[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeœli przyjdzie nam przeprowadzaæ te operacje, poniesiemy jeszcze wiêkszestraty - ostrzeg³a Beaton, kiedy zbli¿yli siê do zaparkowanych obok siebies³u¿bowych samochodów.Traynor powiód³ wzrokiem po ciemnym placu.Szczególnie uwa¿nie przyjrza³ siêkêpie drzew oddzielaj¹cej dwa poziomy parkingu.- Jest tu ciemniej, ni¿ s¹dzi³em - powiedzia³ do swej towarzyszki.- Takiemiejsce samo prosi siê o k³opoty.Stanowczo potrzeba tu kilku latarni.- Zajmê siê tym - obieca³a Beaton.- Co za parszywy pech! - jêkn¹³ prezes.- Jakby ma³o nam by³o innych k³opotów,musimy siê jeszcze martwiæ tym przeklêtym gwa³cicielem.Czy mo¿esz mi zdradziæjakieœ szczegó³y tego ostatniego wypadku?- Napastnik zaatakowa³ ko³o pó³nocy - odpar³a Beaton.- I tym razem nie by³a topielêgniarka, lecz wolontariuszka, Marjorie Kleber.- Ta nauczycielka? - upewni³ siê Traynor.- Tak, w³aœnie ona.Nawet teraz, kiedy sama jest chora, stara siê jak najwiêcejpracowaæ tu podczas weekendów.- A co mo¿e powiedzieæ o gwa³cicielu?- Ten sam rysopis: oko³o szeœciu stóp wzrostu, twarz przes³oniêta narciarskimigoglami.Pani Kleber twierdzi ponadto, ¿e mia³ kajdanki.- No, no, mi³e urozmaicenie, nie ma co - stwierdzi³ Traynor.- W jaki sposóbzdo³a³a uciec?- Mia³a szczêœcie.Nocny stró¿ robi³ akurat obchód.- Byæ mo¿e powinniœmywzmocniæ stra¿e - zasugerowa³ Traynor.- Nie mamy na to pieniêdzy.- Chyba porozmawiam o tym z Wayne'em Robertsonem i zobaczê, czy policja niemog³aby jakoœ nam pomóc.- Ju¿ to zrobi³am - westchnê³a Beaton.- Ale Robertson nie ma dostateczniewielu ludzi, by któryœ z nich móg³ co noc trzymaæ tutaj wartê.- Ciekaw jestem, czy Hodges rzeczywiœcie zna³ to¿samoœæ tego gwa³ciciela.- Czy s¹dzisz, ¿e jego znikniêcie mo¿e mieæ cokolwiek wspólnego zpodejrzeniami, jakie ¿ywi³? - zapyta³a Beaton.Traynor wzruszy³ ramionami.- Nie myœla³em o tym.Przypuszczam jednak, ¿e to mo¿liwe.Nie nale¿a³ do ludzi,którzy zatrzymuj¹ swoje opinie dla siebie.- To by³oby przera¿aj¹ce - stwierdzi³a Beaton.- Owszem - zgodzi³ siê Traynor.- Tak czy owak, chcê byæ natychmiastinformowany, jeœli próby gwa³tów znów bêd¹ siê powtarzaæ.To mo¿e mieækatastrofalne skutki dla szpitala.Szczególnie zaœ nie chcê ¿adnychniespodzianek na zebraniach zarz¹du.To stawia mnie w z³ym œwietle.- Bardzo przepraszam - powiedzia³a Beaton.- Wierz mi jednak, ¿e próbowa³am siêdo ciebie dodzwoniæ.Na przysz³oœæ upewniê siê, ¿e odebra³eœ informacjê.- Do zobaczenia w Iron Horse - po¿egna³ j¹ Traynor, wsiadaj¹c do samochodu izapalaj¹c silnik.Rozdzia³ 3Czwartek, 20 maja- Muszê odebraæ dziecko z zajêæ pozalekcyjnych - powiedzia³a Angela do jednegoze swych kolegów, Marka Danfortha.- A co z tymi wszystkimi preparatami?- A có¿ mogê z nimi zrobiæ? - syknê³a Angela.- Powiedzia³am ju¿, ¿e muszêodebraæ ze szko³y córkê.- W porz¹dku - powiedzia³ obronnym tonem Mark.- Nie napadaj na mnie.Tak tylkopytam.Pomyœla³em, ¿e móg³bym ci pomóc.- Przepraszam - Angela popatrzy³a nañ ze skruch¹.- Strasznie jestem napiêta.Jeœli dokoñczysz za mnie tê robotê, bêdê ci wdziêczna do koñca ¿ycia -powiedzia³a, bior¹c do rêki piêæ ostatnich preparatów umieszczonych naszkie³kach mikroskopowych.- Nie ma problemu - odpar³ Mark, k³ad¹c próbki Angeli obok w³asnych.Angela przykry³a mikroskop, zebra³a swoje rzeczy i wybieg³a ze szpitala.Takszybko, jak tylko mog³a, wydosta³a siê z parkingu i w³¹czy³a w znacznienasilony w godzinach szczytu ruch uliczny Bostonu.Kiedy w koñcu dotar³a pod szko³ê, Nikki siedzia³a smutna na frontowychschodach.Nie by³o tu zbyt piêknie.Mury szko³y pokryte by³y brzydkimigraffiti.Nie licz¹c grupy szeœcio i siedmioletnich dzieci graj¹cych wkoszykówkê za wysokim siatkowym ogrodzeniem, nie by³o tu w tej chwili ¿adnychrówieœników Nikki.Wokó³ budynku wa³êsa³o siê kilkoro apatycznych nastolatkówubranych w zdumiewaj¹co luŸne stroje.Na wprost szko³y, po drugiej stronieulicy sta³y tekturowe sza³asy, w których nocowali bezdomni.- Przepraszam za spóŸnienie - powiedzia³a Angela, kiedy Nikki wsiad³a dosamochodu i zapiê³a pasy.- W porz¹dku - mruknê³a dziewczynka.- Po prostu trochê siê ba³am.W szkoleby³a dzisiaj policja i w ogóle.- A co takiego siê sta³o?- Ch³opak z szóstej klasy przyszed³ na boisko z broni¹ - odpar³a spokojnieNikki.- Wystrzeli³ i zosta³ aresztowany.- Zrani³ kogoœ? - zapyta³a z niepokojem Angela.- Nie - potrz¹snê³a g³ow¹ Nikki.- A sk¹d w ogóle mia³ broñ? - zdziwi³a siê matka.- Handlowa³ narkotykami.- Rozumiem - skinê³a g³ow¹ Angela, staraj¹c siê zachowaæ spokój.- Jak siê otym dowiedzia³aœ? Inne dzieci opowiedzia³y ci o wszystkim?- Nie.By³am przy tym - powiedzia³a Nikki znudzonym g³osem.Angela mocniej zacisnê³a d³onie na kierownicy.Pos³anie córki do szko³ypublicznej by³o pomys³em Davida.W³o¿yli sporo wysi³ku, by umieœciæ Nikkiw³aœnie tutaj, i jak dot¹d ani razu nie ¿a³owali swojej decyzji.Ale terazAngelê ogarnê³y w¹tpliwoœci - przede wszystkim dlatego, i¿ córka opowiada³a otym, co siê sta³o w szkole, tak beznamiêtnym g³osem, traktuj¹c ca³¹ rzecz jakcoœ najzwyklejszego pod s³oñcem.Angeli wyda³o siê to przera¿aj¹ce.- Znowu mieliœmy dziœ zastêpstwo - powiedzia³a Nikki.- I ta nauczycielka niepozwoli³a mi zrobiæ inhalacji po lunchu.- Przykro mi, kochanie - zmartwi³a siê Angela.- Czy czu³aœ jakieœ zatory wp³ucach?- Trochê.Stara³am siê oddychaæ g³êboko i kiedy wysz³am ze szko³y, to uczucieminê³o.- Gdy tylko wrócimy do domu, wykonasz swoje æwiczenie - obieca³a matka.- Ajutro ponownie zadzwoniê do sekretariatu szko³y.Nie rozumiem, sk¹d tewszystkie problemy.W istocie rzeczy jednak Angela doskonale rozumia³a mechanizm tego zjawiska:zbyt wiele dzieci i zbyt ma³o personelu, który w dodatku ci¹gle siê zmienia³.Regularnie co kilka miesiêcy dzwoni³a do szko³y i t³umaczy³a, ¿e Nikki zewzglêdu na stan zdrowia wymaga terapii oddechowej.Zostawiwszy córkê w samochodzie, Angela zatrzyma³a siê na chwilê "na drugiego"przed sklepem spo¿ywczym i posz³a kupiæ coœ do jedzenia.Kiedy wróci³a, zawycieraczk¹ tkwi³ mandat za niew³aœciwe parkowanie.- Powiedzia³am tej kobiecie, ¿e zaraz st¹d odjedziemy - wyjaœni³a Nikki.- Aleona burknê³a tylko: "Ja myœlê" i wypisa³a mandat.Angela zaklê³a pod nosem.Przez nastêpne pó³ godziny kr¹¿y³y po znajduj¹cych siê w s¹siedztwie ich blokuulicach, szukaj¹c miejsca do parkowania.Kiedy Angela by³a ju¿ gotowa siêpoddaæ, nieoczekiwanie znalaz³y kawa³ek wolnej przestrzeni.Umieœciwszy mro¿onki w lodówce, Angela pomog³a Nikki zrobiæ inhalacjê.Zwyklewykonywa³y j¹ tylko rano, ale w dni, kiedy zanieczyszczenie powietrza by³obardzo du¿e, musia³y powtarzaæ zabieg czêœciej.Zaczê³y od tego, ¿e Angela os³ucha³a córkê stetoskopem, by upewniæ siê, ¿edziewczynka nie potrzebuje leków przeciwko bronchitowi.PóŸniej, pos³uguj¹c siêwielkim samochodowym fotelem kupionym na jakiejœ wyprzeda¿y, Nikki uk³ada³a siêkolejno w dziewiêciu ró¿nych pozycjach, które dziêki wykorzystaniu si³ygrawitacji pomaga³y osuszyæ okreœlone miejsca w jej p³ucach.Podczas gdydziewczynka wykonywa³a æwiczenia, Angela opukiwa³a jej plecy zwiniêt¹ d³oni¹.Zajê³o im to dwadzieœcia minut.Potem Angela uda³a siê do kuchni, by przyrz¹dziæ obiad, Nikki zaœ zajê³a siêodrabianiem lekcji.Pó³ godziny póŸniej wróci³ David [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl