[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzeba się rozdzielić.Dalej podróżujecie sami.Zdaniem Wade’a brzmiało to rozsądnie.Spojrzał ponad ramieniem Freszty w stronę Kemala, a ten w milczeniu skinął głową, pokazując, że jemu takie rozwiązanie też pasuje.Jedna Chloe nie chciała na nie przystać.- Zostawisz mnie, żebym sama opiekowała się rannym?- Nie jest z nim aż tak źle.Wytrzyma podróż.Wadę nie miał pojęcia, czym się przed nią zdradził, w każdym razie ta kobieta go przejrzała.- A jak mnie złapią samą z mężczyzną?- Trudno, tu jest to źle widziane, ale na pewno nie grozi ci kara śmierci.Kiedy znajdziecię się w Stanach, w ogóle nikt nie zwróci na to uwagi.- A jeśli Ahmad nas dopadnie?- Musisz po prostu ufać, że twój Amerykanin cię obroni.Chloe nie poddawała się.- A co z twoją misją?- Przekazuję ją tobie.Freszta uniosła brzeg czadom i wyjęła nieduży płaski pakiet spod szerokiej szarfy, którą była przepasana w talii.Podała go Chloe, lecz ta nie sięgnęła po niego, za to zerknęła na Wade’a, jakby niezadowolona, że stał się świadkiem tej wymiany.To od razu zaostrzyło jego ciekawość, przyjrzał się więc uważniej pakunkowi.Miał wielkość i kształt kasety wideo, lecz równie dobrze mógł zawierać ładunki wybuchowe.- Weź to, Chloe.Musisz.- Nie mogę.Nie wiem, komu to przekazać ani jak znaleźć tych ludzi.- Nie ma sensu opowiadać ci, jak radziłyśmy sobie do tej pory, ponieważ lepiej, żebyś zabrała to do Ameryki.Tam poszukasz szanowanego dziennikarza, któremu nasze dobro będzie leżało na sercu i który nada temu taki rozgłos, jak trzeba.- Ale przecież ja nie zamierzam.- Wiem.Znam twoje poświęcenie, twoją odwagę, wielkość twego serca.Rozmawiałam o tobie z Aylą i Willą, rozważyłyśmy wszystko i po długim namyśle podjęłyśmy decyzję.Wypełnienie tej misji od początku należało do ciebie, a nie do mnie.- Nie!- Tak.Jesteś naszą siostrą w walce, musisz pomóc naszej wspólnej sprawie.- Ale jeśli pojadę, być może nigdy nie uda mi się wrócić!- Jeśli tak ma być, niech tak się stanie.Pewne rzeczy w życiu są przeznaczone, więc może to kismet przywiódł cię do mego kraju, byś cierpiała z nami i teraz wypełniła dla nas tę misję.Posłuchaj! - poprosiła żarliwie, gdy Chloe próbowała jej przerwać.- Jeśli wrócisz, zginiesz prędzej czy później.Zbyt się wyróżniasz, byś mogła się długo ukrywać, ktoś cię wyda albo dla pieniędzy, albo dla zapewnienia sobie miejsca w raju.My codziennie ryzykujemy życie, ale to co innego, my urodziłyśmy się w Hazari-stanie, nie porzucimy go.Ty jesteś z kraju wolnych kobiet, wracaj tam i walcz o naszą wolność.Chloe wyprostowała się.- Zrobię, czego żądasz, siostro - rzekła zmienionym głosem, jakby dławiły ją łzy.Naraz Kemal poruszył się i spojrzał na drogę.W oddali pojawiły się dwa światełka, które zbliżały się szybko.W stronę przełęczy Azad jechała ciężarówka, więc Tadżyk wyszedł na środek drogi i stanął z uniesioną dłonią.Kiedy kierowca zaczął hamować, Kemal dał znak Freszcie i zawołał do niej naglącym tonem.Odwróciła się, wepchnęła pakiet w dłonie Chloe, objęła ją, ucałowała przez materiał w oba policzki.- Niech Allah cię strzeże, przyjaciółko, niech cię obdarzy długim i szczęśliwym życiem.- Ciebie również.Freszta przeniosła poważne spojrzenie na Wade’a.- Czuwaj nad nią.Powodowany nagłym impulsem, przyłożył dłoń do serca i skłonił głowę.Widział to wielokrotnie u ludzi Wschodu, lecz nigdy nie przyszło mu do głowy, by ten gest naśladować.W tej jednak chwili wydał mu się najodpowiedniejszy.Freszta musiała uśmiechnąć się w odpowiedzi, gdyż jej oczy za siatką rozjaśniły się wyraźnie.Chwilę potem już biegła do stojącej ciężarówki, Kemal pomógł jej wsiąść, nie z grzeczności bynajmniej, lecz tak było szybciej, w dodatku dzięki temu sam miał miejsce przy oknie.Ruszyli.Wadę spojrzał na swoją towarzyszkę, lecz nie zwracała na niego uwagi, odprowadzała wzrokiem oddalający się samochód.Sytuacja przedstawiała się więc następująco: on, Wadę Ethan Benedict we własnej osobie, utknął gdzieś na pustkowiu w obcym kraju, bez mapy, środka transportu i planu działania.Dysponował tylko częścią swojej normalnej siły oraz jednym pistoletem z ograniczoną liczbą amunicji, do tego towarzyszyła mu kobieta, która postrzegała go jako niepotrzebne obciążenie i chciała znajdować się zupełnie gdzie indziej, w dodatku w innym towarzystwie, przy czym miałoby to być towarzystwo kobiet.Na domiar złego zmierzchało się, a jedyne schronienie tej nocy mógł im zaofiarować ten porzucony samochód, jednocześnie stanowiący cenny kąsek dla ukrywających się w górach rabusiów i bandytów.A jakby tego wszystkiego było mało, Wadę stracił rozum.Tak, ewidentnie musiał zwariować, ponieważ nie czul ani niepokoju, ani zdenerwowania, ani nawet irytacji, tylko niezmąconą, obłędną radość.Jezu, jaki on był szczęśliwy!ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY- Co cię tak rozbawiło? - spytała ostro Chloe.- Nic, zupełnie nic.Odwrócił się czym prędzej i bacznie zlustrował wzrokiem otaczające ich łąki, ciemniejące wzgórza, a za nimi ostre szczyty Hindukuszu.Chloe pożałowała, że tak na niego naskoczyła, w końcu to nie z jego winy wypadki potoczyły się tak niesprzyjająco i to nie z jego winy czuła się dojmująco samotna.Chociaż nie do końca, bo gdyby nie zjawił się w Hazaristanie, nie doszłoby do tego wszystkiego.Jej przyjaciółki widziały w przebiegu wypadków rękę przeznaczenia, lecz Chloe widziała w tym raczej rękę Wade’a Benedicta, co wcale jej się nie podobało.Tymczasem on podszedł do samochodu, otworzył bagażnik i sprawdził jego zwartość.Znalazł gruby wór, pełen różnych przydatnych przedmiotów, do tego dywanik modlitewny oraz poplamiony wełniany koc.Te dwie ostatnie rzeczy zwinął ciasno razem i podał Chloe.Wzięła je od niego odruchowo i wsunęła do środka pakiet z kasetą, krzywiąc się jednocześnie, gdyż wełna przeszła zapachem kóz i papierosowego dymu.- Po co mi to dajesz?- Na biwaku takie rzeczy są potrzebne.- Na biwaku?- Dobra, możesz nazwać mnie tchórzem, ale głupio byłoby nocować w porzuconym wozie na środku pustej drogi.Zaryzykowałbym, gdybym był sam, ale jestem z kobietą.- Dam sobie radę.- Uważaj, bo w niej ednym przypadku były to czyjeś ostatnie słowa.- Wystawił na drogę do połowy pełny pięciolitrowy baniak z wodą.- Podoba mi się ten Kemal, wiedział, co trzeba ze sobą mieć w razie noclegu gdzieś poza domem.Przenocujemy w zacisznym miejscu, a rano ruszymy do Peszawaru.Łypnęła na niego.- Przyznaj się.Należałeś do skautów, tak?- Nie, ale jak byliśmy dziećmi, to razem z braćmi praktycznie mieszkaliśmy w lesie przy domu.- Tu nie Luizjana.- Dzięki temu nie zjedzą nas komary i nie będziemy marzyć o klimatyzacji.Rzeczywiście zrobiło się znacznie chłodniej, odkąd słońce schowało się za górami.- A nie możemy spać w samochodzie?- W tej okolicy części samochodowe muszą być na wagę złota.Do rana zostanie z niego tylko szkielet.- Zapominasz o tutejszych zwyczajach.Tu za kradzież obcina się ręce.Posłał jej wymowne spojrzenie.- Żeby obciąć złodziejowi rękę, trzeba go najpierw złapać.A perspektywa utraty ręki zapewne nie zachęca rabusiów do pozostawiania świadków przy życiu.Jesteś na tyle ciekawa, by zostać i się przekonać?Chloe naraz nabrała ochoty na biwak.- Jako ekspert pewnie masz już upatrzone dobre miejsce?- Tam.- Wskazał na kępę cedrów znajdującą się spory kawałek drogi od szosy.Rosły na łagodnym zboczu, z jednej strony chronione stromą skalą jak ścianą.- Będzie wygodnie jak w domu - mruknęła cierpkim tonem Chloe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl