[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doktor oceniał go na dwadzieścia kilka lat, a zaokrąglona twarz sugerowała, że przyjmował steroidy.To oczywiście oznaczało kłopoty.Nadzieja Jasona, że mężczyzna może go nie rozpoznać, rozwiała się, kiedy osiłek warknął:– Co tu robisz, ty cholerna kreaturo?To było wszystko, czego potrzebował.Obrócił się na pięcie i wystartował w stronę drugiego wylotu ulicy.Niestety, jego pantofle na skórzanej podeszwie nie mogły się równać z nike’ami ochroniarza.– Ty przeklęty zboczeńcu! – wrzasnął, zatrzymując Jasona.Lekarz zanurkował pod zamaszystym hakiem i chwycił osiłka za udo, mając nadzieję, że go wywróci.Niestety, z równym powodzeniem mógłby złapać nogę fortepianu.Został wyprostowany szarpnięciem.Brak równych szans w tym pojedynku stał się już jasny dla Jasona, który postanowił spróbować jakiegoś dialogu.– Dlaczego nie znajdziesz sobie kogoś o podobnych wymiarach! – krzyknął rozjątrzony.– Bo nie lubię zboczeńców – odrzekł kulturysta, praktycznie podnosząc przeciwnika z ziemi.Wykręcając się w jedną, potem w drugą stronę, Jason uwolnił się ze swojej marynarki i rzucił w głąb uliczki, przewracając kosz na śmieci.– Nauczę cię, żebyś nie węszył wokół Carol! – ryknął goryl, odrzucając kopnięciem pojemnik, gdy ruszał na uciekinierem.Lata joggingu odpłaciły się teraz Jasonowi.Chociaż osiłek jak na swą masę był szybki, Jason słyszał, że oddech jego prześladowcy staje się coraz cięższy.Lekarz był już niemal na końcu ulicy, kiedy pośliznął się na rozsypanych kamykach, natychmiast tracąc równowagę.Wygramolił się właśnie na nogi, gdy ciężka ręka chwyciła go za ramię i obróciła dokoła.ROZDZIAŁ SIÓDMY– Stać! Policja! – Głos rozbił ciszę bostońskiej nocy.Jason zamarł, podobnie osiłek.Drzwi zaparkowanego u wylotu ulicy nieoznakowanego samochodu otworzyły się nagle i wysiadło z nich trzech cywilów.Już po raz drugi tego dnia usłyszał:– Do ściany.Rozstawić nogi! – Wykonał polecenie, ale kulturysta namyślał się przez chwilę.W końcu warknął do Jasona:– Masz szczęście, ty sukinsynu.Potem podporządkował się.– Zamknij się! – ryknął policjant.Jason i jego prześladowca zostali szybko przeszukani, potem kazano im się odwrócić i położyć ręce na karku.Jeden z policjantów wyjął latarkę i sprawdził ich dokumenty.– Bruno DeMarco? – zapytał, kierując światło na osiłka.Bruno przytaknął ruchem głowy.Światło przesunęło się na Jasona.– Doktor Jason Howard?– Zgadza się.– Co tu się dzieje? – indagował policjant.– Ten pokurcz usiłował napastować moją dziewczynę – oświadczył rozwścieczonym głosem Bruno.– Śledził ją.Policjant przenosił wzrok z Jasona na Bruna i z powrotem, potem podszedł do samochodu, otworzył drzwi i rozmawiał z kimś siedzącym na tylnym siedzeniu.Kiedy wrócił, wręczył gorylowi jego portfel i kazał mu wracać do domu i kłaść się spać.W pierwszej chwili Bruno zachowywał się, jakby nie zrozumiał, ale potem wziął swoje dokumenty.– Zapamiętam cię, dupku! – krzyknął Jasonowi, znikając na Beacon Street.Doktor był oszołomiony.Nie mógł uwierzyć, że pozwolili odejść napastnikowi, a nie jemu.Miał właśnie zaprotestować, kiedy policjant chwycił go za ramię i siłą wsadził na tylne siedzenie samochodu.– Zaczyna pan być cierniem w tyłku – odezwał się detektyw Curran.Siedział flegmatycznie, paląc.– Powinienem był pozwolić, by ta góra mięsa załatwiła się z panem.Jason nie mógł wykrztusić słowa.– Mam nadzieję, że ma pan pojęcie, jak bardzo miesza nam pan w tej sprawie – ciągnął Curran.– Najpierw obserwowaliśmy mieszkanie Hayesa.Popsuł pan to.Teraz mamy na oku Carol Donner i to też pan psuje.Równie dobrze moglibyśmy zwinąć całą operację.W tej chwili z pewnością niczego się od niej nie dowiemy.Gdzie jest, do diabła, pański samochód? Zakładam, że przyjechał pan samochodem?– Zaraz za rogiem – potulnie odpowiedział Jason.– Radzę, żeby wsiadł pan do niego i pojechał do domu – powiedział wolno Curran.– Potem sugeruję, żeby wrócił pan do leczenia i zostawił śledztwo nam.Uniemożliwia nam pan pracę.– Przykro mi – zaczął Jason.– Nie myślałem, że.– Do widzenia! – detektyw odprawił go machnięciem ręki.Wysiadając z policyjnego samochodu Jason czuł się dość głupio.Jasne, że obserwowali Carol.Jeśli mieszkała z Hayesem, prawdopodobnie także była zamieszana w narkotyki.Właściwie przy jej rodzaju pracy było to niemal pewne.Wsiadając do własnego samochodu, Jason pomyślał o marynarce, powiedział sobie „do diabła z nią” i pojechał do domu.Była trzecia trzydzieści, kiedy z trudem wspiął się po schodach i w poczuciu obowiązku zadzwonił do operatora sieci pagerów.Kiedy wychodził do Carol Donner, nie wziął ze sobą urządzenia przywołującego, i miał nadzieję, że nie było żadnych telefonów.Był zbyt zmęczony, żeby poradzić sobie z nagłym przypadkiem.Nie było nic ze szpitala, ale Shirley zostawiła wiadomość, prosząc, żeby zatelefonował, kiedy tylko wróci, obojętne, o jakiej porze.Operator powiedział mu, że to było pilne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl