[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nemo Strait trzymał zimną puszkę piwa przy zranionym barku, krzywiąc się, bo lodowaty metal drażnił uszkodzoną skórę.Miał na sobie T-shirt i bokserki; jego masywne, umięśnione nogi rozdarły materiał na udach.Położył się na łóżku, podniósł z niego pistolet półautomatyczny i zręcznie napełnił magazynek, ale miał kłopoty z przesunięciem za pomocą tylko jednej dłoni rączki zamkowej do tyłu, żeby wprowadzić nabój do komory.W końcu sfrustrowany Strait umieścił pistolet na nocnym stoliku, wyciągnął się na plecach na łóżku i upił łyk piwa.Nemo Strait z natury wiecznie się czymś martwił.A teraz miał wiele powodów do niepokoju.Nadal myślał o helikopterze, który pojawił się nie wiadomo skąd nad pogrążonymi w mroku lasami.Strait śledził lot maszyny.Nie wylądowała w lasach i nie wyglądało na to, żeby to była policja.Zastanawiał się, czy nie wrócić tam, gdzie zastrzelili Cove’a, by się upewnić, że ten facet nie żyje.Ale na pewno tak było.Wpakowali w niego pięć kul, nikt nie mógł czegoś takiego wytrzymać, a nawet jeśli mężczyzna zdołałby jakoś przeżyć, byłby roślinką, niepotrafiącą nikomu powiedzieć, co się wydarzyło.A jednak Straitowi się to nie podobało i oglądał wszystkie programy informacyjne, na jakie trafiał, w nadziei, że dowie się o znalezieniu zwłok tajnego agenta FBI.Chciał także usłyszeć, że nie ma żadnych tropów prowadzących do zabójców.Potarł się po ramieniu.Oczywiście została tam jego krew, ale musieli do czegoś dopasować jego DNA, a nigdzie nie przechowywano próbki, o ile sobie przypominał.Oprócz wojska! Ale czy nadal ją mieli po ponad dwudziestu pięciu latach? Czy ten materiał do czegoś by się nadawał? Wątpił w to.A jednak czuł, że już niedługo zacznie żyć inaczej.Osiągnął wszystkie zakładane cele, a transakcja z ostatniej nocy przyniosła mu tyle pieniędzy, że mógł się wycofać z interesów i zamieszkać prawie wszędzie, gdzie tylko by zechciał.Najpierw myślał o kupnie jakiejś farmy na wyżynie Ozark, gdzie przez resztę życia nie robiłby nic poza łowieniem ryb i stopniowym wydawaniem takich sum pieniędzy, które nie wzbudzałyby podejrzeń.Teraz rozważał wszystko na nowo.Pomyślał, że inny kraj mógłby być o wiele lepszym miejscem dla emeryta.Słyszał na przykład, że w Grecji świetnie się wędkuje.Jeśli Strait usłyszał, jak otwierają się tylne drzwi, nie pokazał tego po sobie.To był długi dzień i środek przeciwbólowy, który zażywał, przestawał działać.Wypił następny jego łyk i otarł usta.Drzwi jego sypialni powoli się otworzyły.Strait i tego zdawał się nie zauważać.Ktoś wszedł do pokoju.Strait włączył radio stojące przy łóżku i nastawił jakąś muzykę.Postać zbliżyła się.W końcu Strait przestał zajmować się innymi rzeczami i powoli się odwrócił.– Nie sądziłem, że przyjdziesz dziś wieczorem – powiedział.– Myślałem, że z jednym ramieniem nie będę już dość dobry.– Wypił trochę piwa, a potem odstawił puszkę.W pokoju stała Gwen i patrzyła na niego.Miała na sobie tę samą czerwoną suknię co na przyjęciu, ale buty na wysokich obcasach zastąpiła zwykłymi pantoflami; złota bransoleta na jej kostce połyskiwała lekko w strumieniu światła.Podeszła do niego i jej wzrok powędrował w stronę jego ramienia.– Bardzo boli?– Tylko przy każdym oddechu.– Który koń to zrobił?– Bobby Lee.– Nie jest znany z tego, że kopie.– Każdy koń potrafi kopnąć.– Zapomniałam, jesteś ekspertem.– Uśmiechnęła się z udaną powagą, ale za tą minką kryło się coś, co wcale nie było żartobliwością.– Nie, ale dorastałem przy tych cholerach.To znaczy, nie można się tego nauczyć w rok ani nawet w dziesięć lat.Popatrz na Billy’ego, szybko się uczy, ale wciąż właściwie gówno wie o prowadzeniu stadniny.– Masz rację.To dlatego najęliśmy ciebie i twoich wspaniałych chłopaków.– Przerwała na chwilę.– Jesteś naszym wybawcą, Nemo.Strait zapalił papierosa.– Taak, to dobre.– Zdziwiła go, kiedy wyciągnęła rękę po puszkę i wypiła łyk piwa.– Nie masz czegoś mocniejszego? – zapytała.– Bourbona.– Daj.Kiedy wyjmował butelkę i szklanki, usiadła na łóżku i pomasowała sobie łydkę.Dotknęła bransolety na kostce, prezentu od Billy’ego.Były na niej wygrawerowane ich imiona.Strait podał jej pełną szklankę i wychyliła ją do dna jednym haustem, po czym oddała mu ją do ponownego napełnienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Brin, David Die Clans von Stratos
- Buszujacy w zbozu Jerome David Salinger
- Bischoff David Kruk Slowo Kruka(1)
- Barrel Fever David Sedaris
- Brin David Stare jest piekne
- Brin David Wyslannik przyszlosci
- Brin, David Copy
- Ambrose, David Level X
- Steve Perry Obcy Wojna samic (2)
- Greene Liz Saturn
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ps3forme.xlx.pl