[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mam nadzieję, że bez trudu znajdzie się dla nich sypialnia.Pani Mullins z powątpiewaniem uniosła brwi i ciaśniej owinęła się wełnianym szalem.- Toż nie najdę lo nich nic na wieczerzę, ni mom dziewuch do pomocy.Gospodyni mówiła szkockim dialektem, a przy tym tak szybko i bełkotliwie, że Harriet mimo najlepszych chęci zrozumiała ledwie parę słów.- Nie trzeba żadnego jedzenia, pani Mullins, czysty pokój i ogień na kominku, to wszystko.- Wainwright westchnął i zwrócił się do Harriet.- Pani woźnica pewnie trafił już do stajni.Poślę służącego, żeby mu pomógł i wskazał, gdzie ma nocować.Pani Mullins odprowadzi was do sypialni.Dobrej nocy.Kate spojrzała nieufnie w głąb mrocznego korytarza.- Można sobie wszystkie gnaty połamać, ciemno tam jak w grobie.Harriet była tego samego zdania.Jeden rzut oka na gospodynię i Wainwrighta przekonał ją że musi okazać stanowczość.- Z pewnością pani Mullins da nam świece, żebyśmy nie musiały iść po ciemku.Gospodyni wymamrotała coś z niechęcią ale w końcu wyciągnęła z kieszeni ogromnego fartucha dwa ogarki.Wainwright zapalił je.- Rano pomówimy o pani pracy.Śniadanie punkt ósma.Harriet miała szczerą chęć rzucić mu w twarz, co myśli o nim i o śniadaniu punkt ósma, ale zdołała się pohamować.Pracodawca był zupełnie inny, niż sobie wyobrażała.Zważywszy na zaskakujące powitanie, jakie ich spotkało w tym dziwnym domostwie, jego właściciel bez wahania wyrzuciłby stąd i ją i Kate - mimo szalejącej burzy - gdyby go czymś rozgniewała.Wiedząc, że nie ma wyboru, zrobiła obojętną minę.- Dobrej nocy, panie Wainwright.Mam nadzieję, że zobaczymy się przy śniadaniu.Skinął głową i odwrócił się tyłem.Osłaniając ogarki przed podmuchami przeciągów, Harriet i Kate szły potulnie za gospodynią póki ta nie stanęła przed potężnymi drewnianymi drzwiami.Harriet pierwsza weszła do pokoju, Kate tuż za nią.Wnętrze było bardzo obszerne, w dwóch ścianach miało przedzielone kolumienkami okna.Mimo półmroku Harriet zauważyła, że wszystko pokrywa warstwa kurzu.Zignorowała niewielkie lustro w topornej ramie i swoje zniekształcone odbicie.W zamyśleniu zlustrowała wzrokiem niedobrane sprzęty: krzesła nie do pary i komody.Ogień na kominku ledwie się tlił, wszystko tu tchnęło chłodem.Gospodyni, wyczuwając jej dezaprobatę, zabrała głos: - Co, nie w smak ci kwatera? No to proś o niszą i lo siebie, i lo twoi sługi!Harriet westchnęła.Tym razem wszystko zrozumiała.Wrogość gospodyni i jej niechętne spojrzenia rzucane na Kate mówiły same za siebie.- Kate będzie spać ze mną.Gdyby pani zechciała przynieść nam siennik, czystą pościel i opał, na pewno poczujemy się tu bardzo wygodnie.Starała się zachować uprzejmy wyraz twarzy, dopóki gospodyni nie wyszła, lecz potem skrzywiła się na samo wspomnienie swoich słów.Nie pamiętała, czy kiedykolwiek zdarzyło się jej powiedzieć tak skandaliczne kłamstwo.5Nathaniel zamknął drzwi sypialni, delektował się błogim spokojem i samotnością.Chociaż nawet na prowincji nikt nie kładzie się spać o tak wczesnej porze, każdego dnia przychodził tu tuż po obiedzie.Prócz deszczu bębniącego w okna i dach oraz sapania psa, który nie opuszczał go ani na krok, żaden dźwięk nie zakłócał jego myśli.Gdy odchylał głowę w tył i przymykał powieki, zdawało mu się, że znowu jest w Londynie i siedzi wygodnie we własnym, kawalerskim mieszkaniu na St.James Street.Kiedy jednak otwierał oczy i apatycznie spoglądał na wielki kamienny kominek, gdzie ledwie tlił się ogień, wiedział, że znajduje się bardzo daleko od wygód, które od dawna przywykł uważać za coś oczywistego.Odkąd przyjechał do Szkocji, wciąż padał deszcz zazwyczaj lodowata ulewa.Sypał też śnieg.I było zimno.Ostre nieubłagane zimno przenikało wszystko.Nigdy nie uważał się za rozpieszczonego słabeusza, ale natura tego kraju przygnębiała go.Służba McTate’a całkiem wyraźnie dawała mu do zrozumienia, że z Anglii nie mogło przybyć do Szkocji nic dobrego, a już na pewno nie mógł to być Sassenach laird, angielski dziedzic, chociaż McTate kazał go traktować gościnnie.Tego dnia mijał drugi tydzień jego wygnania, co zamierzał uczcić kąpielą w balii pełnej po brzegi gorącej, parującej wody.Ustawi ją koło kominka, gdzie rozpali ogień, na którym dałoby się upiec parę wołów.A dla rozgrzewki opróżni butelkę doskonałej szkockiej whisky.Nagromadzony przez niego stos drewna wystarczyłby do spalenia czarownicy, a Nathaniel zamierzał zużyć ten opał aż do najmniejszego patyczka.Przynajmniej dziś nie będzie dygotał z zimna w lodowatych górach północnej Szkocji.Rozbierając się, dostrzegł swoje odbicie w małym lustrze stojącym na kredensie i z westchnieniem pomyślał, jak rozumnie postąpił, pozostawiając służącego w Londynie.Pedantyczny sługa chyba by się rozpłakał na widok garderoby swego pana, nie mówiąc już o jego wyglądzie.Powinien był się ostrzyc i porządnie ogolić.A ubranie? Niechlujnie poskładane i zmiętoszone.Wczoraj spostrzegł, że u jego ulubionej koszuli brakuje guzika.Z pewnością ubiorom nie służyło również tutejsze pranie.Jego myśli zaprzątało jednak coś ważniejszego.Musiał dbać o dobro dzieci.To przekonanie dodawało mu sił.Choć minął już cały miesiąc, wciąż nie mógł się nadziwić, że zuchwały plan McTate’a tak łatwo dał się urzeczywistnić.Dzięki życzliwości pani Hutchinson udało mu się zabrać dzieci z domu, nie zwracając niczyjej uwagi.Uznały to zresztą za wspaniałą przygodę.Jeszcze teraz pamiętał ich radosne ożywienie i wesoły śmiech.Jeśli można było wierzyć informacjom zebranym przez McTate’a, nikogo nie zaniepokoiło nagłe zniknięcie maluchów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl