[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie rób tego! Nie usi¹dziesz, póki nie skoñczê mówiæ.Wiedzia³, ¿e bêdzie gadaæ bez koñca, podniecaj¹c siê w³asnymi s³owami doszaleñstwa ioœlinienia siê, a potem zapragnie seksu, a jeœli on, zmaltretowany psychiczniei niechêtny,odmówi, rozpêta siê piek³o.Scena powtarza³a siê regularnie, ta chorapsychicznie kobietaby³a jego ¿on¹.Dawno temu, kiedy choroba przyæmi³a dopiero po³owê mózgu,wymog³a nanim przyrzeczenie, ¿e nie odeœle jej do rodziców.Przysi¹g³ wtedy, gdy¿ jeszczewierzy³ wmo¿liwoœæ wyleczenia nie wiedz¹c, jakim ciê¿arem bêdzie dotrzymanie s³owa.Sta³o siê¿elaznymi kajdanami, lecz obietnicy, mimo to, nie ³ama³.– Œwiat jest chaosem – rzek³a ze swad¹.– Popatrz na te mrówki w dole, naulicy.Ich ¿yciezosta³o pozbawione sensu, wykonuj¹ zabawne ruchy, drepcz¹ w tê, a potem w tamt¹stronê,zaaferowani, musz¹ za³atwiæ nadzwyczaj wa¿ne sprawy przed koñcem œwiata, którywkrótcenast¹pi.Jakie znaczenie ma zakup wózka dla dziecka, czy dostarczenie szefowina czasrozliczeñ, je¿eli jutro wszystko stanie siê niewa¿ne?– Ludzie – rzek³, patrz¹c na komputer – musz¹ ¿yæ tak, jakby koniec œwiatanigdy nie mia³nast¹piæ.Ta uwaga zapali³a mu w mózgu œwiat³o.W bia³ym blasku zobaczy³ koszmar w³asnejsytuacji i wybuch³ w nim wœciek³y i nag³y gniew.– Tak! – wrzasn¹³.– Znowu masz racjê! Widzisz inaczej, ni¿ zdrowi ludzie,schizis wtwojej psychice ³amie œwiat na dziwne kawa³ki i pokazuje odmienny obraz i sens.Jutrokoniec œwiata! Prawda! Dlaczego mam sobie odmówiæ ostatniej przyjemnoœci?!Przecie¿jutro koniec œwiata! Mam s³uchaæ twych bredni, schizofreniczna idiotko?!Zwiesza³a siê z kraty coraz ni¿ej, trzymaj¹c siê prêtów z ca³ych si³, myœla³,¿e skoczy muna g³owê jak zwierzê, chory mózg nie podpowiedzia³ jej, co by siê wówczaswydarzy³o, mo¿enic, przecie¿ ju¿ dawno przesta³ j¹ biæ.Wytrzeszcza³a coraz bardziej swojewielkie zieloneoczy, czarny kapelusz z oddart¹ górn¹ czêœci¹ zsun¹³ siê na brwi.Kiedyœurzek³a go ta zieleñ iblask, który potem hipnotyzowa³ i zniewala³, wiêc j¹ bi³, bo nie móg³ znieœæjej szaleñstwa iw³asnej udrêki.Próbowa³ w ten sposób odciosaæ z siebie cierpienie, potem tozrozumia³.Szara sukienka podarta na szmaty podsunê³a siê do góry, wychud³e cia³o, nibyszkielet,wzbudza³o w nim niechêæ, kiedyœ to by³a ³ania, zupe³nie niedawno, lecz odsuwa³atalerze,pos¹dzaj¹c go o chêæ otrucia.Pewnie, chcia³by to zrobiæ, myœla³ o tym, a jejchory inadwra¿liwy mózg mia³ zdolnoœæ odczytywania pragnieñ, które przecie¿ nie by³yzamiaremczy planami i nigdy by w czyn siê nie oblok³y.Pamiêæ o wielkiej mi³oœci, ech,to by³a cudnadziewczyna, wstrzymywa³a czyny z³e.Uœwiadomi³ sobie teraz, ¿e ca³y czas mia³anad nimprzewagê, a litoœæ zamieni³a go w niewolnika.Nie, ju¿ dosyæ.I có¿ by osi¹gnê³a, rzucaj¹c mu siê na g³owê, ale miota³o ni¹, wiêc musi byæszybszy,dosyæ, jak¿e wielk¹ czuje odrazê – do niej i do tego wszystkiego naoko³o.Wyci¹gn¹³ ramiê wstronê ekranu, drug¹ rêk¹ na³o¿y³ okulary i s³uchawki, w pó³ sekundy system siêuruchomi³.I ju¿ nie ma ani jej, ani tego pokoju, odjazd! Szybciej! Program siê otwiera, aw nimwirtualny, piêkny œwiat, który jest trójwymiarowym obrazem ze œwiat³a.Szybko poda³ parametry ulubionej sytuacji i rzeczywistoœæ tworzy³a siê fragmentzafragmentem.Najpierw pojawi³ siê z³oty piasek i Pirat stan¹³ na pla¿y.Gdyspojrza³ przedsiebie, tam zarysowa³ siê brzeg oceanu i jego kontury wype³ni³y siê zielon¹wod¹.Kiedy siêodwróci³ i spojrza³ na ziemiê, wyros³y na niej pionowe laski bia³ych hoteli.Doda³ jeszczekilka rzeczy dla dope³nienia dekoracji, a wiêc kawiarniê na tarasie, ocienion¹liœæmi palmy,ciep³y klimat, lekki wietrzyk i ³agodn¹ porê póŸnego popo³udnia.Od pewnegoczasu spotyka³siê ze sw¹ kochank¹ zawsze w takim miejscu, bêd¹cym rajem piêknych, bogatych ibeztroskich, gdy¿ tak w³aœnie tam siê czu³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl