[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Postanowi³em, ¿e nie bêd¹ panikowaæ.Przecie¿ w wielu przypadkach musia³emudawaæ, ¿e ich po prostu nie ma.Z pewnoœci¹ ruchome obrazy nie powinny na mniewywrzeæ a¿ takiego wra¿enia.Przedtem po prostu da³em siê zaskoczyæ.W istocie, by³ to stereograficzny obraz Marsjan, samych i z panem Bonforte.Stwierdzi³em, ¿e jestem w stanie obserwowaæ ich zupe³nie obojêtnie, bez odrazyi przera¿enia.I nagle zda³em sobie sprawê, ¿e lubiê na nich patrzeæ!Chyba musia³em coœ wykrzykn¹æ, bo doktor Capek zatrzyma³ film.- Jakiœ problem?- Doktorze.pan mnie zahipnotyzowa³!- Sam mi pan kaza³.- Ale ja nie jestem podatny.- Przykro mi ogromnie.- Och.wiêc panu siê uda³o.Nie jestem taki têpy, ¿eby tego nie zauwa¿yæ -doda³em.- Spróbujmy mo¿e jeszcze raz obejrzeæ ten film.Naprawdê nie chce misiê wierzyæ.W³¹czy³ film, a ja gapi³em siê i dziwi³em.Marsjanie nie byli wstrêtni, jeœlipatrzy³o siê na nich bez uprzedzeñ.Nie byli nawet brzydcy.W³aœciwie posiadaliten sam przedziwny wdziêk, co chiñskie pagody.Có¿, nie mieli ludzkichkszta³tów, ale nie ma ich równie¿ rajski ptak - a rajskie ptaki to jedne znajpiêkniejszych ¿yj¹cych istot.Nagle dotar³o do mnie, ¿e te ich nibynó¿ki potrafi¹ byæ bardzo wyraziste, aniezrêczne gesty mia³y w sobie coœ ze szczeniêcej przymilnoœci.Zrozumia³em, ¿eprzez ca³e ¿ycie patrzy³em na Marsjan poprzez ciemne okulary nienawiœci istrachu.Oczywiœcie, rozmyœla³em, ich smród pewnie w dalszym ci¹gu bêdzie dla mnieodpychaj¹cy, ale.Nagle dotar³o do mnie, ¿e przecie¿ czujê ten jedyny w swoimrodzaju odór.i wcale mi to nie przeszkadza.Ma³o tego, nawet mi siê podoba!- Doktorze! - zawo³a³em niecierpliwie - czy ten projektor ma przystawkêzapachow¹?- Co? Nie, chyba nie.Za du¿y dodatkowy ciê¿ar dla statku.- Ale musi tam byæ! Przecie¿ doskonale czujê ich zapach.- Ach, to - wydawa³ siê odrobinê zawstydzony.- Ch³opcze, zrobi³em coœ, co, jakmam nadziejê, nie przysporzy ci k³opotów.- Co, sir?- Kiedy penetrowa³em twoj¹ czaszkê, stwierdzi³em, ¿e wiêkszoœæ tegoneurotycznego uprzedzenia w stosunku do Marsjan ma swoje Ÿród³o w zapachuwydzielanym przez ich cia³a.Nie mia³em czasu na dog³êbne zbadanie sprawy, wiêcmusia³em dokonaæ pewnej zamiany.Poprosi³em Penny - tê m³Ã³dkê, która tu by³aprzed chwil¹ ¿eby po¿yczy³a mi trochê swoich perfum.Obawiam siê, synku, ¿e odtej chwili Marsjanie bêd¹ dla ciebie pachnieæ jak paryski dom uciech.Gdybymmia³ wiêcej czasu, u¿y³bym innego, bardziej zwyczajnego zapachu, jak dojrza³etruskawki lub gor¹ce ciastka z syropem, ale musia³em improwizowaæ.Poci¹gn¹³em nosem.Tak, rzeczywiœcie pachnia³o jakby ciê¿kimi, drogimiperfumami.A jednak, cholera, bez w¹tpienia by³ to znajomy smród Marsjan.- Podoba mi siê.- Musi ci siê podobaæ.- Ale chyba rozla³ pan tu spor¹ butelkê, doktorze.Ca³y pokój jest nimiprzesi¹kniêty.- Hê? Wcale nie.Pomacha³em tylko koreczkiem pod twoim nosem jakieœ pó³ godzinytemu, a potem odda³em butelkê Penny, a ona j¹ zabra³a.- Poci¹gn¹³ nosem.-Nictu nie czujê.Na butelce napisane by³o ,,Zwierzêca ¿¹dza".Chyba mia³o w sobiemnóstwo pi¿ma.Oskar¿y³em Penny, ¿e próbuje zdemoralizowaæ za³ogê, ale tylkorozeœmia³a mi siê w twarz.- Wyci¹gn¹³ rêkê i wy³¹czy³ odtwarzacz.- No, doœæju¿ tego dobrego.Musisz zaj¹æ siê czymœ po¿yteczniejszym.Kiedy znik³ obraz, wraz z nim ulecia³ tak¿e zapach.Musia³em przyznaæ, ¿e towszystko by³o w mojej g³owie.Có¿, jednak jako aktor potrafi³em realnie oceniaæzjawiska.Kiedy Penny wróci³a w kilka minut póŸniej, pachnia³a dok³adnie tak samo, jakMarsjanie.Uwielbiam ten zapach.4Moja edukacja odbywa³a siê nadal w tym samym pokoju (by³ to pokój goœcinny panaBonforte'a).Nie spa³em, z wyj¹tkiem seansów hipnotycznych, i wcale mi siê spaænie chcia³o.Doktor Capek albo Penny towarzyszyli mi i pomagali przez ca³y tenczas.Na szczêœcie mój cz³owiek by³ bardzo dok³adnie obfotografowany i opisany,jak wszyscy inni wielcy ludzie w historii.Pomagali mi równie¿ jegoprzyjaciele.Materia³u by³o mnóstwo - problem polega³ tylko na tym, ile z tegozdo³am sobie przyswoiæ na jawie i w stanie hipnozy.Nie wiem, w którym momencie przesta³em nie lubiæ Bonforte'a.Capek zapewnia³mnie - a ja mu wierzy³em - ¿e nie wprowadzi³ sugestii hipnotycznej na tentemat.Nie prosi³em o to, a doktor Capek z ca³¹ pewnoœci¹ skrupulatnieprzestrzega³ zasad etyki lekarskiej i hipnoterapeutycznej.Wydaje mi siêjednak, ¿e by³o to nieod³¹cznie zwi¹zane z sam¹ rol¹ - podejrzewam, ¿epolubi³bym nawet Kubê Rozpruwacza, gdybym mia³ okazjê dok³adnie zapoznaæ siê zt¹ postaci¹.Patrzmy na to w ten sposób: aby dobrze nauczyæ siê roli, musimy najakiœ czas staæ siê tym cz³owiekiem.A cz³owiek zwykle lubi siebie, a jeœlinie, to pope³nia samobójstwo.Wszystko zrozumieæ, to znaczy wszystko przebaczyæ.A ja zaczyna³em rozumieæBonforte'a.Na zakoñczenie mieliœmy trochê obiecanego przez Daka odpoczynku pod jednym G.Nigdy nie przeszliœmy w stan niewa¿koœci, nawet na chwilê.Zamiast wysun¹æ¿agiew, czego chyba nie lubi¹ robiæ po drodze, statek zakreœli³ coœ, co Daknazwa³ stuosiemdziesiêciostopniow¹ ukoœn¹ beczk¹.Utrzymuje ona statek przezca³y czas pod ci¹giem i robi siê j¹ doœæ szybko, ale ma jeden niepokoj¹cyefekt, który zak³Ã³ca równowagê.Nazywa siê to tak jakoœ, jakby Koriolan [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl