[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Barbarzyñstwo!Tak to widzi Johann.Myli siê.Teraz siê ju¿ o tym przekona³.Przynajmniej tak mi siê wydaje.Powiedzia³am muo wszystkich twoich — naszych — przejœciach i o tym, jak ciê o ma³o nie zabito.By³ zaskoczony.Mo¿e mieæ jeszcze do ciebie parê pytañ, ale s¹dzê, ¿e jestprzekonany.Holcroft potrz¹sn¹³ z niedowierzaniem g³ow¹.Nic ju¿ nie jest dla ciebie jakby³o.nic ju¿ nigdy takie nie bêdzie.Nie doœæ, ¿e nic nie by³o ju¿ takie jakdawniej, to jeszcze by³o tym, czym byæ nie powinno.Nie istnia³a linia prosta zpunktu A do punktu B.Miejmy to ju¿ za sob¹ — powiedzia³.— Spotkamy siê póŸniej?Oczywiœcie.Wracasz jeszcze do pracy?Dzisiaj mam wolne.Zapomnia³em.Ca³y ranek spêdzi³aœ z bratem.Powiedzia³aœ, ¿e idziesz do pracy,ale spotka³aœ siê z nim.To by³o k³amstwo konieczne.Wszystkie k³amstwa s¹ konieczne, no nie?Noelu, proszê ciê.Mam po ciebie wróciæ? Powiedzmy, za dwie godziny?Holcroft zastanowi³ siê.Wci¹¿ by³ zaniepokojony informacjami przekazanymi muprzez Milesa.Próbowa³ z³apaæ Sama Buonoventurê na Curacao, ale Sam by³ wterenie.Lepiej wyœwiadcz mi przys³ugê — powiedzia³ do Helden.— Opowiada³em ci oBuonoventurze z Karaibów.Zamówi³em do niego rozmowê telefoniczn¹ z hotelu; nieoddzwoni³.Jeœli jesteœ wolna, mo¿e posiedzia³abyœ w moim pokoju na wypadek,gdyby siê odezwa³? Nie fatygowa³bym ciê, ale to pilne.Coœ siê wydarzy³o;póŸniej ci powiem co.Zrobisz to dla mnie?Nie ma problemu.Co mam mu przekazaæ?Powiedz mu, ¿eby przez kilka godzin czeka³ pod telefonem.Albo niech ci danumer, pod którym bêdê go móg³ póŸniej zastaæ.Miêdzy szóst¹ a ósm¹.Czasuparyskiego.Powiedz mu, ¿e to wa¿ne.— Noel siêgn¹³ do kieszeni.— Tu maszklucz.I pamiêtaj, nazywam siê Fresca.Helden wziê³a od niego klucz, a potem wsunê³a mu rêkê pod ramiê i wprowadzi³ado pracowni.— I ty te¿ pamiêtaj, ¿e mój brat nazywa siê Tennyson.John Tennyson.Holcroft zobaczy³ Tennysona poprzez grube tafle wychodz¹cego na taras okna zszybami ze szk³a o³owiowego.Sta³ tam bez p³aszcza i kapelusza, w samym tylkociemnym garniturze w pr¹¿ki.Trzymaj¹c siê d³oñmi barierki, spogl¹da³ napanoramê Pary¿a.Wysoki, smuk³y, o sylwetce a¿ za idealnej.By³o to cia³oatlety, kojarzy³o siê z zespo³em zwiniêtych sprê¿yn, czekaj¹cych w napiêciu nazwolnienie.Odwróci³ siê nieco w prawo i ukaza³ twarz.Takiej twarzy Noeljeszcze nie widzia³.By³a niczym dzie³o sztuki, o rysach zbyt zbli¿onych doidea³u, by mog³a byæ naprawdê z krwi i koœci.A poniewa¿ nie szpeci³a jejnajmniejsza nawet skaza, z twarzy tej wia³o ch³odem.By³a to twarz wykuta zmarmuru, zwieñczona po³yskliwymi blond w³osami idealnie przy strzy¿onymi,tworz¹cymi harmonijn¹ ca³oœæ z kamieniem.I wtedy von Tiebolt-Tennyson dostrzeg³ go przez okno.Ich oczy spotka³y siê iwra¿enie marmuru prys³o.Oczy blondyna by³y ¿ywe i przenikliwe.Odepchn¹³ siêod barierki i ruszy³ ku drzwiom tarasu.Wkroczy³ do pokoju z wyci¹gniêt¹ rêk¹.Jestem synem Wilhelma von Tiebolta.Noel Holcroft.Moim.ojcem by³ Heinrich Clausen.Wiem.Helden du¿o mi o tobie opowiada³a.Sporo przeszed³eœ.Oboje przeszliœmy — skorygowa³ Holcroft.— To znaczy, twoja siostra i ja.O ilezd¹¿y³em siê zorientowaæ, tobie te¿ nie by³o lekko.Takie ju¿ to nasze dziedzictwo.— Tennyson uœmiechn¹³ siê.— Krêpuj¹ce s¹podobne spotkania, prawda?Bywa³o, ¿e czu³em siê swobodniej.A ja nie odezwa³am siê s³owem — wtr¹ci³a siê Helden.— Zupe³nie przyzwoicieporadziliœcie sobie z prezentacj¹ sami.Teraz wychodzê.Wcale nie musisz — powiedzia³ Tennyson.— To, co my dwaj mamy sobie dopowiedzenia, dotyczy chyba i ciebie.Nie jestem pewna.Nie w tej chwili.Poza tym mam coœ do za³atwienia — odpar³aHelden.Ruszy³a w kierunku przedpokoju.— Wydaje mi siê, ¿e to ogromnie wa¿ne —dla bardzo wielu ludzi — ¿ebyœcie doszli do porozumienia.Mam nadziejê, ¿epotraficie.—Otworzy³a drzwi i wysz³a.Przez kilka chwil panowa³a cisza, obaj mê¿czyŸni patrzyli na miejsce, gdziejeszcze przed chwil¹ sta³a Helden.— Jest nadzwyczajna — mrukn¹³ wreszcie Tennyson.— Bardzo j¹ kocham.Noel odwróci³ g³owê.— Ja równie¿.Tennyson odwzajemni³ jego spojrzenie, ale i nie omieszka³ skomentowaæ ostatniejdeklaracji.Mam nadziejê, ¿e nie komplikuje ci to ¿ycia.Mnie nie, ale jej mo¿e.— Rozumiem.— Tennyson podszed³ do okna i zapatrzy³ siê w przestrzeñ.— Nie mam¿adnego prawa udzielaæ wam swojego b³ogos³awieñstwa — chadzamy z Heldenw³asnymi drogami — a nawet gdybym je mia³, nie jestem pewien, czy bym touczyni³.— Dziêkujê za szczeroœæ.Blondyn odwróci³ siê.Tak, jestem szczery.Nie znam ciebie.Wiem o tobie tylko tyle, ile us³ysza³emod Helden i ile sam siê dowiedzia³em.Ona powtarza mi w zasadzie to, co ty jejpowiedzia³eœ, podkoloryzowuj¹c to, oczywiœcie, uczuciami.To, czego sam siêdowiedzia³em, nie jest ju¿ tak kryszta³owe.Tak samo zreszt¹, jak kombinacjaobu wersji nie przystaje zbytnio do raczej entuzjastycznego wizerunkuprzedstawianego przez moj¹ siostrê.Obaj mamy pytania [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl