[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chce mu pan pokazać fotografię kufra? - domyślił się Edward.- Właśnie.Tylko że gdyby pan Montrose, człowiek już starszy, zgubił odbitkę, mogłaby się ona dostać w niepowołane ręce.Dlatego chciałbym, żeby ją nieco wyretuszowano, zmieniając nazwę jednego czy dwóch ziół.Czy jest to technicznie możliwe?- Mogę to dla pana zrobić - zaofiarowała się Beatrice.- Serdeczne dzięki.Oczywiście powiem panu Montrose'owi, czego na zdjęciu brakuje, tak żeby on jeden znał prawdziwe nazwy.- Ale sprytne! - Edward spojrzał na niego z podziwem.- Spróbuję tego wybiegu, chociaż nie mam wielkich nadziei, że Montrose zdoła mi powiedzieć coś więcej prócz tego, czego już się domyśliliśmy z kuzynem.Może jednak pomóc w inny sposób.- W jaki?- Przez całe lata trzymał pieczę nad listą członków Towarzystwa Wiedzy Tajemnej, która zawiera nie tylko nazwiska ludzi przyjętych w jego poczet, ale też ich krewnych.- Czy zamierza pan objąć śledztwem również rodziny członków? - spytała z lekką dezaprobatą Venetia.- Tak, poszerzę krąg podejrzanych o tych, którzy mogli wiedzieć, że laboratorium odnaleziono.Wynotowałem sobie też nazwiska gości na wystawie.Ciekaw jestem, czy któryś z nich nie ma powiązań z towarzystwem.- Czy myśli pan, że ten złodziej mógł śledzić Venetię? - spytała z przestrachem Beatrice.- Tak.Z przykrością muszę przyznać, że uważam to za bardzo prawdopodobne.Dlatego właśnie uznałem, że koniecznie muszę powrócić zza grobu.- Jedno jest pewne - zauważyła Beatrice - jeśli ten nędznik krąży gdzieś w pobliżu, z pewnością zwróci również uwagę na pana.Przecież będzie wiedział, kim pan jest.- Całkiem możliwe - przyznał Gabriel.Venetia odłożyła widelec.- A więc teraz, gdy on będzie śledził nas oboje, zamierza pan odwrócić jego uwagę ode mnie?Gabriel wzruszył ramionami i sięgnął po kolejną grzankę.- Ależ tak - ucieszyła się Beatrice.- Całkiem sensowne! Doskonała myśl! Po cóż miałby śledzić Venetię teraz, kiedy pan się tu zjawił? Uzna, rzecz jasna, że pan wie o tym kufrze dużo więcej.W końcu Venetia tylko ten zabytek fotografowała!- Plan jest prosty - przyznał Gabriel - ale takie okazują się zazwyczaj najlepsze.Venetia znów zajęła się jedzeniem.Gabriel zauważył, że nie ulżyło jej wcale po słowach Beatrice.Czyżby bała się o jego bezpieczeństwo?Niełatwo mu przyszło rozstać się z nią wczoraj w nocy.Czyż ona nie rozumie, że są dla siebie stworzeni? Czy już zapomniała, co mu szeptała podczas ich wspólnej nocy w Domu Wiedzy Tajemnej?19Mała obskurna pracownia Harolda Burtona miała ponury wygląd, zupełnie jakby zamknięty zakład przeczuwał, że jego właściciel już tu nie wróci.Gęsta mgła nie poprawiała nastroju.Venetia stała na brudnej uliczce dokładnie naprzeciw wejścia do Zakładu Fotograficznego Burtona.Mimo wczesnego wieczoru mgła tak już zgęstniała, że z trudem można było dostrzec niewielki sklepik.Spojrzała w okna na piętrze.Nie zauważyła śladów czyjejkolwiek obecności.Z pewnością znajdowało się tam prywatne mieszkanie Burtona.Przyszła tu pod wpływem impulsu, pozostawiając Amelii i Maud, sprzedawczyni, wybór modeli do niezwykle zyskownej serii Bohaterowie Szekspira.Od samego rana nękała ją myśl, że Burton mógł jej zrobić jeszcze inne zdjęcia, których nie zdążył już podrzucić na schodki przed śmiercią.Kto wie, co mógł na nich wyretuszować! Nie pozwoli, żeby te kompromitujące fotografie wpadły w ręce któregoś z jej rywali, albo - co gorsza - jakiegoś klienta.Uliczka wyglądała na opustoszałą.Sklepy po przeciwnej stronie zakładu Burtona były wprawdzie otwarte, ale nikt do nich nie zaglądał.Nieliczni przechodnie, którzy we mgle wyglądali jak widma, poruszali się ostrożnie, by nie wpaść na ścianę lub nie potknąć się na bruku.Nie zwracali też na nią żadnej uwagi.Ubrana na czarno i osłonięta czarną woalką była niemal niewidoczna w półmroku.Odczekała, póki pusta dorożka nie skryła się we mgle, i przeszła przez ulicę.Nie zaskoczyło jej, że frontowe drzwi były zamknięte na głucho, a rolety we wszystkich witrynach opuszczone.Burton najwidoczniej zrobił sobie wolne przed pójściem na wystawę i spotkaniem ze swoim zabójcą.Venetia doszła do rogu, zawróciła i wolnym krokiem weszła w ciemny zaułek z wejściem służbowym.Spowijała go jeszcze gęstsza mgła niż ulicę.Odnalazła tylne wejście, które również było zamknięte.Wyjęła z włosów jedną ze szpilek i zaczęła energicznie dłubać nią w zamku.Fotografik znający swój fach umie posługiwać się najrozmaitszymi narzędziami, jeśli nagle zajdzie taka potrzeba.Wejście stanęło otworem.Venetia rozejrzała się wokoło, by się upewnić, że nikt jej nie zobaczy.Jednak w oparach mgły nikogo nie dostrzegła.Cichutko wślizgnęła się na zaplecze zakładu.Stała przez chwilę bez ruchu, usiłując dojrzeć coś w mrocznym i zagraconym wnętrzu.Było tam pełno typowych dla atelier fotograficznego przedmiotów.Pudła ze starymi negatywami piętrzyły się aż pod sufit.Spłowiałe, różnobarwne zasłony w najprzeróżniejsze wzory wisiały na ścianach.Wkącie stał stary, zniszczony fotel dla modela, z jedną nogą złamaną.Wyglądała spod niego para małych damskich pantofli, co najmniej od dwóch lat niemodnych.Nieoczekiwanie Venetię ogarnęło współczucie.Biedny Burton! Albo nie zdawał sobie sprawy, jak ważna jest znajomość mody, albo też po prostu nie mógł sobie pozwolić na kupno nowego obuwia.We własnym zakładzie miała trzy pary najmodniejszych pantofelków, o wiele bardziej eleganckich niż te tutaj.Coś je jednak łączyło z butami w pracowni Burtona: wszystkie pasowały tylko na bardzo małe i zgrabne kobiece stopy.Miała całkowitą pewność, że Burton nabył je z tego samego, praktycznego powodu, co ona.Wytworne obuwie okazywało się niezwykle przydatne, gdy klientka życzyła sobie portretu całej postaci, a miała wielkie stopy.Wystarczało wtedy ustawić mniejsze buty z przodu i tak ułożyć fałdy odzienia, by wystawały spod niego jedynie smukłe noski zgrabnych pantofli.Oszczędzało to wiele pracy przy retuszowaniu.Na stoliku stały dwie fotografie w ramkach.Obydwa szkła miały jednak pęknięcia.Zdziwiło ją to i podeszła bliżej, żeby się im dokładniej przyjrzeć.Wystarczył jeden rzut oka, żeby się przekonać, jak bardzo Burton musiał jej nienawidzić.Rozpoznała obydwa zdjęcia ukazujące Tamizę.Burton pokazał je na jednej z wystaw u Farleya, na której jej własny Widok Tamizy o świcie uzyskał główne wyróżnienie.Burton opuścił wtedy salę wystawową pełen wściekłości.Mogła sobie wyobrazić, jak wrócił do siebie, niedoceniony, z fotografiami pod pachą i zapewne trzasnął nimi o jakiś mebel tak mocno, że popękało szkło, lecz nigdy nie oprawił ich na nowo.Może każdego dnia wpatrywałsię w nie z perwersyjną satysfakcją, utwierdzając się w nienawiści do niejakiej pani Jones.Odwróciła wzrok od zdjęć.Czubkiem buta trąciła jakiś przedmiot na podłodze, który wydał nienaturalnie donośny dźwięk.Drgnęła i serce jej załomotało.Spojrzała pod nogi.Było tam coś w rodzaju długiego, żelaznego imadła.W czasach dagerotypów i cynkotypii powszechnie używano takich urządzeń, żeby unieruchomić modela podczas pozowania do zdjęcia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl