[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Artykuł w „Manchester Guardian” przyzwoicie zilustrowano litografiami opisującymi różne momenty naszej wyprawy, z których najistotniejsza była sławna fotografia mojej osoby i nieszczęsnego modelu liniowca oceanicznego Brunela.Jedyne, co mnie zaskoczyło, to wrogość, z jaką autor sportretował Travellera.Dziennikarz rozwodził się nad anarchistycznymi poglądami Travellera w sposób, który przyczynił się do rozpowszechnienia nieprzychylnych opinii na temat inżyniera, nawet w chwili jego największej chwały.Wykorzystałem wolny czas, zapoznając się szerzej z rozmaitymi anarchistycznymi myślicielami - odrzucając takich wariatów prących do rewolucji, jak Bakunin, i skupiając się na głębszych myślicielach w rodzaju Proudhona, który głosił, że żądza własności i władzy politycznej służy jedynie pobudzaniu gwałtownych i irracjonalnych ciągotek człowieka.Wydarzenia wojny europejskiej w całej rozciągłości potwierdzały tezy Proudhona i nielojalność Holdena sprawiła mi nie lada przykrość.Niemniej jednak dzięki jego relacji zyskałem przelotną sławę.Powróciłem w rodzinne pielesze, do Sussexu.Moi bliscy nie posiadali się z radości, widząc mnie całego i w dobrym zdrowiu.Przeżyłem wzruszające spotkanie z moim bratem, Headleyem.Jego pobliźniona twarz zmarszczyła się w wyrazie ukontentowania, kiedy opisywałem Josiaha Travellera, który stał się dla niego źródłem fascynacji od czasu ich jednostronnej znajomości na Krymie.Moi londyńscy przyjaciele, których paru przybyło do mnie z wizytą, nalegali, żebym powrócił w glorii chwały do stolicy, by wieść życie towarzyskie, korzystając ile wlezie ze statusu bohatera.Spojrzałem na ich twarze, które wydały mi się pełne młodości i świeżości, i odrzuciłem rozliczne zaproszenia, bynajmniej nie z racji nietypowej dla mnie skromności, doprawdy bowiem myśl o tym, że stanę się celem podziwu największych piękności sezonu, wcale nie była mi niemiła, lecz dlatego że nie mogłem otrząsnąć się z wrażenia, iż przebyte doświadczenia wykopały jakiś trudny do nazwania mur między dawnym a obecnym Edwardem.Poza tym brak pewności uczuć względem Françoise odbierał mi zdolność szybkiego i łatwego podejmowania decyzji.Chodziłem na długie samotne spacery po lasach otaczających dom rodziców, roztrząsając stan mej duszy.Odnosiłem takie wrażenie, jakbym strząsnąwszy niegdyś z butów pył Ziemi, nie potrafił dostosować mych pragnień i zachowań do tego, czym żyła reszta ludzi.I coraz bardziej doskwierał mi brak niegdysiejszych towarzyszy.Przyglądałem się barwom jesieni wyzierającym spomiędzy drzew, i zadawałem sobie pytanie, jak prezentowałyby się z dalekiej przestrzeni.Obiecałem sobie, że zajmę się sprawami tego świata, kiedy tylko przygaśnie moja sława - i rzecz jasna, przygasła, chociaż nie z powodów, które były mi miłe.W miarę bowiem jak wydłużały się jesienne noce, sytuacja Francuzów stawała się coraz bardziej rozpaczliwa.Pruskie spiżowe pierścienie wokół Paryża i Metzu ani drgnęły.Prasa manchesterska nieustannie donosiła, że głód był stałym gościem na ulicach stolicy Francji, a jeszcze bardziej wiarygodne źródła informacji podawały, że oddziały marszałka Bazaine’a w Metzu tkwią po uszy w błocie i obecnie trudno nawet mówić o możliwości samoobrony, a co dopiero oswobodzeniu Paryża.Rozczytywałem się w tych doniesieniach z chorobliwie mroczną fascynacją, podczas gdy główni komentatorzy roztrząsali opcje i niebezpieczeństwa stojące przed Gladstone’em i jego rządem.Zgadzano się powszechnie, że ludzie cywilizowani nie mogą ponownie sięgnąć po broń antylodową.Niemniej jednak nadeszła chwila przełomowej próby i wyglądało na to, że przybywa zwolenników jakiejś formy interwencji, zanim cenna i wątła równowaga sił w Europie runie na zawsze.Przeciwni interwencji byli ci, którzy pamiętając Bonapartego, nie chcieli wkraczać między przeciwników, i stawać po stronie obleganej Francji.Ekstremistami tego skrzydła byli Synowe Gaskonii i im podobni, którzy głośno domagali się od rządu, żeby Wielka Brytania zademonstrowała swoją oczywistą potęgę, nie po to jednak, aby przywrócić pokój, lecz żeby narzucić porządek walczącym plemionom Europy.Wydawało się, że ci zdecydowani dżentelmeni zyskują coraz większe poparcie i krążyły plotki, iż nawet sam król sympatyzuje z ich poglądami.Czytając przygnębiające materiały, wspominałem moje rozmowy z Bourne’em w „Faetonie” [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl