[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pierœcieñ ca³kiem siêzsun¹³.By³ nieco zbyt du¿y, by zmieœciæ siê miêdzy deskami, i oczywiœcie nieda³ siê wci¹gn¹æ.Le¿a³ tam.Teraz ju¿ tylko on pozosta³ z Deke'a.Deke znikn¹³.Koniec zciemnow³osymi dziewczynami o sennych oczach, koniec ze strzelaniem z mokregorêcznika w go³y ty³ek Randy'ego, gdy ten wychodzi³ spod prysznica, koniec zszalonymi biegami z pi³k¹ ze œrodkowego pola, gdy fani zrywali siê z miejsc, amajoretki wywija³y zwyciêskie fiko³ki po bokach boiska.Koniec z przeja¿d¿kamicamaro po zmroku i z Thin Lizzy, rycz¹cym og³uszaj¹co "The Boys Are Back inTown" z g³oœnika magnetofonu.Cisco Kid odszed³.I wówczas znów rozleg³ siê ów cichy szorstki szelest - k³¹b p³Ã³tna przeci¹ganypowoli przez w¹skie okienko.Randy sta³ boso okrakiem na dwóch deskach.Kiedy spojrza³ w dó³, odkry³, ¿eszpary po obu stronach jego nóg wype³ni³a nagle lœni¹ca ciemnoœæ.Wytrzeszczy³oczy, przypominaj¹c sobie strugê krwi wystrzeliwuj¹c¹ z ust Deke'a i ga³kioczne wypchniête jak na sprê¿ynach, gdy krwotoki zamienia³y jego mózg w krwaw¹miazgê.To mnie czuje.Wie, ¿e tu jestem.Czy mo¿e wejœæ na górê? Czy przedostanie siêprzez szpary? Potrafi to? Potrafi?Patrzy³ w dó³, zapominaj¹c o wci¹¿ trzymanym w rêkach bezw³adnym ciê¿arze,zafascynowany przeraŸliw¹ wag¹ pytania.Zastanawia³ siê, co by poczu³, gdyby tocoœ zala³o jego stopy i wczepi³o siê w nie.Czarna lœni¹ca masa dŸwignê³a siê niemal do krawêdzi desek (Randy, nie zdaj¹csobie nawet sprawy, uniós³ siê na palcach), a potem znów opad³a.Ponownierozleg³ siê szmer mokrego p³Ã³tna i nagle Randy ujrza³ j¹ na wodzie, wielk¹czarn¹ plamê, ciemny pieprzyk o œrednicy piêciu metrów.Plama unosi³a siê iopada³a, wraz z ³agodnymi falkami, wznosi³a siê i opada³a, wznosi³a i opada³a,a gdy Randy dostrzeg³ na jej powierzchni pulsuj¹ce kolory, natychmiast odwróci³wzrok.Ostro¿nie po³o¿y³ LaVerne i gdy tylko jego miêœnie odprê¿y³y siê lekko, rêcezaczê³y gwa³townie dygotaæ.Pozwoli³ im.Ukl¹k³ obok niej; rozrzucone w³osydziewczyny tworzy³y na bia³ych deskach asymetryczny ciemny wachlarz.Klêcza³ iobserwowa³ ciemny pieprzyk na wodzie, gotów znów j¹ dŸwign¹æ, gdyby tamten choædrgn¹³.Zacz¹³ lekko klepaæ j¹ po twarzy, najpierw jeden policzek, potem drugi, tam i zpowrotem, niczym sekundant, próbuj¹cy ocuciæ boksera.LaVerne nie chcia³a siêockn¹æ.LaVerne nie chcia³a przejœæ linii startu i odebraæ dwustu dolarów albowybraæ pytania za czterysta.LaVerne zobaczy³a ju¿ dosyæ.Lecz Randy nie móg³pilnowaæ jej ca³¹ noc, podnosz¹c niczym ¿eglarski worek za ka¿dym razem, gdy tarzecz siê ruszy³a (a nie zapominajmy, ¿e nie móg³ przygl¹daæ siê plamie zbytd³ugo).Zna³ jednak pewn¹ sztuczkê.Nie nauczy³ siê jej w college'u, lecz odprzyjaciela starszego brata.Przyjaciel ów by³ sanitariuszem w Wietnamie i zna³mnóstwo u¿ytecznych sztuczek - jak wy³apywaæ wszy z ludzkiej g³owy i urz¹dzaæim wyœcigi w pude³ku zapa³ek, jak wzmacniaæ kokainê pigu³k¹ przeczyszczaj¹c¹albo zaszywaæ g³êbokie skaleczenia zwyk³¹ ig³¹ i nitk¹.Pewnego dnia rozmawialio sposobach cucenia pijanych w trupa ludzi, tak by owi pijani w trupa ludzienie zadusili siê w³asnymi wymiocinami, jak zrobi³ to Bon Scott, wokalistaAC/DC.- Chcesz szybko kogoœ ocuciæ? - spyta³ przyjaciel dysponuj¹cy katalogiemu¿ytecznych sztuczek.- Spróbuj tego.- I opowiedzia³ Randy'emu o sposobie,którego ten obecnie u¿y³.Nachyli³ siê i z ca³ych si³ ugryz³ LaVerne w ucho.Do jego ust siknê³a gor¹ca gorzka krew.Powieki LaVerne unios³y siê gwa³townieniczym rolety.Krzyknê³a ochryp³ym szorstkim g³osem i uderzy³a go.Randy uniós³wzrok.Dostrzeg³ jedynie kawa³ek plamy, reszta by³a ju¿ pod tratw¹.To coœporusza³o siê z niesamowit¹, przera¿aj¹c¹, bezszelestn¹ prêdkoœci¹.Ponownie dŸwign¹³ LaVerne i jego miêœnie zaprotestowa³y gwa³townie, skrêcaj¹csiê w twarde sup³y.Dziewczyna t³uk³a go w twarz.Jeden cios trafi³ w obola³ynos i Randy ujrza³ przed oczami czerwone gwiazdy.- Przestañ! - wrzasn¹³ szuraj¹c stopami po deskach.- Przestañ, dziwko, to znówjest pod nami.Przestañ, do kurwy nêdzy, albo ciê upuszczê, przysiêgam naBoga!Natychmiast przesta³a wymachiwaæ rêkami, oplataj¹c nimi jego szyjê wrozpaczliwym uchwycie ton¹cego.W migotliwym blasku gwiazd jej oczy lœni³ybiel¹.- Przestañ! - Nie pos³ucha³a.- Daj spokój, LaVerne, dusisz mnie!Ucisk wzmóg³ siê.W jego umyœle zap³onê³a panika.G³uchy stukot beczek sta³ siêmiêkszy, st³umiony - zapewne sprawi³a to plama.- Nie mogê oddychaæ.Lekko zwolni³a uœcisk.- Pos³uchaj.Zamierzam ciê postawiæ.Nic ci nie bêdzie, jeœli tylko.Ale ona us³ysza³a tylko "ciê postawiæ" i rêce ponownie zacisnê³y siê niczymœmiertelna obrêcz wokó³ jego szyi.Prawa d³oñ Randy'ego podtrzymywa³a plecydziewczyny.Zakrzywi³ szponiasto palce i zadrapa³ j¹ z ca³ej si³y.LaVernemachnê³a nogami, zawodz¹c piskliwie i przez sekundê niemal straci³ równowagê.Poczu³a to.Strach bardziej ni¿ ból sprawi³, ¿e przesta³a siê szarpaæ.- Staniesz na deskach.- Nie! - Jego policzek owia³o powietrze, gor¹ce niczym pustynny wiatr.- Nie mo¿e ciê dopaœæ, jeœli staniesz na deskach.- Nie, nie puszczaj mnie, to mnie z³apie.Wiem, ¿e to zrobi, wiem.Znów rozdar³ paznokciami jej plecy.Wrzasnê³a z wœciek³oœci, bólu i strachu.- Stañ albo ciê rzucê, LaVerne.Opuœci³ j¹ powoli, ostro¿nie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl