stanowiska ogniowe i obserwacyjne.Webster, obserwujący to imponujące widowisko z tarasu domu, tak je opisywał:Nagle zobaczyliśmy morze ognia, a piwnica domu, w którym kwaterowali Niemcy i który mieliśmy w razie potrzeby ostrzeliwać, zamieniła się w czerwoną kulę płomieni.Kamień spadł nam z serca.Nie musieliśmy już bawić się w bohaterów z tym działem pancernym naprzeciwko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl