[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musi ponieść konsekwencje.Twoja młoda przyjaciółka posiada niebezpieczną skazę genetyczną.W mojej ocenie jej rozprzestrzenienie mogłoby zagrozić wielkości całej naszej rasy.Ewolucji nie stać na takie błędy.Wiesz już, że brakuje nam żywności.Twoi towarzysze zostaną zasymilowani.Mężczyzna skinął głową, zastanawiając się nad propozycją sterownej.— Oczywiście, zgadzasz się — stwierdziła Oliandria.— Twoja propozycja jest sensowna.Zgadzam się — Viney powtórnie skinął głową.A następnie zaatakował.Dwa długie susy, kilkanaście metrów dzielących go od ważniejszej sterownej pokonał w ułamkach sekund.Ledwie mgnienie za nim wystartowały Kli i Anayette.Pojebka ze szczękiem otworzyła swoje obręcze, obnażone ostrza lśniły dziko w szmaragdowej łunie bijącej ze ścian.Viney i perłowowłosa wyrzucili przed siebie gąszcz żywych ostrzy.Straszliwe szpony przecięły twarz Oliandrii na tysiące lśniących fragmentów.Następnie potężne uderzenia spadły na wieko słoju, zabębniły o twardą szybę.Tu jednak nie uczyniły żadnych szkód.Słój wyemitował jedną błyskawicę.Drugą.Trzecią.Poparzeni przeciwnicy wyli pod ścianą.Pojebka pod drzwiami śmiała się okrutnie.— Ale wy głupie jesteście wszystkie… — powiedziała.W trakcie ich szaleńczego ataku pozostała bierna.— Rozproszyliście tylko hologram.Sam słój jest niezniszczalny.Chroni organy sterownej niby w konserwie.Nikt jej dzięki temu nie może pożreć.Czy myśleliście, że jakby naprawdę miała głowę na zewnątrz, to żyłaby tysiące lat na tym popierdolonym świecie?— Uderzyliście w mój interfejs graficzny.Używam go dla wygody komunikacji — przemówił z ukrytych głośników słój.— Wszystko, co istotne, mam tutaj.— Do szyby pojemnika dopłynął majestatycznie olbrzymi mózg.— Choć nie uczyniliście żadnych szkód, nie minie was jednak kara… — Nieznana siła podniosła poparzoną trójkę w powietrze, więżąc członki, perfekcyjnie unieruchamiając.— Pola pętające… — stęknął Viney.— Coś w tym rodzaju.Zasymiluję was osobiście, natychmiast.— Słój zaczął toczyć się w kierunku trójki buntowników.Pojebka wciąż się śmiała.Anayetta, gdyby mogła skłonić głowę, zapewne oglądałaby paznokcie u swoich rąk, taką miała znudzoną minę.Viney odtwarzał spalone komórki, na powrót walcząc o pełną integrację.— Ty stara marynato, jak go ruszysz, to cię zabiję… — darła się wniebogłosy Kli.Słój się zatrzymał.Znieruchomiał.Mijały sekundy.Wreszcie coś zazgrzytało.Z głośników rozległ się charkotliwy wrzask, pełen najwyższego przerażenia.A potem zaraz ucichł.Zalśniła błyskawica.Śmiech pod drzwiami urwał się.Pozostała jedynie sterta wypalonego materiału.Szczęknęły stalowe zapięcia.Fragment szklanej powierzchni słoja odsunął się powoli.Mętna, mulista maź zaczęła wylewać się na czarną podłogę.Poszczególne organy taplały się w niej rozpaczliwie, jak ryby wyrzucone na ląd.A następnie zamarły.Ta sama siła, która spętała więźniów, teraz wciągała ich do wnętrza słoja.Nie było żadnego sposobu, by się jej oprzeć.Wkrótce cała trójka znalazła się w środku.Szklane drzwiczki zamknęły się na powrót.Wewnątrz zabulgotał na powrót, wtłoczony skądś gęsty płyn.Tym razem gulgotał długo i intensywnie.Gdy skończył, do szyby przykleiły się na moment czyjeś płuca.— Co tu się wydarzyło, czcigodna…? — Do pomieszczenia wpadli zwabieni hałasem bezpiecznikowi.— Ta pożywka okazała się pośledniej jakości — nad słojem ukazała się raz twarz Vineya, raz Kli, mignęła też Anayette.Wreszcie ustaliło się coś pośredniego, zawierającego rysy twarzy całej trójki.— Uprzątnijcie bajzel, zasymilujcie materiał.Nasza zona potrzebowała pożywienia.Teraz problem mamy wreszcie rozwiązany.Słój odwrócił się powoli na kołach i odtoczył z godnością.2004–01–04* * ** Aleksander Galicz — „Prawo do odpoczynku”, tłum.Michał B.Jagiełło* Powstanie z martwych* Edward Stachura Biała Lokomotywa, fragment wiersza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl