[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jesteœ w b³êdzie, mój kuzynie - powiedzia³ spokojnie major - wymawia siê toAyrton, ale pisze siê "Ben Joyce"!Przypisy[1] Balance-fish (Squalus Zygaena, Lin.) nazwany jest przez marynarzyangielskich od tego, ¿e g³owa jego ma kszta³t wagi albo raczej kszta³tpodwójnego m³ota.Do tej¿e w³aœnie przyczyny we Francji nazywaj¹ go M³otem(requin-marteau), a w Niemczech podobnie Hammerfisch.Z polskich naturalistów,Kluk nazwê Squalus t³umaczy³ przez Ludojad, a Waga przez ¯ar³acz.[2] Wyrazy sink, aland, that, and, lost, znacz¹; zaton¹æ, na l¹d, ten, i,zagubiony.Skipper nazywa siê w Anglji kapitan marynarki handlowej.Monitionznaczy ostrze¿enie, zawiadomienie; assistance: pomoc lub ratunek.[3] W czwartej swej podró¿y Krzysztof Kolumb mia³ cztery okrêty, z którychnajwiêkszy bra³ 70, a najmniejszy 50 tylko ton ³adunku.[4] 17 mil, czyli 17 wêz³Ã³w; a poniewa¿ mila morska ma 1852 metry, szybkoœæwiêc jego przekracz³a 32 kilom.na godzinê [5] Pipa = 50 hektolitrom, czyli1250 garncom.[6] Nie wszyscy.Balbos odkry³ ocean Spokojny, nie p³yn¹c wzd³u¿ wybrze¿ypo³udniowej Ameryki.Ojeda, Bestidas, Wespucjusz docierali tylko do ujœciaOrinoko (P.T.).[7] Verne pope³ni³ tu niedok³adnoœæ.Tow.Indyj Wschodnich posiada³o monopolhandlu z Indjami drog¹ wschodni¹.Droga zaœ zachodnia przez cieœninêMagellañsk¹ by³a w rêkach Hiszpanów.Wobec tego wspó³zawodnicy Towarzystwaszukali drogi innej (P.T.).[8] S³awny bokser londyñski.Dzieci kapitana Granta cz.3Juliusz VerneXLVI.ZEALAND I ALAND Wymówienie nazwiska Ben Joyce wstrz¹snê³o wszystkich, jakuderzenie gromu.Ayrton nagle siê wyprostowa³.W rêce trzyma³ rewolwer.Hukn¹³strza³.Glenarvan upad³, trafiony kul¹.Nazewn¹trz da³o siê s³yszeæ kilkawystrza³Ã³w.John Mangles i majtkowie, och³on¹wszy ze zdziwienia, chcieli siê rzuciæ na BenJoyce'a; lecz zuchwa³y zbrodniarz uciek³ ju¿ i po³¹czy³ siê ze sw¹ band¹,czatuj¹c¹ na brzegu lasu gumowego.Namiot nie ochrania³ dostatecznie od strza³Ã³w.Trzeba siê by³o cofaæ.Glenarvan, lekko raniony, powsta³.- Do wozu, do wozu! - wo³a³ John Mangles - ci¹gn¹c lady Helenê wraz z Marj¹Grant, które wkrótce znalaz³y siê bezpieczne poza mocnemi œcianami wozu.Wtedy dopiero John, major, Paganel i majtkowie porwali strzelby, gotowi daæodpór zbójcom.Glenarvan i Robert pozostali przy kobietach, a p.Olbinettprzy³¹czy³ siê do obroñców.Wszystko to sta³o siê b³yskawicznie.John Mangles obserwowa³ pilnie brzeg lasu.Za przybyciem herszta bandy, strza³y usta³y nagle.Chwilowo g³êbokie nasta³omilczenie.Ob³oczki bia³ego dymu jeszcze rysowa³y siê pomiêdzy ga³êŸmi drzewgumowych, wysokie zaroœla gastrolabium sta³y nieporuszone; znik³y narazwszelkie oznaki ataku.Major i John Mangles posunêli siê na rekonesans a¿ do wielkich drzew.Nie by³otam jednak nikogo.Widnia³y jeno liczne œlady kroków i tlej¹ce siê flejtuchy,œwie¿o ze strzelb wypad³e.Major, jako cz³owiek przezorny, przygasi³ je nog¹,bo dosyæ by³o najmniejszej iskierki, aby w tym lesie suchych drzew wznieciæpo¿ar straszny i niebezpieczny.- Zbrodniarze uciekli - mówi³ major - i w³aœnie to ich zniknienie mocno mnieniepokoi.Wola³bym patrzeæ im w oczy.Lepszy jest tygrys w otwartejp³aszczyŸnie, ani¿eli w¹¿ ukryty w trawie.Przebiegnijmy te krzaki naoko³owozu.Major i John przejrzeli okolicê, lecz od skraju lasu a¿ do brzegu Snowy ¿adnegonie napotkali zbójcy.Banda Ben Joyce'a znik³a, jak stado ptaków drapie¿nych;znikniêcie to jednak by³o tak dziwne, ¿e tem wiêksz¹ czujnoœæ nakazywa³o - irzeczywiœcie miano siê na bacznoœci.Wóz, jako miejsce ufortyfikowane, sta³ siêœrodkowym punktem obozowiska, a stra¿ nieustann¹ pe³nili dwaj ludzie,zmieniaj¹cy siê co godzina.Pierwszem staraniem lady Heleny i Marji Grant by³o opatrzyæ ranê lordaGlenarvana.Gdy pad³ ugodzony kul¹, przera¿ona lady Helena zaraz pobieg³a doniego.Wobec niebezpieczeñstwa, odwa¿na ta kobieta potrafi³a pokonaæ sw¹rozpacz i co prêdzej odprowadzi³a mê¿a do wozu.Tam obna¿ono ramiê skaleczone,a major, obejrzawszy ranê, przekona³ siê, ¿e kula rozdar³a je, nie dotar³szy downêtrza.Ani koœci, ani musku³y nie by³y naruszone.Z rany s¹czy³a siê krewobficie, lecz Glenarvan uspokoi³ swych przyjació³, pokazuj¹c im, ¿e mo¿eswobodnie poruszaæ palcami i ca³¹ rêk¹, a po opatrzeniu rany prosi³, aby siêwiêcej nim nie zajmowano.Oprócz Wilsona i Mulradyego, stoj¹cych na stra¿y, wszyscy podró¿ni zgromadzilisiê oko³o wozu, celem wspólnej narady.Majora proszono, aby rzecz ca³¹wyjaœni³.Przed rozpoczêciem opowiadania, Mac Nabbs uwiadomi³ najprzód kobiety o tem,czego nie wiedzia³y: to jest o ucieczce z Perth bandy z³oczyñców, o ukazaniusiê ich w prowincji Wiktorji i udziale w okropnym wypadku na drodze ¿elaznej.Pokaza³ im ów numer Australian and New Zealand Gazette, kupiony w Seymur, idoda³, ¿e policja na³o¿y³a cenê na g³owê Ben Joyce'a, niebezpiecznego bandyty,którego tak okropnie ws³awi³y zbrodnie, od pó³tora roku bezkarnie spe³niane.Ale jakim¿e sposobem Mac Nabbs pozna³ tego Ben Joyce'a w Ayrtonie,kwatermistrzu z jachtu Britannia? Tego w³aœnie wszyscy byli bardzo ciekawi.Od pierwszego zaraz spotkania major, instynktem jakimœ wiedziony, nie ufa³Ayrtonowi.Kilka nic napozór nieznacz¹cych faktów, spojrzenie, wymienionepomiêdzy kwatermistrzem i kowalem z Wimerra River, unikanie w drodze miast imiasteczek, nalegania jego co do sprowadzenia Duncana, dziwna i niepojêtaœmieræ zwierz¹t, jego staraniom powierzonych, nareszcie nieopisany brakszczeroœci w postêpowaniu - wszystkie te szczegó³y razem wziête zwolna obudzi³ypodejrzenia majora.Nie móg³ jednak¿e sformu³owaæ jeszcze wyraŸnego oskar¿enia.Sta³o siê todopiero po wypadkach nocy minionej.Mac Nabbs, pe³zaj¹c wœród wysokich i gêstych zaroœli, w odleg³oœci pó³ mili odobozowiska napotka³ owe cienie podejrzane, które tak obudzi³y jego uwagê.Roœliny fosforyczne rzuca³y s³abe œwiate³ka wœród ciemnoœci.Trzej ludzie badali przy tych œwiate³kach œlady, œwie¿o na grunciepozostawione; pomiêdzy nimi Mac Nabbs pozna³ kowala z Black Point."To oni!" -mówi³ jeden."Tak jest" - odpowiedzia³ drugi - "oto podkowa kszta³tu liœciakoniczyny.To tak od samej Wimerra.Wszystkie konie pozdycha³y.Trucizna jestniedaleko.Mo¿naby ni¹ ogo³ociæ z koni kawalerjê ca³ego œwiata.Co to zawyborna i po¿yteczna roœlina to gastrolabium!" - Potem zamikli - mówi³ MacNabbs - i odeszli.- Poszed³em za nimi, bo by³em ciekawy.Wkrótce wznowilirozmowê."Zrêcznyto cz³owiek ten Ben Joyce - rzek³ kowal - znakomitykwatermistrz ze swoim konceptem rozbicia siê okrêtu.Jeœli jego projekt siêuda, bêdzie to gratk¹ nielada.Ca³y szatan ten Ayrton!" "Nazywaj go Ben Joyce -mówi³ drugi - zas³u¿y³ na to nazwisko!" - W tej chwili - opowiada³ dalej major- ³otry opuœcili lasek gumowy.Wiedzia³em wszystko, com chcia³ wiedzieæ, ipowróci³em do obozu z tem mocnem przekonaniem, ¿e nie wszyscy zbrodniarze,skazani na wygnanie, staj¹ siê moralniejsi pod wp³ywem klimatu australijskiego,pomimo teorji szanownego Paganela.Major umilk³, towarzysze jego rozmyœlali tymczasem w cichoœci [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl