[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znalaz³ siê nadbrzegiembasenu wype³nionym zielonym ¿elem, byæ mo¿e by³ to cylinder z rybami, stoj¹cyna placu wAntrapolis.Mo¿e ch³opiec zosta³ przeniesiony w g³êbiê fantastycznego oceanu,œcianyporusza³y siê niby faluj¹ca woda, w której migota³y plamy œwiat³a, aniesamowite oœmiorniceporusza³y d³ugimi mackami, patrz¹c wy³upiastymi oczami.Dziewczyny nigdzie nie zobaczy³, bardzo pragn¹³, aby powróci³a.Z zielonego¿eluwysunê³y siê z³ociste ramiona, ktoœ p³yn¹³ piêknym stylem.To musia³a byæ ona,ale gdywysz³a na brzeg, prze¿y³ szok.By³a bardzo piêkna i prawie zupe³nie naga, a togo przera¿a³o,czu³ siê pora¿ony i powalony, w¹tpi³ w siebie, przekonany, ¿e taka kobieta napewnopotrzebuje silnego, œwietnego mê¿czyzny, który umia³by oceniæ si³ê jej seksu,on nie dorastado niej.– Jesteœ zbyt ³adna – wyszepta³.– A w³aœciwie wcale mnie to nie poci¹ga.– Nie? – zdziwi³a siê.– A ja w³aœnie siê zastanawia³am, czy mog³abym siê tobiespodobaæi co powinnam zrobiæ, abyœ zobaczy³, jaka jestem.– ¯ebyœ nie wygl¹da³a jak z reklamy.– Przedtem by³aœ ¿ywym cz³owiekiem, istot¹ maj¹c¹ swoje sprawy i prze¿ycia,teraz jesteœtylko rzecz¹, nazywan¹ kobiet¹.Gdyby mo¿na by³o po³¹czyæ te dwie strony istopiæ w jedn¹osobê? Potrafisz?– Teraz sobie przypomnia³am – rzek³a, chc¹c rozmow¹ roz³adowaæ niezrêczn¹sytuacjê.–W mieœcie na Ksiê¿ycu, w tym samym domu na parterze mieszka³ ch³opiec.Bardzogolubi³am i on zawsze szuka³ mojego towarzystwa, byliœmy dzieæmi, razem siêbawiliœmy.Miêdzy nami zawsze panowa³a zgoda, nie by³ z³oœliwy jak inni, nie dokucza³ mi,niewyœmiewa³ siê ze mnie ani nie poci¹ga³ za w³osy, nie podnosi³ mi te¿spódniczki, jakwiêkszoœæ ch³opców.Dziewczyna nagle siê rozeœmia³a.– A ja ci powiem coœ jeszcze! Jako dziecko by³am naprawdê paskudna!– Niemo¿liwe!– Tak, to prawda.By³am gruba – wydê³a policzki i wymamrota³a – o, taka! A pozatymniezgrabna jak kloc.– On jednak bawi³ siê z tob¹!– Spêdzaliœmy razem ca³e dnie.– Mimo ¿e by³aœ jak beka!– No! – œmia³a siê g³oœno.Dziewczyna sta³a mu siê jeszcze bardziej bliska, gdy¿ zrozumia³, jaka jestnaprawdê, a jejuroda i natrêtny seksualizm przesta³y go przera¿aæ.Ten obcy i groŸny stwór,zosta³ oswojonyi poskromiony poprzez nieciekawy wygl¹d w dzieciñstwie.Musia³a byæ jedn¹ ztych ma³ych,kluchowatych dziewczynek, które wszystko robi³y Ÿle i niezgrabnie, tote¿uwa¿ano je zag³upie.Ale¿ tak, na pewno by³a niezrêczna i przewraca³a siê o ka¿dy kamieñ ikrawê¿nik, anogi pl¹ta³y siê jej w skakankê.Nie mia³a sprytu jak inne dzieciaki, którezawsze wiedz¹,czego chc¹, i potrafi¹ to uzyskaæ ró¿nymi sztuczkami, przymilaniem siê, czywrzaskiem.Dobrze pamiêta³ bezczelne spryciury ze swego dzieciñstwa, ci¹gle pokazywa³yjêzyk iprzezywa³y ch³opców, a gdy tak¹ tylko lekko siê stuknê³o, zaraz bieg³a naskargê donauczycieli.– Zrozumia³aœ, jakie wydarzenie stanowi klucz do obecnych problemów? – zapyta³ch³opiec.– Czêœciowo.Ch³opiec nadal czu³ siê niezrêcznie, nie by³ psychicznie przygotowany do tego,co widzia³.– Musimy siê spieszyæ – powiedzia³a.– Obawiam siê, ¿e przemiany prêdkonastêpuj¹,zaraz stanê siê kimœ innym.Wyci¹gn¹³ ku niej rêkê, gdy¿ ba³ siê zbli¿yæ i wcisn¹³ w d³oñ ma³y przedmiot.– WeŸ to – powiedzia³.– Co to jest?– Wzi¹³em to z jaskini Grysopa.– Miniaturka, ale na pewno pozwoli ci wywieraæwp³ywna grê i nieco kierowaæ sprawami.– Dlaczego mi to oddajesz? Potrzebujesz tego bardziej ni¿ ja, masz trudne iambitneza³o¿enie.– Œpieszmy siê, to nie mo¿e d³ugo potrwaæ.– Czy wiesz, w jakiej realnoœci obecnie przebywamy?– Nie wiem, gdzieœ w g³êbi podwirtualnoœci.– Bêdê ci pomagaæ! – I zniknê³a.Ch³opiec wpad³ w z³oty tunel i z wielk¹ szybkoœci¹ zacz¹³ siê zeœlizgiwaæ wg³¹b.Niemóg³ nic zrobiæ, spadanie nastêpowa³o szybko i po zupe³nie g³adkiejpowierzchni [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl