[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem wystarczy przejść się ulicą, posiedzieć na ławce w parku czy na skwerze, przejechać się tramwajem, autobusem czy pociągiem, zwłaszcza podmiejskim - by stwierdzić, że pod tym względem jest u nas bardzo źle.Konstatując ten fakt, nie odkrywamy tu oczywiście Ameryki: rzecz jest znana i stanowi od dość dawna przedmiot troski językoznawstwa normatywnego i wszystkich miłośników ojczystego języka.Spośród wielu nasuwających się spraw ograniczymy się tu do jednej.Jest nią panoszenie się językowego chamstwa (a chamstwo jest zawsze przeciwieństwem kultury), wyrażającego się w nagminnym używaniu w miejscach publicznych wyrazów nieprzyzwoitych, obscenicznych (pornofemizmów, jak się je niekiedy nazywa) - i to nawet nie na oznaczenie odpowiednich desygnatów, lecz w funkcji “przerywników" czy “przecinków", tzn.tak samo, jak używa się takich “pustych" znaczeniowo wyrazów jak prawda, nieprawdaż, wiesz, rozumiesz itp.Najczęstszym - i dziś już chyba, niestety, stosunkowo najłagodniejszym - z tych “przerywników" jest wyraz kurwa.Jesteśmy dalecy od tego, żeby - jak się tego niektórzy w przesadnej gorliwości domagają - próbować usunąć ten wyraz z naszego języka.Skoro istnieje desygnat, musi istnieć i wyraz, a potrzeby ekspresywne języka wymagają, żeby - niezależnie od istnienia i przydatności różnego rodzaju eufemizmów, omówień, określeń oględnych i złagodzonych - był także wyraz nazywający rzecz wprost i bez ogródek.No bo jakże w końcu nazwać kobietę, której postępowanie kwalifikuje ją do takiego określenia, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi silne zaangażowanie emocjonalne (gniew, oburzenie, wściekłość itp.) - jeśli nie kurwą? Przecież nie prostytutką, bo to nie to samo (prostytutka to zawód, a kurwa to charakter - według powszechnie znanego celnego powiedzenia) i nie osobą lekkich obyczajów, podejrzanej konduity, złego prowadzenia itp., bo te eufemistyczne określenia pozbawione są zupełnie ładunku ekspresywnego zawartego w wyrazie kurwa.Na marginesie już dodajmy, że wyraz nie jest bynajmniej wynalazkiem naszych czasów: ma on bogatą dokumentację źródłową od średniowiecza, okraszoną niejednym wielkim nazwiskiem naszej literatury.Najzwięźlej rzecz ujmując - z kurwą jest podobnie jak z wielu innymi tego rodzaju wyrazami, które same w sobie nie są grzechem przeciw kulturze języka, jest takim grzechem natomiast ogromna większość wypadków ich użycia.Wciąż jeszcze stanowczo za mało do powszechnej świadomości przenika zrozumienie faktu, iż nie wykraczając przeciw zasadom kultury języka można użyć bez mała wszystkich wyrazów i form istniejących w zasobie środków językowych - trzeba tylko wiedzieć, kiedy i w jakich okolicznościach.Co w jednej sytuacji uchodzi, w drugiej jest absolutnie nie do przyjęcia.Jest to trochę tak, jak z ubraniem czy sposobem jedzenia.W domu, w kręgu najbliższej rodziny, bez specjalnych wyjaśnień, przepraszania czy pytania o pozwolenie zdejmuję marynarkę; podobnie postępuję w gronie bliskich przyjaciół, dobrych znajomych; w sytuacjach uroczystych czy bardziej oficjalnych pytam o zgodę, a w najbardziej uroczystych i oficjalnych, np.na uroczystości nadania mojemu Profesorowi doktoratu honoris causa, w ogóle mi do głowy nie przyjdzie myśl, by zdjąć marynarkę, choćbym nawet spływał potem.Inaczej ubieram się do teatru, inaczej na spacer, inaczej na rajd czy wycieczkę, a jeszcze inaczej do kopania ogrodu.Podobnie na harcerskim biwaku, na szlaku turystycznym itp.nikogo nie razi jedzenie przypieczonych nad ogniem kiełbasek wprost z patyka lub zgoła rękami - niechbym jednak spróbował jeść rękami kiełbaskę w eleganckiej restauracji lub na uroczystym przyjęciu!Jak więc widzimy, nasze zachowanie podlega pewnym konwencjom, zależnym od sytuacji.Zespół tych konwencji zdeterminowany jest właśnie przez kulturę.W określonych sytuacjach konwencja przewiduje określone rodzaje zachowań.Dotyczy to także naszych zachowań językowych.Dające się niekiedy słyszeć żądanie, abyśmy zawsze, w każdej sytuacji mówili jednakowo (w intencji autorów takiego postulatu, jednakowo poprawnie, tzn.bardzo poprawnie, “sterylnie") - jest nie do przyjęcia i równie niemożliwe, jak niemożliwe byłoby żądanie, abyśmy zawsze jednakowo się ubierali (a więc np.w elegancki garnitur, modną koszulę i krawat - na wycieczkę) czy zawsze jednakowo ceremonialnie jedli.Są sytuacje, w których użycie dobitnego, nawet obscenicznego wyrazu czy określenia jest nie tylko dopuszczalne, ale wręcz wydaje się stylistycznie najwłaściwsze.Ostatecznie, o ile mi wiadomo, nikt nie potępił ani nie potępia generała Cambronne'a.Nie może jednak ulegać najmniejszej wątpliwości, że są to wypadki szczególne i rzadkie.Nagminne używanie pornofemizmów, zwłaszcza w funkcji ekspresywnych wykrzykników i “pustych" znaczeniowo “przerywników", w miejscach publicznych: na ulicy, w parku, w tramwaju, autobusie, pociągu, kinie, na koncercie itp., w obecności ludzi nieznajomych, starszych, kobiet, młodzieży i dzieci - jest oczywistym i ciężkim wykroczeniem przeciw kulturze językowej i tym samym w ogóle kulturze życia codziennego.Skazuje to przecież na wysłuchiwanie wytworów chamstwa językowego ludzi, którzy nie mają na to najmniejszej ochoty, więcej: których takie pornofemizmy krępują, obrażają czy wręcz znieważają; wystawia na nie młodzież i dzieci, które w żadnym wypadku słuchać tego rodzaju “wiązanek" nie powinny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl