[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.l Choć nie robiła nic, żeby go otwarcie kusić, jednak ta urocza wiejska! dziewczyna sprawiała, że poczuł ból w lędźwiach.Powinien sobie I tego zakazać, ale nie potrafił.j Czy ona zdaje sobie sprawę, co z nim wyprawia?Niestety, podejrzewał, że nie.Byłoby o wiele lepiej dla niego, gdyby wiedziała.Matkowanie siostrzenicy i jego dwóm córkom mogło jej przychodzić naturalnie, ale flirtowanie z rozgrzanymi młodymi lordami - już nie.Wyobrażanie sobie, że jest inaczej, pozostawało w sferze życzeń.Bez względu na bezmiar jego frustracji i jej wdzięk, ona nie należała do tego gatunku kobiet.Nie musiał nawet zasięgać języka, żeby być tego pewnym.Powinien trzymać na wodzy swoje myśli i pamiętać, czego naprawdę potrzebuje od tej kobiety.Jeśli tylko zechce, damskie towarzystwo znajdzie gdziekolwiek.Co innego dobrą guwernantkę, która poradzi sobie z kapryśnym niemowlęciem i samowolną dziesięciolatką.Takie zdarzają się piekielnie rzadko.Najlepiej będzie, jeśli skupi się na tym, do czego najbardziej jest mu potrzebna Phoebe Churchill, i nie zaprzepaści całej sprawy tylko dlatego, że jego książę staje na baczność, kiedy ona jest w pobliżu.- Wyjdę na zewnątrz.Sprawdzęjak się ma koń - powiedział, kiedy Izzy omiotła go wzrokiem.- Nie uważa pan, że Izzy świetnie sobie radzi? - spytała Phoebe, wpatrując się w niego z napięciem.- Wydaje mi się, że ma naturalny talent do hodowli zwierząt.- Ach.tak.Owszem, ma - zgodził się, niemal w ostatniej chwili odczytując jej nieme przesłanie.- Jesteś bardzo dobra w dojeniu- pochwalił Izzy.- I bardzo bystra, skoro tak to szybko pojęłaś.Ale dziewczynka odwróciła się i skuliła chude plecy, jakby chciała się od niego odgrodzić.Cholera, ależ on jest durny w tych ojcowskich sprawach.Myśli o rozkoszach cielesnych, kiedy powinien myśleć o swoich dzieciach.Zbyt wiele myślenia o rozkoszach cielesnych- i angażowania się w nie - i oto ma troje nieślubnych dzieci.Jeśli ma uniknąć kolejnych, to niechże się skupi na tym, co ważne.Phoebe Churchill będzie idealną guwernantką.Nikim więcej.I nikim mniej.- Możemy wrócić tu jutro? - Izzy spytała Phoebe pół godziny później.Słońce już zaczynało chylić się ku zachodowi i pora było wracać do Farley Park.James czekał bez słowa na odpowiedź Phoebe.- Jestem pewna, że twój ojciec ma coś lepszego do roboty, zamiast spędzać dzień tutaj - powiedziała w końcu, kiedy nie reagował na jej spojrzenia.- Nie ma.- Dziewczynka nawet nie spojrzała na niego dla potwierdzenia.James nie dał się wyprowadzić z równowagi tym jej stwierdzeniem.Jedno krótkie popołudnie wystarczyło mu, żeby nabrać pewności, że Phoebe ma słabość do dzieci.Kiedy będzie się starał namówić ją, żeby zgodziła się zostać guwernantką, Izzy i Leya będą jego atutem.- Poza tym - ciągnęła Izzy - tylko ty potrafisz tak zrobić, żeby Leya nie płakała cały czas.Ona lubi cię bardziej niż te wszystkie suki, chciałam powiedzieć garkotłuki, to znaczy te zrzędzące staruchy w Farley Park.Helen zachichotała nerwowo na taką impertynencję, ale pod surowym spojrzeniem Phoebe zamilkła.James życzyłby sobie, żeby Izzy było równie łatwo poskromić.- Jeśli zrzędzą, to podejrzewam, że dlatego, że ty im dostarczasz powodów - powiedziała Phoebe.- Ale ty nie zrzędzisz.James udał, że kaszle, żeby pokryć śmiech.Tu cię ma, panno Phoebe Churchill.Phoebe zignorowała ostatnią uwagę dziewczynki.- Leya była nieszczęśliwa tylko dlatego, że bolał ją brzuszek.Teraz będzie o wiele bardziej zadowolona, kiedy dostanie kozie mleko zamiast krowiego.Dopilnujesz tego, prawda, Izzy?- O tak.- Izzy przycisnęła do siebie bańkę koziego mleka, którą Phoebe dała im do domu.- Każdy, kto da jej krowiego mleka, odpowie mi za to.Aleja chcę, żebyśmy tu znów przyszli jutro.Nieustępliwa jak buldog, pomyślał James.Odchrząknął.- Mam pomysł.Jeśli cię to interesuje, Izzy, od jutra zacznę uczyć cię jeździć konno.Dziewczynka spojrzała na niego z ostrożnym zainteresowaniem, ale ani trochę z takim entuzjazmem, jaki kierowała do Phoebe,- Jesteś już dość duża, żeby nauczyć się jeździć i może wpadniemy tu do panny Churchill po kozie mleko.Czy to pani odpowiada? - zwrócił się do Phoebe.Pod bacznym spojrzeniem lorda Farleya Phoebe ogarnęły mieszane uczucia.Niechciana przyjemność i niechciana panika.Splotła dłonie pod fartuchem.- Oczywiście, możecie wpaść.A ja z radością będę wam dostarczać tyle koziego mleka, ile tylko Leya potrzebuje.Czuła się jak gąska, onieśmielona i nieporadna, czego bez wątpienia oczekiwał po prostej mleczarce.Skinął głową i się odwrócił.A czego innego się spodziewała? Nie może pozwolić sobie na snucie bajek o mężczyźnie takim jak on, podczas gdy ma przed oczami żywe dowody jego swobodnego trybu życia.Patrzyły z Helen, jak wsiadł do wózka z Leyą i znów pozwolił Izzy powozić.Odpowiedziały machaniem na jego machanie, potem w milczeniu przyglądały się, jak wózek z pasażerami powoli oddala się rzadko używaną dróżką dla wozów prowadzącą do głównej drogi.Helen oparła główkę o rękę Phoebe.- Myślisz, że jego lordowska mość nauczy mnie powozić? - spytała.- A może i jeździć na koniu?Phoebe dosłyszała nutę nostalgii w głosie siostrzenicy, której wolałaby nie słyszeć.To było pierwsze prawdziwe spotkanie Helen z jakimkolwiek mężczyzną poza Martinem i pastorem Peggersonem w kościele.Ale Martin był prostoduszny jak dziecko, a pastor surowy i groźny jak babka Helen.Lord Farley natomiast był miły i łagodny wobec swoich córek.Phoebe to zauważyła; niemożliwe, żeby Helen tego nie widziała.- Lord Farley jest ważną osobą i prawdopodobnie jest bardzo zajęty, kochanie.- Tak, ale.możejeśli ładnie poproszę.- Owszem, myślę, że mógłby.Zwłaszcza jeśli postarasz się być miła dla Izzy.Helen zmarszczyła nosek, po czym westchnęła ciężko, z rezygnacją.- Dobrze, postaram się.Ale ona nie jest zbyt mila dla mnie.- Wydaje się, że się poprawia.Nie sądzisz? Po dłuższej chwili Helen skinęła głową.- Troszeczkę.Następny dzień wstał mokry i zimny, z gwałtownym wiosennym sztormem rozbijającym fale morskie o skały poniżej domu.Dla Phoebe mokre rozbryzgi i szum były znajome jak kołysanka, bardziej wichru niż deszczu.Helen z Brunonem została w domu, podczas gdy Phoebe oporządzała kozy i kury.Dziś nie będzie prania, co nie znaczyło, że nie ma innych domowych zajęć.Drewno na opał zgromadzone na zimę kończyło się, trzeba więc będzie zamówić u Martina nową dostawę, a to oznaczało dużo szycia w zamian [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl