[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niewiele brakowało, by się zachłysnął, kiedy przycisnęła jego głowę i dłońmi rozczesywała włosy, żeby je dobrze spłukać.- Chryste Panie - wykrztusił, podnosząc głowę i obierając wodę z twarzy.Josselyn roześmiała się, a Jasper spojrzał w jej stronę wzrokiem nie wróżącym nic dobrego, na co ona uśmiechnęła się tylko i wstała.- Widzę, że świetnie sobie radzisz, Rhonwen, więc zostawię cię samą.Znajdziesz mnie potem w mojej komnacie - rzekła i wyszła z sali, jak gdyby się nie obawiała, że szwagier może liczyć na coś więcej niż tylko kąpiel.O co jej chodzi? - zastanawiał się Jasper.Spojrzał przez ramię na klęczącą za nim Rhonwen i zauważył, że zaniepokoiło ją nagłe wyjście Josselyn.Kiedy napotkał jej wzrok, musiał przyznać, że ma powody do niepokoju.Był podniecony, pobudzony, a kąpiel przecież dopiero się zaczęła.Tylko w jeden sposób mogło się to skończyć.- Pracuj dalej, skoro już zaczęłaś - polecił, przeklinając własną głupotę.- Umyj mi teraz plecy - dodał, nachylając się.Nie musiał długo czekać.Przysunęła się bliżej i chociaż nie patrzył na nią, wyczuwał każdy jej ruch.Zanurzyła myjkę w wodzie, namydliła ją i zaczęła go szorować.Wrażenie było niezwykłe.Ciepła woda, szorstka myjka, jej gładkie palce.Rhonwen umyła kark, ramiona, plecy, potem sięgnęła ponad ramionami do jego piersi.Dotknięcie jej rąk wydawało mu się dziwnie erotyczne.Tylko ona potrafi mnie tak pobudzić - pomyślał.Schwycił ją za nadgarstki i przyciągnął do siebie tak, że jej piersi oparły się o jego plecy.- Umyj mnie tutaj, niżej - powiedział stłumionym głosem.Przytrzymał dłonie dziewczyny przyciśnięte do swojej piersi, potem przesunął je niżej.Czuł dotknięcie jej palców na brzuchu.- Niżej - polecił.Trzymał w mocnym uścisku jej nadgarstki.Przez chwilę myślał, by ją uwolnić, pozwolić, aby sama pokierowała dalszym ruchem swych rąk, ale obawiał się, że wtedy Rhonwen się cofnie.- Dlaczego to robisz? - szepnęła, nachylona nad nim tak mocno, że czuł na karku jej oddech.- Bo muszę.- Potem odchylił się na bok i odwrócił, tak że znaleźli się twarzą w twarz.Zauważył, że jej policzki pokrywa rumieniec, a oczy płoną pożądaniem.- Pragnę cię i ty mnie - pragniesz.- A Josselyn, oczywiście, nie ma nic przeciwko temu - powiedziała z nutą ironii w głosie.- Jak to dobrze, że się tak wszyscy zgadzamy.Tylko że jej zamiary są całkowicie inne niż twoje.Prawda?- Nieważne, czego ona chce.Josselyn nie ma tu nic do powiedzenia.- Ona chce nas zmusić do małżeństwa.Zostawiła nas tu samych po to, żebyśmy.żebyśmy.- Kochali się?- A jaki może być inny powód? Chce, żebym nabrała manier angielskiej damy.Jeśli przyłapie nas w kompromitującej sytuacji, zmusi cię.- Ona nie może mnie do niczego zmusić.Ani Rand.- Przerwał, gdyż uświadomił sobie, że mówiąc to, popełnił fatalny błąd.Rhonwen cofnęła się gwałtownie i wyrwała dłonie z jego rąk.- Och, do licha, przepraszam cię, Rhonwen.- Nie masz powodu mnie przepraszać.Powiedziałeś prawdę.Nie zamierzasz przecież ożenić się ze mną, a i ja nie chcę, żebyś został moim mężem.Jasper patrzył na dziewczynę, która stała z rękami skrzyżowanymi na piersiach.A więc nie chciała, żeby został jej mężem.Nie zaskoczyło go to, ale słowa te odczuł boleśnie.- A za kogo chciałabyś wyjść?- Dlaczego miałabym wychodzić za mąż? - odpowiedziała pytaniem.- Za Rhysa? - nalegał.- On chętnie się z tobą ożeni.- Moja przyszłość nie powinna cię interesować.Dlaczego mnie dręczysz.Powinniśmy oboje starać się pokrzyżować plany Josselyn, a nie zadręczać się wzajemnie.Patrząc na nią, Jasper nie miał wątpliwości, że czuje się dotknięta, jest smutna, nieszczęśliwa, ale przy tym niewypowiedzianie piękna.Znał wiele kobiet pociągających, pięknych, lecz w niej było coś więcej.Zgadzał się z nią, że nie powinien pozwolić, by Josselyn próbowała zastawić na nich pułapkę, ale jednak czuł, że chętnie dałby się w tę grę wciągnąć.- Czujesz się udręczona, Rhonwen? Tak samo udręczona pożądaniem jak ja?Zamknęła oczy i potrząsnęła głową.- Proszę cię, Jasperze.Dość już tego.- Ale ja chcę więcej.- Więcej? Ty chcesz mieć kochankę, dziwkę, nałożnicę czy jak to Anglicy nazywają.Ale ja nie będę nią dla ciebie.Nie będę.Jasper oparł się rękami o brzeg wanny, gotów rzucić się na Rhonwen, wziąć ją w ramiona i udowodnić jej, że kłamie.Ona przecież mogła do niego należeć.Pragnął tego.- Nie! - Wyciągnęła przed siebie ręce i cofnęła się w stronę drzwi.- Nie, Jasperze.Mnie nie wystarczy chwila przelotnej rozkoszy - oświadczyła i wybiegła z sali, zatrzaskując za sobą drzwi.Został sam.Zerwał się na równe nogi, miotany furią.Josselyn, stojąca w uchylonych bocznych drzwiach, patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami.Nic dziwnego, że i Angielki, i Walijki uganiają się za moim przystojnym szwagrem, pomyślała.Nagi i w pełni pobudzony, prezentował się tak wspaniale, że trudno było oderwać od niego wzrok.W świetle dwóch pochodni lśnił jego wilgotny tors, płaski brzuch, muskularne uda i inne jeszcze członki, na których, gdyby nie była mężatką jej wzrok zatrzymałby się na dłużej.Lojalność wobec męża sprawiła, że się odwróciła.Zmusiła się, by powrócić myślami do swojego planu.Jasper i Rhonwen są uparci.Przed dziecięciu laty ona i Rand byli równie uparci, ale w końcu namiętność, która ich łączyła, przerodziła się w miłość.Pewna była, że w przypadku Jaspera i Rhonwen sprawy potoczą się podobnie.Usłyszała plusk wody; to Jasper ponownie usiadł w wannie.Uśmiechnęła się, słysząc, jak przeklina.Pora wrócić do sali - uznała i znów zerknęła przez uchylone drzwi.Jasper jęknął nagle i oparł głowę o krawędź wanny.No tak - pomyślała - przeżył zawód.Co prawda jakoś sam poradził sobie z rozładowaniem napięcia, ale podejrzewam, że nie na długo doznał ulgi.Potrzebna mu teraz chwila samotności.Wracając do swojego pokoju, myślała o mężu.Bardzo za nim tęskniła.15O zmierzchu dwaj jeźdźcy podjechali pod bramę miasteczka, skąd natychmiast, pod eskortą, zaprowadzono ich do zamku.Josselyn przyjęła ich uprzejmie, zaproponowała posiłek, a nawet nocleg, ale towarzyszący jej Jasper wyczuł w jej zachowaniu niepokój.Byli to ludzie Simona LaMonthe.- Lord Simon przesyła lady Josselyn szczere wyrazy szacunku - powiedział jeden z mężczyzn.- To bardzo miłe z jego strony - podziękowała Josselyn.Sądzę, że przywieźliście również jakieś wiadomości od niego.- Mamy list do lorda Randulfa - odparł mężczyzna.- Ale pod jego nieobecność.- Spojrzał niepewnie najpierw na Jaspera, potem na Josselyn.- Możemy razem przeczytać list - powiedziała Josselyn, wyciągając rękę.- Chyba że wiadomości mają związek z jakąś kobietą.Jasper skrzywił się, a mężczyźni zachichotali.Młodszy, ten, który milczał, zaczerwienił się.- Dajcie list, żartowałam - uspokoiła ich Josselyn.- Usiądźcie i posilcie się.Starszy mężczyzna wyciągnął zza pasa zwój pergaminu i podał jej, potem razem ze swym towarzyszem usiedli przy stole, ale cały czas uważnie przyglądali się Josselyn i Jasperowi, którzy kolejno czytali list.Nie było w nim jakichś szczególnie ważnych wiadomości.Simon LaMonthe informował, że lord Claridge byłby gotów przyjąć do swego domu Gavina.Jasper przeczytał list dwukrotnie, podejrzewając, że zawiera jakieś ukryte znaczenie, ale niczego się nie dopatrzył.Był jednak przekonany, że za tą nieoczekiwaną wizytą coś się kryje.Nikt nie podejrzewałby LaMonthe’a o taką bezinteresowną uprzejmość, a przecież głupcem nie był
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Conrad Joseph Opowiesci niepokojace. Opowiesc
- Baumgardten Aleksander To on, niepokoj(1)
- Becnel, Rexanne Das Herz meines Feindes
- Becnel Rexanne Lek przed miloscia
- Becnel Rexanne Pogromca serc
- Becnel Rexanne Nieodparty i nieznosny
- Becnel Rexanne Sawantka
- Barton, Beverly Killing time
- Amanda Quick Od drugiego wejrzenia
- Antologia SF Kroki w nieznane 09
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mons45.htw.pl