[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Operator radaru, Fred Baum, siedzia³ spokojnie w fotelu, pij¹c colê bez cukru.Od poprzedniego dnia wieczorem na ekranie nie by³o nic oprócz „Cesarzowej".„Crowe" wreszcie wkroczy³ do akcji i podniecenie, które utrzymywa³o ich nanogach przez ostatnie dwadzieœcia cztery godziny, ju¿ minê³o.Teraz czeka³ ichkolejny dzieñ z pojedynczym punkcikiem na ekranie radaru i zamazan¹ sylwetk¹statku na horyzoncie.Wkrada³a siê nuda, a nuda bywa niebezpieczna.Canfield postanowi³ daæ im wyk³ad podobny do tego, jaki dosta³ od Chervenki.- Dobra, panowie, podsumujmy sytuacjê - zacz¹³.- Kapitan „Cesarzowej" mo¿eznowu zmieniæ kurs.Dobrze uwa¿ajcie, ale nigdy nie wy ci¹gajcie pochopnychwniosków co do dzia³añ okrêtu przeciwnika.Mo¿e to byæ tylko rutynowy skok wbok, ale pamiêtajcie te¿, ¿e W ka¿dej chwili okrêt ten mo¿e ruszyæ do ataku.Nie jesteœmy pewni, co Chiñczycy tam wioz¹ ani co knuj¹.Cholera ich wie,równie dobrze mog¹ przewoziæ dzia³a albo pociski rakietowe.Zawsze, ale tozawsze starajcie siê przewidzieæ, co zamierza kapitan nieprzyjacielskiejjednostki.- Tak jest!- Przepraszam, panie poruczniku.Ma pan racjê.Cholera, mogliby wreszcie coœ zrobiæ.W³aœnie, w³aœnie!Nie, nie, chcia³em powiedzieæ, ¿e.Hej, czekajcie! - krzykn¹³ operator radaru Baum.Przez d³ug¹ chwilê nikt nie zareagowa³.Wszyscy myœleli, ¿e to kolejny kamyczekdo ogródka, narzekanie znu¿onego bezczynnoœci¹ marynarza.Spojrzeli na niegoniemal jednoczeœnie, jak na komendê.Melduj! - warkn¹³ Canfield.Coœ mam! - Mat Baum by³ tak podniecony, ¿e zapomnia³ o „panie poruczniku".- Tochyba.nieprzyjaciel!Spokojnie, Baum.- Canfield nachyli³ siê nad jego ramieniem.- Chyba?Mat wskaza³ maleñki punkcik, który to pokazywa³ siê, to znika³ na skraju ekranuza ruf¹ „Crowe'a".- Piekielnie nisko, tu¿ nad wod¹.Prawie bez przekroju.Gdzie?Za ruf¹.Daleko?Z piêtnaœcie mil.Canfield zerkn¹³ w lewo.Radio?Nic, panie poruczniku.Canfield pochyli³ siê jeszcze ni¿ej.Punkcik znikn¹³.- Jest tam?- Jest, ale idzie bardzo nisko i zas³aniaj¹ go fale.Ale tak, jest tam i siêzbli¿a.Baum przesuwa³ palcem to tu, to tam i Canfield za nim nie nad¹¿a³.Jesteœ pewien, ¿e to nie anomalia pogodowa ani zak³Ã³cenia powierzchniowe?Nie, panie poruczniku.- Mimo to Baum wyci¹gn¹³ szyjê i pochyli³ siê nadekranem tak nisko, jakby wci¹¿ nie mia³ ca³kowitej pewnoœci.- Jest po prostucholernie ma³y.Ale siê zbli¿a, tak?Tak jest.P³yniemy powoli, bo musimy dostosowaæ prêdkoœæ do tej krypy, ale.Canfield wiedzia³, ¿e „Cesarzowa" mo¿e wyci¹gn¹æ najwy¿ej piêtnaœcie wêz³Ã³w, ¿eprzy wiêkszej prêdkoœci waln¹ kot³y.- Niech to szlag! - Baum zmru¿y³ oczy.- Znowu znikn¹³.- Podniós³ g³owê.- Alena pewno go widzia³em, panie poruczniku.On tam by³, p³yn¹³ za nami i.- Panie poruczniku! - wrzasn¹³ operator sonaru, technik pierwszej klasy MattewHastings.Co jest, Hastings?Te¿ go mam.Dok³adnie za ruf¹! - Hastings podniós³ s³uchawki.Canfield chwyci³je i przytkn¹³ sobie do ucha.Daleko?Tam gdzie widzia³ go Freddy.Canfield spojrza³ na Bauma.Masz coœ?Nie, ci¹gle nic.Canfield ³ypn¹³ spode ³ba na Hastingsa.Prêdkoœæ?Dwadzieœcia, mo¿e dwadzieœcia dwa wêz³y.- Wieloryb? - To by³o mo¿liwe.Du¿y wieloryb, na albo tu¿ pod powierzchni¹.Hastings wzruszy³ ramionami.Mo¿liwe, ale wieloryby p³yn¹ tak szybko tylko wtedy, kiedy siê czegoœ boj¹.Zaraz! - Technik przekrzywi³ g³owê, jakby dziêki temu lepiej s³ysza³.- Œruby,panie poruczniku.Toto idzie na silniku!Na pewno? - spyta³ podniesionym g³osem Canfield.Kurczê, panie poruczniku, to okrêt podwodny! Zbli¿a siê!Wszystkie rozmowy usta³y, jakby ktoœ wy³¹czy³ nagle dŸwiêk.Centrumtelekomunikacyjne otoczy³ lepki kokon ciszy.Canfield wci¹¿ siê waha³.Tomusia³ byæ ten sam obiekt, obiekt, który wypatrzy³ na radarze Baum: okrêtpodwodny z kioskiem nad powierzchni¹.Znikn¹³ z radaru, bo siê zanurzy³.Zanurzy³by siê, gdyby nie zamierza³ atakowaæ? W uszach pobrzmiewa³y mu s³owakapitana Chervenki: „Nie atakujcie, dopóki nie bêdziecie pewni.Absolutniepewni".Dasz radê go zidentyfikowaæ? - rzuci³.Nie, panie poruczniku - odrzek³ z wahaniem Hastings.– Pojedyncza œruba, tylewiem.Silnik cichy, ale pracuje tak jakoœ.nierówno.Pierwszy raz s³yszê tak¹sygnaturê.- Zamilk³ i wytê¿y³ s³uch.- To nie nasz, gwarantujê.Konwencjonalny czy atomowy?Na pewno atomowy, ale nie ruski.To znaczy nie rosyjski.Tych sukinsynów to jaznam na pamiêæ.Nie, to ma³y atomowy okrêt szturmowy.- Mo¿e angielski?Hastings pokrêci³ g³ow¹.- Za ma³y, nie pasuje.- Znowu zerkn¹³ na porucznika.- Gdybym mia³ zgadywaæ napodstawie tego, czego uczyli nas na szkoleniu, powiedzia³bym, ¿e to raczejstara chiñska maszyna klasy Han.Teraz pracuj¹ nad nowymi, ale nie s³ysza³em,¿eby jak¹œ zwodowali.Poza tym wydaje ten sam furkocz¹cy odg³os.Hastings zamilk³ i mocniej przytkn¹³ s³uchawki do uszu.Zapad³a jeszcze g³êbszacisza.Daleko?Dziesiêæ mil.Canfield kiwn¹³ g³ow¹.Czu³ siê tak, jakby wyciœniêto mu z p³uc ca³e powietrze.Mimo to zdo³a³ krzykn¹æ:Sparks! Dzwoñ na mostek.Szybko!Przejmij dowodzenie, Frank - rzuci³ kapitan Chervenko.– Przygotuj okrêt doakcji.Wszyscy na stanowiska.Schodzê do centrum.Rozkaz.Chervenko zsun¹³ siê schodami na dó³, wszed³ do centrum telekomunikacyjnego iskin¹³ g³ow¹ Canfieldowi.- Melduj.Porucznik zapozna³ go z rozwojem wydarzeñ od chwili, gdy mat Baum zauwa¿y³ma³y, œwietlisty punkcik na ekranie radaru.Dobrze.Jesteœmy pewni, ¿e to Chiñczyk?Hastings mówi, ¿e to nie mo¿e byæ nic innego.Namierza³em ju¿ te maszyny, wiêc.Hastings gwa³townie poderwa³ wzrok.Panie kapitanie! On zwalnia!Chervenko podszed³ do sonaru.Gdzie jest? Daleko?- Piêæ, szeœæ mil.- Koncentruj¹c wszystkie zmys³y, ¿eby lepiej s³yszeæ, matpatrzy³ gdzieœ w dal.- Tak, zwalnia, na sto procent.S³ychaæ oznaki jakiejœ aktywnoœci?Hastings zamkn¹³ oczy.Nie, nic, tylko œrubê.Id¹ znacznie wolniej.Równaj¹ do nas?Hastings podniós³ wzrok.Kapitan wyraŸnie mu zaimponowa³.Tak jest, na to wygl¹da.Chervenko kiwn¹³ g³ow¹.Za cieniem wyrós³ cieñ.Technicy wymienili spojrzenia.Poczuli siê bardzo nieswojo.Kapitan popatrzy³na Canfielda.- Mose, trzymaj rêkê na pulsie.Melduj o wszystkim, o najmniejszej drobnostce.Chcê wiedzieæ, czy tamci nie dostan¹ czkawki.- Rozkaz.Chervenko wyszed³ z wype³nionego elektronik¹ pomieszczenia, szybko wróci³ dokabiny i podniós³ s³uchawkê wyposa¿onego w szyfrator telefonu.Brose - zadudni³ g³os po drugiej stronie.Mówi komandor porucznik Chervenko.Mamy towarzystwo, panie admirale.Chyba siêto panu nie spodoba.HongkongIlekroæ myœla³, jak bardzo zmieni³o siê jego ¿ycie, odk¹d wirus Hades zabi³ munarzeczon¹ i omal nie doprowadzi³ do ogólnoœwiatowej pandemii, zawszeuœwiadamia³ sobie, ¿e jedn¹ z nielicznych sta³ych w tym¿e ¿yciu jest jejsiostra, Randi Russell.Chocia¿ rzadko j¹ widywa³ - zwykle by³a gdzieœ wterenie - czasami spotykali siê w Waszyngtonie.Kiedyœ ustalili, ¿e bêd¹zostawiaæ sobie wiadomoœæ na automatycznej sekretarce i gdy przypadkowozje¿d¿ali do stolicy w tym samym czasie, szli na drinka, na kolacjê i na tañce,ale ¿adne z nich nie zdradzi³o drugiemu, czym siê tak naprawdê zajmuje.Jedynka by³a organizacj¹ tak tajn¹, ¿e nie móg³ nawet wymówiæ jej nazwy, anitym bardziej wspomnieæ, ¿e w ogóle istnieje.Natomiast ona nie mog³a opowiadaæmu o swoich misjach, które rzuca³y j¹ po ca³ym œwiecie.Bywa³o i tak, ¿ewpadali na siebie w terenie, wykonuj¹c identyczne zadanie, jak choæby wtedy,gdy przekona³ j¹ - wraz z Peterem Howellem i Martym Zellerbachem - ¿eby pomog³amu usun¹æ straszliw¹ groŸbê, jaka zawis³a nad œwiatem w zwi¹zku zfuturystycznym komputerem molekularnym Emila Chamborda.Zamiast wróciæ do korytarza, gdzie jeszcze przed chwil¹ trwa³a strzelanina,Randi otworzy³a wewnêtrzne drzwi.Przebiegli przez jakiœ magazyn i wypadli nakolejny korytarz [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl