[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Abyrzecz zbadaæ dok³adnie, nale¿a³o go rozkrêciæ.Król da³ na to zezwolenie ikowale wziêli siê do roboty; pancerze pêk³y pod ich m³otami i przedstawionokrólowi ociek³e oliw¹, niewielkie œrubki, w samej rzeczy pokryte plamkamib³êkitnego koloru.Wiêc chocia¿ Doradca uleg³ w trakcie badañ kompletnemuzniszczeniu, król uspokoi³ siê, ¿e dzia³a³ s³usznie.W tydzieñ potem sam Trurl pojawi³ siê u bram pa³acowych i poprosi³ o audiencjê.Król zamierza³ zrazu œci¹æ go bez widzenia, ale zdziwiony takim nadmiarembezczelnoœci, kaza³ sprowadziæ konstruktora przed swoje oblicze.- Królu! - rzek³ ów, ledwo wszed³szy do sali tronowej, pe³nej dworaków.-Sporz¹dzi³em ci Doradcê Doskona³ego, a tyœ u¿y³ go po to, by wyzuæ mnie znale¿noœci, jak¹ by³eœ mi winien, mniemaj¹c, nie bez s³usznoœci, i¿ potêgarozumu, jaki ci ofiarowa³em, bêdzie dobrym puklerzem przeciwko wszelkim atakom,co tym samym udaremni wszelk¹ próbê mej pomsty.Daj¹c ci rozumnego Doradcê, nieuczyni³em wszak¿e rozumnym ciebie samego i na to liczy³em, poniewa¿ tylko ten,kto sam jest choæ trochê rozumny, potrafi s³uchaæ rozumnych rad.W sposóbm¹dry, uczony, wyrafinowany nie mog³em Doradcy zniszczyæ.Uczyniæ to mog³emtylko sposobem prymitywnym, têpym i tak g³upim, aby siê wydawa³nieprawdopodobny.Listy nie by³y ¿adnymi szyframi; Doradca by³ ci wierny dokoñca; o tych œrubkach, jakie spowodowa³y jego kres, nic nie wiedzia³, bo by³otak, ¿e podczas monta¿u wpad³y mi one przez przypadek do bañki z lakierem iprzypadkowo sobie o tym - w porê - przypomnia³em.Dziêki temu g³upota ipodejrzliwoœæ zmog³y rozum i oddanie, i sam podpisa³eœ wyrok na siebie.Oddaszmi teraz sto worów z³ota nale¿noœci oraz drugich sto za czas, jaki straci³em,aby zyskaæ zap³atê.Jeœli tego nie uczynisz, zginiesz ty i ca³y dwór twój,albowiem nie masz ju¿ przy boku twym Doradcy, co by ciê móg³ przede mn¹obroniæ!Król rykn¹³ z wœciek³oœci i stra¿ na jego skinienie rzuci³a siê, by na miejscuzg³adziæ zuchwalca, lecz halabardy, lec¹c ze œwistem, przeciê³y postaækonstruktora, jakby by³a powietrzem.Odskoczyli przera¿eni siepacze, a Trurl,rozeœmiawszy siê, rzek³:- Mo¿ecie miê siekaæ do woli, poniewa¿ jestem tu tylko jako z³uda, uczynionasposobem telewizyjnie zdalnym, naprawdê bowiem bujam wysoko nad planet¹ wkorabiu i bêdê z niego opuszcza³ przeraŸliwe ³adunki œmiercionoœne na pa³ac,jeœli nie otrzymam mej nale¿noœci.Za czym, nim jeszcze skoñczy³ mówiæ, rozleg³ siê okropny grzmot i eksplozjazatrzês³a ca³ym pa³acowym budynkiem; dworacy rzucili siê w pop³ochu doucieczki, król zaœ, omdlewaj¹c ze wstydu i wœciek³oœci, musia³ wyp³aciæTrurlowi ca³¹ jego nale¿noœæ.Klapaucjusz, pos³yszawszy o takim obrocie spraw, i to od samego Trurla, kiedyten wróci³ do domu, spyta³ go, czemu u¿y³ owej metody prymitywnej i - jak samj¹ nazwa³ - g³upiej, mog¹c pos³u¿yæ siê listem, który kry³by w sobie jakiœrzeczywisty szyfr.- Obecnoœæ szyfru ³atwiej by³oby Doradcy wyt³umaczyæ królowi ani¿eli jegonieobecnoœæ - odpar³ rozumny konstruktor.- £atwiej zawsze przyznaæ siê dopewnego postêpku ani¿eli udowodniæ, ¿e siê go nie pope³ni³o.W szczególnoœciobecnoœæ szyfru by³aby rzecz¹ prost¹; natomiast jego nieobecnoœæ prowadzi³a dokomplikacji, poniewa¿ naprawdê jest tak, ¿e ka¿dy tekst mo¿na rekombinacjamizamieniæ w jakiœ inny, zwany anagramem, i takich rekombinacji mo¿e byæ bardzowiele; otó¿, aby wszystko to wyjaœniæ, nale¿y uciec siê do t³umaczeñprawdziwych, lecz zawik³anych, których tego by³em pewien, ograniczony umys³króla nie pojmie.Powiedziano kiedyœ, ¿e by poruszyæ planetê, doœæ znaleŸæpunkt oparcia poza ni¹; tak i ja, pragn¹c obaliæ rozum, który by³ doskona³y,musia³em znaleŸæ punkt oparcia, a by³a nim g³upota.Tu pierwsza maszyna skoñczy³a sw¹ opowieœæ, sk³oni³a siê nisko Genialonowi is³uchaczom, po czym skromnie odst¹pi³a w k¹t jaskini.Król wyrazi³ zadowolenie z tej pouczaj¹cej historii i spyta³ Trurla:- Powiedz, proszê, mój konstruktorze, czy maszyna opowiada to, czegoœ ty j¹nauczy³, czy te¿ Ÿród³a jej wiedzy mieszcz¹ siê poza tob¹.A tak¿e, oœmielê siêzauwa¿yæ, ¿e historia, któr¹ us³yszeliœmy, jakkolwiek pouczaj¹ca i wdziêczna,nie wydaje siê zupe³na, nie dowiedzieliœmy siê bowiem nic o dalszych losachWielowców i ich g³upiego króla.- Panie - rzek³ Trurl - maszyna opowiada prawdê, poniewa¿ jej ssawkêinformacyjn¹ przystawi³em sobie do g³owy tu¿ przed przybyciem do ciebie, izaczerpnê³a stamt¹d moich wspomnieñ.Uczyni³a to jednak sam¹, wiêc nie wiem,które z mych wspomnieñ wch³onê³a; nie mo¿na zatem powiedzieæ, abym ja j¹umyœlnie czegokolwiek nauczy³, ale nie mo¿na rzec równie¿, ¿e Ÿród³a jej wiedzymieszcz¹ siê poza mn¹.Co do Wielowców, to istotnie opowieœæ nie mówi o«dalszymich losie, poniewa¿ wszystko daje siê opowiedzieæ, ale nie wszystko - u³adziæ.Gdyby to, co siê tu teraz dzieje, nie by³o rzeczywistoœci¹, lecz tylkoopowieœci¹ wy¿szego niejako rzêdu, która zawiera w sobie opowieœæ maszyny,jakiœ s³uchacz móg³by spytaæ, czemu ty i twoi przyjaciele jesteœcie kulistegokszta³tu - aczkolwiek kulistoœæ owa ¿adnej nie zdaje siê pe³niæ funkcji wopowiadaniu i jest niejako dodatkiem zgo³a niepotrzebnym.Zadziwili siê bystroœci konstruktora królewscy przyjaciele, a sam królpowiedzia³ z szerokim uœmiechem:- S³owa twoje nie s¹ pozbawione s³usznoœci.Co siê tyczy wszak¿e naszychkszta³tów, mogê wyjawiæ ci ich pochodzenie.Bardzo dawno temu wygl¹daliœmy, tojest - przodkowie nasi wygl¹dali inaczej, powstali bowiem z woli istottrzêskich, zwanych te¿ bladymi, które zbudowa³y ich na w³asny obraz ipodobieñstwo; mieli tedy rêce, nogi, g³owê i korpus, który to wszystko spaja³.Lecz, wyzwoliwszy siê od swoich stwórców, pragn¹c nawet w samych sobieunicestwiæ œlady owego pochodzenia, kolejno przekszta³ca³y siê generacje mychprzodków, a¿ osi¹gnê³y stan kuli; a czy sta³o siê dziêki temu dobrze, czy Ÿle,dosyæ, ¿e siê sta³o [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl