[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pełni legalna działalność.– Postukał się w pierś.– Z wyjątkiem mojego w niej udziału.I dlatego tu jestem.Kobra wzruszył ramionami.– Hmm.Pranie pieniędzy brzmi zachęcająco.– Skinął na leżącego na podłodze opryszka.– Musisz wiedzieć jedno: nie toleruję, gdy ktoś próbuje mnie wykiwać.– Gdzieżbym śmiał – odparł z uśmiechem Mick.– W porządku, Clint.Jeszcze pogadamy.Przyjdź do mnie.Jutro.Jak w tej piosence Theloniousa Mońka – Około północy.– Kobra! – rzucił związany mężczyzna.– Stary, to jak będzie? Między nami zgoda, tak? Znów będziemy kumplami?Kobra skinął palcem na Theodore’a.Theodore zdjął kastet.A potem przerzucił rewolwer do prawej ręki, wycelował i strzelił.Kula przeszyła serce więźnia i przeszła przez jego ciało na wylot, wyrywając dziurę w oparciu krzesła i rozbryzgując po podłodze okrwawione strzępy tkanek.– Tak – odrzekł Kobra.– Do grobowej deski, skurwielu.– Odwrócił się do pozostałych, którzy patrzyli, usiłując zachować zimną krew w obliczu kolejnego zabójstwa.– Wygląda na to, że w wojnie o terytoria znów padły ofiary.– Pstryknął palcami.– Wynieście tych zdrajców, zostawcie we właściwym miejscu, a może staną się gwiazdami jutrzejszych wieczornych wiadomości, tak by ich matki mogły być z nich dumne.Mick obserwował to wszystko chłodnym okiem, zupełnie beznamiętnie.To ciekawe, móc być świadkiem takich wydarzeń, samemu w nich nie uczestnicząc, a Mick to uwielbiał.Kobra poklepał go po plecach.– To na razie, Clint.– Machnął na najemnego rewolwerowca Theodore’a, który włożył broń do kabury i pospieszył za swym pracodawcą.Mijając Micka, olbrzym nagle się zatrzymał.– Horrory, tak?– Dokładnie.– Lubię horrory.Zarówno filmy, jak i książki.A także kryminały i powieści sensacyjne.Ta robota.– Wzruszył ramionami.– To przynosi mi odprężenie.– Wiem.– Może moglibyśmy wpaść gdzieś na drinka czy coś w tym rodzaju.Po godzinie z piosenki Theloniousa Mońka, ma się rozumieć.– Wymienić się książkami?– Tak.Jasne, że tak.Mick wzruszył ramionami.– W pudle nie ma nic lepszego, jeżeli chodzi o zabijanie czasu.– Ja w każdym razie niczego lepszego nie znalazłem.Mick pokiwał głową.– To w porządku.Muskularny mężczyzna skinął głową i uśmiechnął się dziwnie.A potem pomaszerował w ślad za Kobrą.Mick obejrzał swoje spodnie i buty, aby upewnić się, że nie były zachlapane krwią.Następnie wolnym krokiem ruszył w stronę drugiego wyjścia z opuszczonego magazynu.„Książki – pomyślał.– Co tu dużo gadać, książki naprawdę zbliżają ludzi”.JEDENAŚCIEPrzypuszczam, że wszyscy znają mnie ze słyszenia.Nazywam się Signora Psyche Zenobia.Wiem o tym z całą pewnością.Jedynie moi wrogowie zowią mnie Suchą Snobią.Edgar A.Poe,Jak napisać blackwoodowski artykuł– To najbardziej absurdalny pomysł, o jakim kiedykolwiek słyszałem!Profesor William Blessing spojrzał na list i uderzył w niego dłonią, jakby chciał wbić w treść choć odrobinę rozsądku.– Nie wiem, kochanie – rzekła Amy, uśmiechając się promiennie.– Donald rozmawiał ze mną o tym i.no cóż, muszę przyznać, że to całkiem interesujący pomysł.– Zaśmiała się radośnie.– Oczywiście jestem trochę uprzedzona, bądź co bądź już się sprzedałam i w ogóle.Blessing spojrzał na Marquette’a.Jego asystent i protegowany również się uśmiechał, ale bardzo niepewnie.– Co ty masz z tym wspólnego, Donaldzie? Wiem, że zadajesz się z tymi ludźmi.Oni najwyraźniej wiedzą, że ze mną współpracujesz.ale mimo wszystko jestem skonfundowany.– Eee.Bill.może nie przeczytałeś tego listu uważnie – zasugerował Donald.– Ja tylko zerknąłem na egzemplarz Amy i to zaledwie przez chwilkę.Może gdybyś przeczytał go jeszcze raz.– W porządku – odparł Blessing.Miał dziwne odczucia względem Donalda i ten list jeszcze je pogłębił.Niemniej jednak, jak mawiała Amy, miał tendencję do przesadzania i często zdarzało mu się szukać dziury w całym.Jeden oddech.Dwa oddechy (głębokie).– W porządku – powiedział, przyjmując profesorską pozę, by nie okazać choćby cienia słabości lub wahania.– Wobec tego przeczytam na głos.– Uważam, że to wspaniały pomysł, Bill – wtrąciła Amy i objęła go ramieniem.– I nie zapominaj, że obiecałeś dopomóc mi w zdobyciu sławy.– Sława! – Miał olbrzymią ochotę dodać: „Toż to wierutna bzdura!”, ale ugryzł się w język.Zbyt wiele czasu poświęcał na lekturę dziewiętnastowiecznych utworów i odbijało się to na jego słownictwie.Zamiast pokusić się o dalszy komentarz, sięgnął w stronę biurka, ujął jedne z leżących tam okularów do czytania, których używał w domu, nałożył je, rozłożył list i zaczął czytać.Drogi Doktorze Blessing, jestem pewien, że słyszał pan o mnie albo przynajmniej o redagowanym przeze mnie cyklu powieściowym.Nazywam się Roscoe Mithers.Tak! Ten sam Roscoe Mithers, redaktor i wydawca cyklu „Mroczny Zmierzch” dla Paperback Gems.Ach, tak! Mowa o cyklu opartym na serialu telewizyjnym i filmach kinowych (które z całą pewnością musiał pan oglądać, gdyż dostrzegam ich wpływ na treści pańskich wspaniałych dzieł, choć uważam, że powinien pan przyjrzeć się baczniej wampirom z „Mrocznego Zmierzchu” i dostrzec w nich coś więcej aniżeli tylko osobliwe istoty nocy!), który gości na listach bestsellerów Waldena i B.Daltona obok pańskich książek.Jeden z naszych autorów, Donald Marquette {Kwiaty tortur, numer 22 w cyklu „Mroczny Zmierzch”) poinformował mnie, że nie tylko pod pańskim okiem studiuje zagadnienia związane z gotykiem i horrorem w ogóle, lecz również współpracuje z panem przy tworzeniu nowego cyklu klasycznych opowiadań grozy.Jak pan z pewnością wie, serial telewizyjny „Mroczny Zmierzch”, wraz z seriami siostrzanymi „Mroczny Świt”, „Brzask Mrocznego Dnia” i „Ricardo Wampiryczny Kochanek” – że nie wspomnę tu o kilku filmach kinowych – od ponad 10 lat cieszą się niesłabnącą popularnością i nadały nowe oblicze horrorowi.Czymże jednak byłyby bez swoich widzów – i czytelników – to im przecież zawdzięczają tę popularność.Oczywiście jest pan jedną z osób, o której pomyślałem, gdy udało nam się przekonać naszego Mrocznego Władcę (he, he) do kolejnego projektu:Antologii „Mroczny Zmierzch” [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl