[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dałbym sobie nawet wyrwać, ale nie umiem udawać.Błagam cię, idź, bo inaczej nie ruszymy z miejsca.To przecież bardzo ważne.Karioka roześmiała się.Wiesz, że to nawet zabawne.Będzie heca.Julek miał ochotę rzucić się jej na szyję.Jesteś najmorowsza dziewczyna na świecie.Nie wygłupiaj się.Zbliża się już czwarta, trzeba tam iść.Masz pietra?- Nie.Ale jeżeli ten dentysta wyrzuci mnie za drzwi, to na twoją odpowiedzialność.Ruszyli w stronę Walecznych.Zatrzymali się dopiero przed furtką prowadzącą do domu dentysty.- Trzymaj się, Karioka - wyszeptał z przejęciem Julek.- Czekam tu na rogu.- Nie martw się, dam sobie radę.Masz czystą chustkę? Daj.Karioka przytknęła podaną sobie chustkę do policzka, skrzywiła się płaczliwie i zaczęła pojękiwać.Julek roześmiał się.- Świetnie.Można powiedzieć, że masz zapalenie okostnej.Tylko pamiętaj, staraj się przynieść jak najwięcej informacji.Mrugnęła porozumiewawczo, odwróciła się i ruszyła w stronę wejściowych drzwi.Po chwili zniknęła w ciemnym korytarzu.Na końcu korytarza spostrzegła następne drzwi, na których widniała tabliczka z nazwiskiem dentysty i z napisem: Poczekalnia.Zatrzymała się na chwilę, lecz wnet nacisnęła energicznie klamkę i weszła do środka.Poczekalnia była niewielka.W kącie stał okrągły stolik zarzucony starymi tygodnikami ilustrowanymi, a przy stoliku siedziały już trzy osoby.Starszy pan w okularach, młodzieniec z łuszczącą się od opalenizny twarzą i tęga kobieta w koronkowej bluzce.Karioka wsunęła się na palcach.W tej samej chwili spojrzenia czekających pobiegły na jej spotkanie.Dziewczyna zrobiła tak bolesną minę, jak gdyby rozbolały ją wszystkie zęby, a potem dla spotęgowania wrażenia jęknęła głucho i żałośnie.Efekt był natychmiastowy.Młodzieniec o łuszczącej się twarzy zerwał się z krzesła i zaofiarował jej miejsce.Karioka skinęła mu z wdzięcznością głową.Za chwilę wyszeptała głosem pełnym cierpienia:- Dziękuję panu, ale jak siedzę, to mnie jeszcze bardziej bolą - i jeszcze raz jęknęła długo i przeciągle.Starszy pan posłał jej pełne współczucia spojrzenie.Zapalenie?Tak - wyszeptała - całą noc nie mogłam spać.Trzeba było przykładać lód.Przykładałam.Nic nie pomagało.Biedactwo.Biedactwo - powtórzyła z przekąsem tęga kobieta w koronkowej bluzce, a jej małe świdrujące oczka błysnęły zawistnie.- Trzeba dbać o zęby, a nie jęczeć.Jęczenie nic nie pomoże.Pewno od trzech lat nie była u dentysty.Taka to dzisiaj młodzież.A teraz to jeszcze będzie chciała, żeby ją puścić poza kolejką.Jegomość w okularach chrząknął znacząco.Nie widzi pani, jak ona cierpi? Ja nie mam nic przeciwko temu, żeby ją pan doktor przyjął przed nami.Pewno - dodał młodzieniec opalony jak czerwonoskóry Indianin.- Nie może czekać.Ja też nie mam nic przeciwko.A ja mam - łypnęła zawistnie kobieta.Karioka wiedziała, że za chwilę pokłócą się o nią.Chciała przyjść z pomocą dwóm panom, którzy okazali jej tyle serca.Jęknęła więc jeszcze głośniej.W drzwiach gabinetu ukazała się łysa czaszka dentysty.- Co się stało? - zapytał cicho, lecz stanowczo.Pod Karioka ugięły się nogi.Poczuła się nagle tak nieszczęśliwa i zagubiona, że nie musiała się zbytnio wysilać, by wydobyć z siebie jęk, który potrafiłby wzruszyć najtwardszego człowieka.Dentysta zbliżył się do niej.Był niski, pulchny.Miał małe, przekrwione oczy, a z uszu sterczały mu pęczki włosów.Położył rękę na jej ramieniu.Czy panienka ma zamówioną wizytę? - zapytał łagodnie.Nie - zaszlochała - ale wścieknę się za chwilę, jeśli mnie pan doktor nie przyjmie.Lekarz zwrócił się do pacjentów:- Państwo pozwolą, to jakiś nagły wypadek, wymagający natychmiastowej interwencji.Karioka znalazła się w gabinecie.Dopiero teraz uprzytomniła sobie, co jej grozi.Na widok dentystycznego fotela ugięły się pod nią nogi.Z półek oszklonej szafki połyskiwały pincety, szczypce, cążki, dłutka - niby złowieszcze narzędzia tortur.Doktor zakasał rękawy i mył pospiesznie ręce w porcelanowej umywalce.Karioce pociemniało w oczach.Żałowała tej nieszczęsnej chwili, kiedy zgodziła się na tę awanturniczą eskapadę.Nie wiedząc, co robić, dokąd uciekać, jęknęła jeszcze bardziej grobowo.- Siadaj, moje dziecko - usłyszała spokojny głos dentysty.- I proszę cię, nie histeryzuj, bo takiej dorosłej pannie nie wypada.Zaraz zobaczymy, co ci dolega.Karioka zamknęła oczy i powiedziała w myśli: „Wszyscy świeci, ratujcie!” Wyczuła, że dentysta zbliża się do niej.- Otwórz usta.Zamiast otworzyć, zacisnęła jeszcze bardziej.- Bez histerii, moja droga! - krzyknął dentysta.- Otwieraj usta i pokaż, który to ząb.Karioka otworzyła usta, a potem, nie wiedząc, co robić, pokazała palcem na dolny ząb trzonowy z prawej strony.Dentysta dotknął go lekko.Ten?Ten - odparła z ulgą.- Dziecko, przecież to zupełnie zdrowy ząb - usłyszała głos dentysty.Otworzyła oczy i spojrzała na doktora Sacharkiewicza.- Pan doktor jest chyba cudotwórcą.Dotknął pan tylko i natychmiast przestało boleć.Na pulchnej twarzy dentysty odbiło się zdumienie.- Nie rozumiem.- wyszeptał.- Przed chwilą jęczałaś z bólu, a teraz.E, moja panno!Kiedy naprawdę bardzo mnie bolało, a teraz przestało.Pan doktor zatrząsł się z oburzenia.Moja panno, dosyć tych żartów.Proszę się nie denerwować - przerwała mu zeskakując beztrosko z fotela tortur.- Rozbębnię po całej Saskiej Kępie, że pan doktor jest najlepszym dentystą.Tego już za wiele - doktor uniósł ręce takim ruchem, jakby chciał sobie rwać włosy, których nie miał.Dziewczyna uśmiechnęła się rozbrajająco.I w ogóle proszę na mnie nie krzyczeć.Wiem, że ma pan przykrości.Podobno zdmuchnęli sprzed pana domu volkswagena.Ciekawa jestem, kto był tym pechowcem, którego tak paskudnie urządzili?Blada twarz cudotwórcy stała się nagle buraczkowa, a jego łagodne oczy błysnęły gniewnie.Schwycił dziewczynę za ramię i pchnął w kierunku poczekalni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl