[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy taki obiad może smakować? Taki mdły obiad, z uśmiechami, bez awantury? Co to za jedzenie…W Polsce, doprawdy, że inaczej smakuje.W restauracji w Zakopanem to z takim obiadem jest przynajmniej cała komedja.— Proszę o kaczkę!— Niema.—— Przecież tu napisano: kaczka?— Była, ale wyszła…— Więc co może być?— Co pan dziedzic każe!,.— Więc proszę o rybę,,,— Niema, bo nie przynieśli… Może co usmażyć?— Niech pan usmaży… Proszę usmażyć kotlet…— Kiedy nie można, bo kucharze zastrajkowali.Ale jajki są, może co z jajków… Idziesz do konkurenta.— Kto przy tym stole usługuje?…— Tli się nie usługuje, tu się podaje… — Więc proszę mi podać piwo.A do jedzenia nic?— Za momencik,.Po godzinie ci powiedzą, że samo piwo pija się nie tu; tylko naprzeciwko,Otóż to! I apetyt masz i jeść ci się chce i jest ci przyjemnie.A te Czechy?.IV.Kiedy już jestem jako Lukullus, lub Gamasz i rozmyślam o ucztowaniu, nie od rzeczy będzie, jeśli opowiem, jak wygłodzony w Zakopanem, miałem dziwne,.gorączkowe przywidzenia w Karlovych Varach.Widocznie picie gorących wód działa na mnie tak podniecająco, że miewam widzenia.Siedząc na werandzie u Puppa, rozmyślałem sobie ponuro nad gazetą, która mi łkała w rękach, że w ojczyźnie jest głodno i drogo; że niema chleba, jajek, świń, gęsi, cukru i innych rzeczy dobrych i siłę r dających, bo się to wszystko wprawdzie rodzi, ale gdzieś zaraz potem zapada się pod ziemią.Tak myśląc, uderzyłem łyżeczką w jajko i drgnąłem.Jajko najwyraźniej piszczy.Jest to nie do wiary, lecz autentyczne.Drgnąłem i nastawiam ucha.A ono rzewnie:— Witam cię, rodaku! Bo ja z Polski, proszę— Nie może być!— Ależ tak! Nas tu przywieźli że dwadzieścia wagonów…— Kto was wywiózł z ojczyzny, na Boga?— Pan Cynader, bardzo miły człowiek…Tego dnia rozmawiałem w gorączce z polskim kartoflem i z bułką z polskiego zboża, cudownie wypieczoną.Myślano jednak, żem zwarjował, kiedy zacząłem przy stole rozmawiać z upieczoną gęsią.— Co tam u was słychać? — powiada mi gęś z talerza.— O, gęsi! — krzyknąłem, — o, polski łabędziu! ‘ Skąd jesteś?— Ja jestem krakowianka, ale są tu z pod Kalisza i z pod Warszawy, Gęsi, jak panu wiadomo, mają skłonność do nabrzmienia wątroby, więc nas tutaj wywożą.Zresztą w Polsce tak doskonale by mnie nie upiekli.Kiedy ujrzałem na wystawie spożywczego sklepu za szybą dziwnie wypatroszone prosię, uśmiechnęło się do mnie smutno.To było polskie prosię.Jego ojca zjedli w Pradze, brata w Ołomuńcu, stryja w Berlinie, macochę w Gdańsku.To tragiczna rodzina…Całe leczenie było na nic.Wątroba się we mnie znowu “zapiekła”.Chodziłem po Karłowych Varach smutny i przyzastanawiając się, czy też przypadkiem gorąca woda w Mühlbrunnie nie jest to polska woda, którą tu odgrzewają? Widocznie jednak nie, bo ją rozdają darmo.Piłem więc tę wodę na umór, aby ocalić nieszczęsną wątrobę, którą nadwerężyłem w kraju, na premierach w teatrze, przy czytaniu polemik w gazetach, przy każdej wreszcie sposobności, tem się tylko pocieszając, że nikt w Polsce nie ma zdrowej wątroby Z tych, co robią to samo, co ja.Nie należy jednak myśleć, że nie ma radości na tym świecie.Widok straszliwego żyda w chałacie, który pije wodę przez szklaną rurkę, aby nie popsuć sobie emalji zębów, jest rozkoszny.Inny zaś radością, cię napełni, kiedy wypija w tajemnicy przed lekarzem l dziesięć kubków wody, zamiast trzech, na wszelki wypadek, a czyni to chytrze, przemykając się w ciżbie, 1 choć pies na niego nie patrzy, bo wszystkim jest wszystko jedno, ile tego wypije.Ale zawsze przyjemnie wypić więcej, kiedy wszyscy myślą, że się pije mniej.Wielką zabawą w tem ślicznem naprawdę mieście jest obserwowanie specjalnej i ogólnie znanej choroby karlsbadzkiej: choroby pożądliwego kupowania.Jest to niebywały widok.Miasto, wzdłuż rzeki się tłoczące, zamknięte dwoma pasmami wzgórz, jest właściwie jedną tylko ulicą, wspaniałą ulicą, podobną do Kartnerringu wiedeńskiego, gdzie wszystko jest na pokaz.Ulica ta, to setki sklepów najwytworniejszych i najdroższych; malutki sklep zaś taki, wszystko co ma, wystawia na widok publiczny, w witrynie i co dnia ją zmienia, przerabia, ustawia inaczej przedmioty, inaczej je stroi, czyni ją coraz bardziej pożądańszą.Kupiec karsbadzki jest wybornym psychologiem, który poluje przedewszystkiem na kobiety w sposób zupełnie rafinowany.Oszałamia ją, nęci, denerwuje, niepokoi, wzywa, podnieca, wreszcie doprowadza do szału.Ten szał nazywa się “Kaufsucht”.Co tylko na świecie wymyśliła moda, co wyprodukował wykwint, to wszystko tu jest, to wszystko, strugami elektryczności zalane, pyszni się za lustrzaną szybą i krzyczy i woła, jak Mefistofeles biedną Małgorzatkę, Gorzej bo i Faust chodzi niespokojny i łypie pożądliwie oczyma na pyjamę, która by zdołała zaimponować chińskiej cesarzowej.Cóż ma czynić z biedną swoją duszą biedna Małgorzata na widok brylantów i pereł? Czy umrzeć sama, albo się położyć nie sama…Kto niema wyboru, ten cierpi.Przybysz, na którego tak misterne zastawiono sidła, włóczy się po tej jednej ulicy tam i z powrotem, siedemdziesiąt siedem razy dziennie, odchodzi i wraca, duma i rozmyśla, oblicza i rachuje, wreszcie gubi duszę i kupuje.Osoby zaś nieszczęsne, które ulegają chorobie kupowania zaraz.po przybyciu, dostają małego obłędu.Jednego dnia obiegną wszystkie sklepy, jakby się jutro miały wszystkie spalić i szybko porywają kosztowne rzeczy, jakby zatrwożone, że ktoś je wykupił.Potem depeszują po pieniądze, gołe mimo stosów jedwabiów, a jeszcze potem dziwią się ogromnie, że urzędnik celny na granicy ma niejakie pretensje do szlachetnie zwarjowanych osób.Moje szaleństwo osobiste na widok tych zbytków, nie przeszło granic przyzwoitości.Mało się znając na materjałach damskich, nie mogłem uledz szałowi ostremu.Celem moich odwiedzin codziennych nie były witryny jubilerskie, ani siedem grzechów głównych, wystawionych za szybami magazynów z konfekcją,— O, nie! Pożądliwość moja przestępowała z nogi na nogę przed sklepami, w których sprzedają cudowne czeskie kryształy.O, męko!Stawaliśmy z przyjacielem, poetą, albo z przyjacielem, znakomitym aktorem przed takim sklepem, całym w promieniach,.jeśli na szybę padnie słońce.Najpierw trwa długie, blade milczenie, pełne głębokiego wyrazu.Potem taki dyalog:— Ten [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl