[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widecombe in the Moor le¿a³o, co wyszpera³em na mapie drogowej, w po³udniowejczêœcimooru, w pobli¿u rzeczki East Dart.Nigdy tam nie by³em, ale ka¿dy zna teokolice, bo wszyscyw Europie zyskujemy podobne wykszta³cenie.A jednak moje wyobra¿enieposiad³oœciBaskervillów, gdzie pojawi³ siê ów straszny pies, by³o z gruntu fa³szywe.Myœla³em, ¿e piesBaskervillów grasuje w jakiejœ wsi i atakuje mieszkañców dworu.W tymwyobra¿eniu tkwi³agroŸna przestrzeñ, ale by³a to przestrzeñ nocy zza swojskiego p³ota.Niewidzia³em wiêc, czymjest moor.A moor jest ziemi¹ bez niczego.Bez urody, bez ludzi, bez dróg i bezdomów.Niewiedzia³em, ¿e na terenie o powierzchni województwa jest zaledwie kilka w¹skichdróg i trzymiasta, z których najmniejsze i najbardziej wysuniête w bagnist¹ g³uszê, tow³aœnie Widecombe.Przez ocean wrzosów na ³agodnych wzgórzach jechaliœmy bez koñca.Mieszkañcamitych okolics¹ owce i ma³e koniki pony, które z rozwian¹ grzyw¹ i d³ugim ogonem na szczyciewzgórzawcale nie wydaj¹ siê ma³e.S¹ jak najbardziej w³aœciwych rozmiarów.Tylko oneumiej¹ prze¿yæna bagnach.Ledwie wjechaliœmy do miasteczka, Mirek wyczo³ga³ siê z tylnej kanapy iziewn¹³,roznosz¹c po samochodzie cuch wczorajszego piwska.– Ogarnij siê, bo wygl¹dasz, jakbyœ spa³ w kana³ach.– Bêdzie OK.– szpera³ chwilê i znalaz³ podró¿n¹ kosmetyczkê.Uœmiechn¹³ siê:– Jaki piêkny kibelek mamy tu zaraz obok.Da siê ¿yæ! Muszê siê odrestaurowaæ.Poszed³ siê umyæ, a potem pobieg³ do zajazdu Old Inn, by sprawdziæ, czy nie matam œladujakiejœ nieznanej Chris.Szwenda³em siê w tym czasie po czymœ, co by³o centrummiasteczka.Sfatygowana furtka wiod³a na cmentarzyk przy romañskim koœció³ku.Wisia³a tamtabliczka:„Nie wpuszczaj pony, by nie bezczeœci³y grobów”.Za murem rozci¹ga³y siênieogarnioneprzestrzenie wrzosowisk.Pomiêdzy koœció³kiem a tarasem tea room ros³o grube, stare drzewo, tworz¹cwysepkê z³awkami i kranem z wod¹.By³o gor¹co.Przed wysepk¹ zatrzyma³ siê mikrobus.Zwnêtrzawy³azi³y oty³e kobiety, wygl¹daj¹ce na wolontariuszki Czerwonego Krzy¿a,wyprowadzaj¹cwózki z kalekami.Ustawia³y je wokó³ drzewa, plecami do siebie, jakby chc¹czaoszczêdziæchorym ich w³asnego widoku.Od strony domów nadbieg³ pony, zar¿a³ i sikn¹³komuœ pod nogi.Widok sikaj¹cego konia bardzo rozweseli³ kaleki, którzy byli jakby bez p³ci iwieku.Œmieli siêg³oœno.Gotyk ich radoœci w pe³nym s³oñcu by³ kolorowy i brakowa³o im tylkoczerwonychkapturów, piszcza³ek i bêbnów.Wielu nie mia³o zêbów albo rêki, czasami obunóg.Paniewylewa³y siê z foteli na kó³kach, oferuj¹c sw¹ ciep³¹ masê ka¿demu, kto na niespojrza³.Ichoczy by³y szkliste lub szklane.Mirek nie nadchodzi³.Zaj¹³em stolik w tea room na koñcu tarasu naprzeciwwjazdu domiasteczka.Z trawnika za koœcio³em wyszed³ na szosê ma³y, czarny konik.Podniós³nieproporcjonalnie wielki ³eb i zar¿a³ g³osem wielkiego, silnego konia.Koniakonkwistadorów.Nadjecha³y trzy osobowe samochody i stanê³y bezradnie.W pojêciu konia czasbieg³ winnym, koñskim rytmie.Zwierzê czeka³o cierpliwie.Z naprzeciwka nadjecha³ynastêpne wozy.Zrobi³ siê korek.Kierowcy tr¹bili powœci¹gliwie: pojazdy mechaniczne by³yintruzami w tymKrólestwie Niczego.Z trawnika, jak trzy nagie kobiety, schodzi³y na jezdniêtrzy klacze oogonach siêgaj¹cych ziemi.Szereg ma³ych koni kompletnie zatarasowa³ drogê.Wydawa³o siê,¿e uczestnicz¹ w jakiejœ proekologicznej demonstracji.Wreszcie czarny ogier ust¹pi³ pó³ kroku.Pierwszy samochód wydosta³ siê zkorka.Ogierekzar¿a³.Ostentacyjnym truchtem pony ruszy³y na bagna.Tymczasem Mirek wróci³ z nieznajom¹.By³a to kobieta szczup³a i wysportowana, omi³ej,prostackiej twarzy chuligana.Ubiór jej jednak œwiadczy³, ¿e kupuje ciuchy wnajdro¿szychmagazynach.By³ to styl wystudiowanej prostoty.Usiedli przy moim stoliku.Przedstawiliœmysiê sobie.Chris by³a w swym przedsiêbiorstwie project manager z perspektyw¹ szybkiegoawansu.Wziê³a specjalnie tydzieñ urlopu i opuœci³a Old Storr, by spotkaæ siê z Janice.Ta jednak niepojawi³a siê do tej pory.By³a z³a na przyjació³kê, ale naprawdê nie mia³apojêcia, co mog³o siê zni¹ staæ.Du¿o trudu kosztowa³o j¹, ¿eby wydostaæ siê z wyspy.Musia³askorzystaæ zwojskowego helikoptera, który dowozi tam zaopatrzenie.Od czasu ewakuacji wyspy w 1934 roku istnia³a tam baza wojskowa, a teraz tak¿eikrzemowa dolina.Stwierdzi³a to tak jasno, ¿e nie mo¿na by³o mieæ w¹tpliwoœci,i¿ obie sfery„nowego ¿ycia” ³¹cz¹ jakieœ, byæ mo¿e œcis³e, zwi¹zki.Dra¿ni³ mnie zapach jej perfum, dba³oœæ o ubiór, budz¹ca uœpione kompleksylokatorasutereny.O œmierci spo³eczeñstwa Old Storr mówi³a bez nuty ¿alu.Uk³ada³awargi wpogardliwe wykrzykniki: Forget it!, No way!, mówi³a jêzykiem telewizyjnegogminu.Moja wizja Wyspy utrwali³a siê od dawna.Jeszcze w Gdañsku.Nie mia³em chêcidodawaædo tego wyobra¿enia czegokolwiek nowego.Poza tym Chris z b y t œlicznieuœmiecha³a siê doMirka.W tej grze spojrzeñ by³o coœ niestosownego, n o w o c z e s n e g o, cogruntowa³o tylkomoj¹ niechêæ.Ta elegancka kobieta nie mia³a nic wspólnego z obrazami, jakienosi³em w sobieod dzieciñstwa.Jej zapach i energia mog³y to wszystko zniweczyæ.Dawni rozbitkowie pisali o wyspie Old Storr:„Musia³a to byæ ziemia demonów.¯adna ludzka siedziba nie mog³a wygl¹daæbardziejprzera¿aj¹co, niŸli tych kilka smoczych zêbów, wystaj¹cych z zimnego oceanu.Parê ska³,tworz¹cych ma³y archipelag.Takie miejsce mog³o byæ zamieszkane wy³¹cznie przezpotwory.”– pisa³ kapitan „An Errant”, którego bryg rozbi³ siê w Village Bay, prawie naoczach Storran.Pamiêtnikarz wspomina³:„Storranie bardzo ciep³o zajmowali siê rozbitkami.Ci biedni ludzie byliprawdziwymiDobrymi Samarytanami.£owienie ptaków morskich – mew polarnych, maskonurów ig³uptakówbia³ych by³o na Old Storr podstaw¹ egzystencji.Nie zdo³aliby przetrwaæ nawyspie, uprawiaj¹cmikroskopijne poletka kartofli, prosa, owsa czy jêczmienia.Miêso ptaka by³odla nichwszystkim: powietrze pe³ne jest tu pierzastych zwierz¹t, morze pe³ne jestptaków, chaty ozdabiasiê piórami, grunt tamtejszy jest pe³en pierza.Jedyne osiedle ludzkie, wieœ,wymoszczona by³apiórami.W³osy mieszkañców pe³ne s¹ piór, wszystko œmierdzi ptasim ³ajnem, aodzie¿ pe³na jestpierza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Lem Stanislaw Pamietnik znaleziony w wannie (SCAN dal 840)
- Lem Stanislaw Pamietnik znaleziony w wannie (2)
- Brzozowski Stanislaw Legenda Mlodej Polski
- Stanislaw Lem Doskonala Proznia (6)
- Andrzej Sapkowski Wiedzmin 3 Chrzest ognia
- Antologia SF Wizje alternatywne 5
- Book 3 Mortal Consequences
- Byers, Michael Percival's Planet(1)
- Dzień w którym przybyli bogowie
- Dlugosz T2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zolka.keep.pl