[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na moment ramię księcia, otaczające jej talię, zesztywniało.Spojrzał na nią z nie ukrywanym rozbawieniem.- Brawo, panno Verey! Ma pani całkowitą rację, że nie dyskrecje mojego brata związane z wizytą w Ambergate bar dzo źle świadczą o jego wychowaniu.Ale może został spro wokowany? Może przedstawiła mu się pani jako zupełnie in na panna Jane Verey niż ta, którą mamy okazję podziwiać dziś wieczór?Jane zawahała się.Nie miała pojęcia, co książę mógł wiedzieć, a czego się tylko domyślał.Żałowała, że w ogóle wdała się w tę żałosną aferę! Jakżeż łatwo się zdradzić przy okazji takiej mistyfikacji.Widząc wahanie Jane, książę powiedział łagodnie:- Philip naturalnie opisał już spotkanie w Ambergate, może teraz pani zechciałaby przedstawić swoją wersję wy darzeń?Podjęła decyzję.- Nie sądzę, książę, żeby to było celowe.Raczej ambarasujące i zbędne.Jak pan widzi, wszystko zostało dziś wie czór zapomniane i wybaczone.Książę skinął głową.- Ma pani rację.Może rzeczywiście lepiej tego nie ruszać.Proszę jednak zaspokoić moją ciekawość, panno Verey! Jak pa ni się przebrała? Musi być pani utalentowaną aktorką.Jane poczerwieniała; ogarnęły ją wyrzuty sumienia.Mógł ją równie dobrze nazwać utalentowaną kłamczucha.- Za pozwoleniem Waszej Książęcej Mości wolałabym zmienić temat.- Słusznie, skoro mogłoby to ukazać panią w niezbyt korzystnym świetle.- zgodził się książę.- To przebranie, cały ten podstęp.- Ale, książę.- Nie, nie - mruknął Alex - proszę nic więcej nie mówić, panno Verey.Chciałbym pani oszczędzić upokorzenia.W oczach Jane błysnął niepokój.- Chyba wręcz odwrotnie, Wasza Książęca Mość.I odniósł pan pełny sukces!- Ależ skąd! - W udawaniu oburzenia Alex okazał się nie gorszym aktorem niż Jane.- Pani się myli, panno Verey! W takich sytuacjach wina nigdy nie leży po stronie damy!Jane uśmiechnęła się z przymusem.Zupełnie nie wiedziała, jak to się stało, że książę zrzucił na nią całą winę i jednocześnie tak zręcznie wykręcił kota ogonem, żeby wyglądało, iż jest po jej stronie!- Widzę, że Wasza Książęca Mość jest bardzo rozpiesz czony - powiedziała niemądrze.- I nie przyzwyczajony, by ktoś się sprzeciwiał jego woli - oto prawdziwa przyczyna pańskiego gniewu.Oczy Aleksa zwęziły się w wyrazie niedowierzania i rozbawienia, po czym książę wybuchnął śmiechem.- Cóż za bystra młoda dama z pani, panno Verey, i jaka przy tym śmiała! Ma pani rację, bardzo nie lubię, gdy ktoś pokrzyżuje mi plany.Niestety, pani spryt tylko mnie utwier dził w przekonaniu, że jest pani odpowiedmią kandydatką na żonę dla mojego brata.- Tym razem pod pozorami deli katności w głosie Aleksa zabrzmiał stanowczy ton.- Zamie rzam doprowadzić do tego małżeństwa mimo pani wysiłków, by temu przeszkodzić!Jane omal się nie potknęła i nie pomyliła kroku.Nigdy nie przypuszczała, że książę nie zmieni decyzji i że mimo tego wszystkiego, co się wydarzyło, będzie w dalszym ciągu obstawał przy swoim.Chyba jasno dała do zrozumienia, zarówno słowem, jak i czynem, że nie poślubi lorda Philipa? Jednak Alexander Delahaye albo jej nie słyszał, albo całkowicie lekceważył jej słowa.Jego ostatnie protekcjonalne uwagi świadczyły o tym, że traktuje ją jak przemądrzałe dziecko, z którym się można trochę pobawić, ale od którego ostatecznie należy egzekwować bezwzględne posłuszeństwo.- Bardzo mi przykro to słyszeć, Wasza Książęca Mość - powiedziała wolno.- Nie żartowałam mówiąc, że konkury lorda Philipa były niepotrzebne, i nie zamierzam w tej spra wie zmienić zdania.- Proszę jednak zrozumieć - mówił dalej łagodnie Alex - że Philip potrzebuje mądrej żony, a pani okazała się ze wszech miar odpowiednią kandydatką, panno Verey.Gdy mężczyźnie brak.pewnych przymiotów, dobrze jest, by ży ciowa partnerka wypełniła te luki.Idealna kombinacja!Znów Jane mignęli Philip i Sophia i ich jasne, pochylone ku sobie głowy.Śmieli się z tego, co właśnie powiedział Philip.Jane poczuła ukłucie.- Czy nie sądzi pan, książę, że dla lorda Philipa możliwość samodzielnego wybrania sobie żony byłaby znacznie korzystniejsza? - zapytała desperacko.- Zapewne czułby się bardziej z taką osobą związany.- Na szczęście nie musimy się przejmować jego życzeniami - odparł książę surowo.- Wybrałem panią i Philip doskonale o tym wie.Najważniejsze są dla niego finansowe korzyści płynące z tego związku.Jane poczuła, jak w obliczu arogancji księcia traci zimną krew.- Ale nie muszą być najważniejsze dla mnie! Bardzo pa nu dziękuję!Książę zaśmiał się rubasznie.- Są jeszcze inne korzyści.mam bardzo mocną pozycję towarzyską, panno Verey.Słowo tu, aluzja tam.A reputacja to krucha rzecz.Proszę pomyśleć, jak przykre byłoby dla pa ni matki, gdyby drzwi najlepszych domów przed panią za mknięto.Jestem przekonany, że tego by pani nie chciała.A i panna Marchment ucierpiałaby przy okazji.Jane przez dłuższą chwilę patrzyła na niego w milczeniu.Słyszała w tle muzykę i miała uczucie, że Alex Delahaye i ona są zupełnie sami.Jego twarz była pozbawiona wszelkiego wyrazu.- Rozumiem, że pan mi grozi, książę - powiedziała wolno.- Pomimo różnicy zdań uważałam pana za człowieka prawego, ale być może się myliłam.Czuję się w obowiązku ostrzec pana, że nie należę do osób podatnych na przymus.- Istotnie, było to bardzo niezręczne z mojej strony.Nigdy bym się do tego nie zniżył, panno Verey.Bardzo panią przepraszam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl