[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiedziała, która z tych okoliczności jest bardziej krępująca.- Świetnie.Sądzę, że powinniśmy zacząć.Czy możemy pana przeprosić? - zwróciła się do pana Hawke’a.Ubrany był dziś w grafitowej barwy frak, który sprawił, że jego niebieskie oczy zyskały zdumiewający, dymny odcień.Co zresztą nie miało dla niej żadnego znaczenia.Pan Hawke wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Proszę nie zwracać na mnie uwagi.Usiądę sobie o, tam.- Zaciągnął krzesło w odległy kąt.- Nawet nie będzie pani pamiętała, że tu jestem.Chciała zaprotestować, ale jakoś nie miała ochoty robić tego w obecności brata.Skinęła krótko głową panu Hawke’owi i zwróciła się do Horace’a.Pocieszała się, że Adrian Hawke nie jest typem, który potrafiłby zbyt długo siedzieć bezczynnie w czyimś salonie.Najlepszy sposób, aby się go pozbyć, to sprawić, by zanudził się na śmierć.Jeszcze trochę, a pójdzie sobie, pozostawiając ją, by mordowała się z Horace’em.Co do jej planów w związku z bratem, to zamierzała najpierw poćwiczyć z nim sztukę konwersacji, tak by umiał uczestniczyć w każdej rozmowie, niezależnie od jej rodzaju, i zadawać dystyngowane pytania, które ośmieliłyby nawet najbardziej skrępowaną panienkę.Zdecydowała, że będzie go ukierunkowywać właśnie na dziewczęta nieśmiałe, a nie na barwne, olśniewające motyle, ozdoby wytwornego towarzystwa.Tamte można pozostawić uroczym łobuzom w rodzaju Adriana Hawke’a, lodołamaczom serc niewieścich, którzy nigdy nie kontentują się jedną kobietą.Ale tacy mężczyźni jak Horace.Choć wszystko w niej się temu sprzeciwiało, uczciwość zmuszała ją do uznania prawdy: jej brat Horace, którego tak pragnęła nienawidzić, był materiałem na dobrego małżonka.W przeciwieństwie do ojca.Nie zdawała sobie sprawy, jak długo tak stoi, wpatrując się w Horace’a.Dopiero gdy przestąpił, skrępowany, z nogi na nogę, ocknęła się.- Dobrze.A zatem zaczynamy.No cóż.Może opowie mi pan o sobie i o swoim życiu na wsi.Proszę, oto krzesło.- Dziękuję.Już miał usiąść, gdy zatrzymały go jej zmarszczone brwi.Pokręciła głową.- Nigdy proszę nie siadać jako pierwszy w towarzystwie kobiety, panie Vasterling.- Oczywiście.Wiedziałem o tym, ale.ale zapomniałem.Chyba jestem trochę zdenerwowany - dodał, uśmiechając się niepewnie.Hester usiadła, on także.Sprawiał jednak wrażenie znacznie bardziej skrępowanego niż zwykle.- Proszę opowiedzieć mi o sobie - podjęła Hester.- Mieszka pan, o ile wiem, na północy?W ponurej kamiennej fortecy, jak twierdziła matka.Ich matka.- Tak.- Horace siedział sztywno wyprostowany, nerwowo mnąc rożek zbyt opiętej na okrągłym brzuszku kamizelki.Nie, nic z tego nie będzie.Musi go jakoś rozluźnić.- Może powie mi pan coś o swoim domu? Cokolwiek, o czym ma pan ochotę rozmawiać.Horace rzucił okiem na Adriana.A przecież postanowiła go ignorować i miała nadzieję, że już sobie poszedł.Odchrząknął i zaczął:- Nasz rodowy majątek to Winwood Manor, starożytny budynek o bardzo ciekawej historii.W obrębie jego murów znajduje się stara celtycka studnia.Kiedy praprapradziadek Vasterling rozbudowywał dom, po prostu obudował studnię.Pani McKeith i jej kuchenna załoga bardzo to sobie cenią, powiadam pani.Zwłaszcza zimą.Gdy potrzebna jest woda, po prostu zbiegają schodami w dół.- Dom musi być bardzo duży.Czy utrzymują państwo dodatkową służbę?Horace pokręcił głową.- Większa część domu jest zamknięta na głucho.Zbyt wiele pokojów do ogrzania i sprzątania, rozumie pani.- O tak, rozumiem.- Matka nazywała dom zimną, wilgotną jaskinią, w której nie było nic, co mogłoby stanowić pociechę dla oczu czy ducha.- Zdaje pan sobie oczywiście sprawę, że pańska żona, to znaczy przyszła narzeczona, będzie ciekawa, jak prowadzone jest gospodarstwo domowe, a także jakie zmiany będzie mogła wprowadzić.Skinął głową ale zasępił się nieznacznie.- Tak, oczywiście.Ma pani najzupełniejszą słuszność.- A zatem, ile osób liczy służba? I czy nie będą niechętni wobec nowej pani domu?Adrian przysłuchiwał się rozmowie, słuchał odpowiedzi Horace’a, ale przede wszystkim obserwował Hester Poitevant w akcji.Wyglądała.interesująco.To było chyba najlepsze określenie, jakie mógł wymyślić.Włosy miała sczesane do tyłu, ale miękko i łagodnie.Nie upięła ich w ciasny koczek, tylko zwinęła w luźny wałek otoczony czymś w rodzaju siatki, tak że spoczywały ciężką falą na karku.Jakąż smukłą, wdzięczną miała szyję! Bez żadnych upiększeń, rzecz jasna, i suknię też miała popielatą, tę, w której widywał ją wcześniej.Prostą z kołnierzykiem; surowość kroju łagodziły jedynie trzy guziczki na staniku.Właściwie w tym kolorze było jej do twarzy, ale co do kroju, to raczej krył kobiece krągłości, niż je uwydatniał.To było rozmyślne.Teraz widział to jasno.Kto jak kto, ale ona wiedziała, jak najkorzystniej się zaprezentować.A jednak wolała tego nie robić.Najprawdopodobniej chodziło jej o to, by w oczach zleceniodawców uchodzić za osobę rzeczową i stateczną.I słusznie, mentorka nie powinna gasić strojem i urodą młodej podopiecznej.A jednak miał wrażenie, że przyswoiła sobie tę stateczność w stopniu przesadnym.Dlaczego? Była na tyle młoda i bez wątpienia atrakcyjna, że bez trudu mogłaby ponownie wyjść za mąż.A gdyby wyszła za mąż, to nie byłaby zmuszona, jak teraz, do pracy na rzecz innych.Przynajmniej odrzuciła w końcu te głupie okulary, odsłaniając oczy o rzadkim odcieniu zieleni.Miałby ochotę zajrzeć w nie głęboko, tak głęboko, by odkryć, co też się dzieje w tym jej zbłąkanym umyśle.Ale choć tak bacznie się jej przypatrywał, ani razu nie spojrzała na niego dłużej, jedynie zerknęła parę razy.Musiał przyznać, że sprawiło mu to przyjemność.A więc trochę ją skonfundował, tak? Za każdym razem jednak szybko powracała wzrokiem do Horace’a i na nowo podejmowała rozmowę.Poruszył się w przyciasnym damskim fotelu, zmieniając pozycję, i założył ręce na piersi.Można by pomyśleć, że sama zamierza wyjść za Horace’a, tak pilnie go wypytuje.Liczba służących, rozmiary domu, odległość od miasta i od najbliższych sąsiadów.Spytała go także, ile kosztuje prowadzenie domu i ile pieniędzy zostaje im na własne wydatki, przy czym i jedna, i druga suma okazała się niezwykle skromna w porównaniu ze standardami miejskimi.Nie zrobiło to jednak na niej większego wrażenia.Pytała też o szczegóły dotyczące Vasterlinga seniora: stan jego zdrowia, zaangażowanie w sprawy domu.Adrian przypuszczał, że przewidująca żona istotnie mogła pragnąć się dowiedzieć możliwie dokładnie, w co się pakuje.Bądź co bądź, małżeństwo to taki sam interes jak każdy inny.Im więcej mamy informacji, tym większa szansa, że interes będzie korzystny.A jednak niektóre pytania wdowy Poitevant były chyba niekonieczne.Miał wrażenie, że tak naprawdę nie chodziło w nich o to, by zdobyć wiadomości, które pomogą jej możliwie najlepiej ukształtować nowe wcielenie Horace’a.No, ale może ta wiedza była potrzebna jej samej? Może naprawdę ją interesował?Znowu poruszył się w fotelu, marszcząc brwi na tę myśl.Miał za sobą trudną noc.Dopiero dwa kieliszki whisky trochę go uspokoiły, ale i tak spał niespokojnie.A wszystko to dzięki Hester Poitevant.Wymyślił, że skojarzy ją z Horace’m Vasterlingiem, by wykazać, że jej poczucie wyższości wobec tego młodzieńca jest bezzasadne.A teraz irytowało go, że poświęca Horace’owi aż tyle uwagi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl