[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden z ludzi zapukał.Z wnętrza ktoś odpowiedział po chińsku i drzwi otworzyły się.Marissa i Tristian zostali wepchnięci do środka.Pokój był wyposażony w meble i sprzęty biurowe.Na ścianach wisiały tablice ogłoszeń i olbrzymie kalendarze z fotografiami statków wypływających na ocean.Przy biurku siedział Chińczyk, nieco starszy niż ich porywacze.Był nienagannie ubrany w biały jedwabny garnitur.W jego mankietach błyszczały złote spinki, a krawat zdobiła złota szpilka.Czarne jak smoła włosy były zaczesane do tyłu i utrwalone lakierem.Obok niego stał inny Chińczyk w szarym garniturze.Gdy Marissę i Tristiana popchnięto w kierunku biurka, biało ubrany człowiek odchylił się w tył w fotelu i założył ręce za głowę.Przyglądał się im od stóp do głów.Następnie pochylił się do przodu i oparł łokcie na otwartej przed nim księdze buchalteryjnej.Człowiek szybko powiedział coś po chińsku.Natychmiast do Marissy i Tristiana podeszło kilku ludzi w niebieskich garniturach i dokonało rewizji.Zabrali portfele i zegarki i położyli wszystko na biurku, a następnie cofnęli się.Powoli, jakby miał czas do końca świata, mężczyzna zapalił papierosa.Trzymał go w zębach jak cygaro.Przechyliwszy głowę na bok, wziął portfele i przejrzał je, oglądając fotografie i karty kredytowe.Wszystkie pieniądze wyjął i położył na biurku, po czym znów podniósł oczy na Tristiana i Marissę.– Interesuje nas, dlaczego pytaliście o Wing Sin – odezwał się nienaganną angielszczyzną, z akcentem wskazującym na angielską szkołę średnią.– Triady w Hongkongu nie są w zgodzie z prawem i nie jest bezpiecznie o nich mówić.– Jesteśmy lekarzami – odpowiedziała Marissa, zanim Tristian zdążył zareagować.– Jesteśmy tylko zainteresowani pewnymi informacjami.Próbujemy badaćpewną chorobę.– Chorobę? – spytał człowiek z niedowierzaniem.– Gruźlicę – wyjaśniła Marissa.– Próbujemy badać ślady pewnego rodzaju infekcji gruźliczej, która zaczęła się pojawiać w USA, Europie i Australii.Człowiek w białym garniturze zaśmiał się.– O co chodzi? – zapytał.– Poszukujecie wiedzy medycznej w triadach? Co za ironia!Politycy od wielu lat nazywają triady zarazą.– Nie oczekujemy od Wing Sin wiedzy medycznej – wyjaśnił Tristian.– Tylko informacji o nielegalnym przerzucie ludzi z Chin do australijskiej firmy zwanej Female Care of Australia lub Fertility Limited.Chińczyk przyjrzał się im uważnie.– Najdziwniejszą rzeczą w naszej rozmowie jest to, że ja wam wierzę – powiedział i znów się zaśmiał, tym razem nie tak wesoło.– To, co mówicie, jest tak absurdalne, że nikt nie byłby w stanie tego zmyślić.Oczywiście, prawda czy nie, to nie uwalnia was od konsekwencji związanych z publicznymi rozmowami na temat Wing Sin.– Jesteśmy gotowi zapłacić za informacje – rzekł Tristian.– Och! – uśmiechnął się człowiek w białym garniturze, a wraz z nim jego najemnicy.– Wy, Australijczycy, macie godną pochwały umiejętność przechodzenia do sedna rzeczy.A skoro wszystko w Hongkongu jest na sprzedaż, to my też możemy zrobić interes.Prawdę mówiąc, jeśli bylibyście skłonni zaoferować drobną sumę, jakieś dziesięć tysięcy dolarów hongkongskich, to mógłbym trochę popytać i zobaczyć, co mogę dla was zrobić.Oczywiście, nie daję żadnych gwarancji.– Może pięć tysięcy dolarów – targował się Tristian.Chińczyk znowu się zaśmiał.– Podziwiam pańską odwagę, ale nie znajduje się pan w pozycji przetargowej.Dziesięć tysięcy.– Dobrze – zgodził się Tristian.– Kiedy otrzymamy informacje?– Spotkamy się jutro o dziesiątej na górze Victoria Peak – powiedział Chińczyk.– Przyjedźcie tramwajem.– Doskonale – rzekł Tristian.Zrobił krok do przodu i sięgnął po portfele i zegarki.Człowiek przy biurku powstrzymał rękę Tristiana, po czym wziął portfele i podał mu.– Pieniądze i zegarki, niestety, musimy zatrzymać – powiedział.– Przykro mi, ale to stanowi rodzaj premii dla moich ludzi za przyprowadzenie was do mnie.Pieniądze uznajemy za przedpłatę dziesięciu tysięcy dolarów.– Przejrzał banknoty i wyciągnął jedną dziesięciodolarówkę, którą wręczył Tristianowi.– Na koszty podróży od miejsca, do którego was podrzucimy.Tristian wziął banknot.– Dzięki, kolego, to miłe z pana strony.Ale niech pan mi powie, czy jest pan członkiem Wing Sin?– Wiedząc, że nie jesteś obeznany z cywilizowanym zachowaniem, co jest typowe dla was, Australijczyków, wybaczę ci to pytanie.Chciałem też was ostrzec, byście unikali policji od chwili obecnej do czasu naszego spotkania.Będziecie pod obserwacją.Chcę was widzieć jutro z pieniędzmi.Milcząc kiwnął ręką, a trzech mężczyzn w garniturach podeszło i wyprowadziło Marissę i Tristiana z pokoju.Gdy wychodzili, człowiek w białym garniturze już zajął się swoją księgą buchalteryjną.– Przyjacielski facet – z wyraźną ironią skomentował Tristian, gdy już wchodzili z korytarza do magazynów.Zatrzymali się przy samochodzie.– Tylko nie do bagażnika, kolego! – rzekł Tristian, gdy facet z obstawy podniósł klapę.Zostali wywiezieni w ten sam sposób, w jaki tu przybyli, lecz teraz byli nieco mniej zaniepokojeni.– Pewnie z czasem polubię ten sposób podróżowania – żartował Tristian, przytulając się do Marissy.– Tris! – denerwowała się dziewczyna.– Daj spokój.Opowiadaj coś, jak poprzednio.To odwraca moją uwagę od odczucia zamknięcia w ciasnej przestrzeni.– Cóż, po pierwsze – rzekł Tristian – to oczywiste, dlaczego oni tu nas zapakowali: nie chcą, abyśmy wiedzieli, gdzie ten magazyn się mieści.– Opowiedz mi o swoim dzieciństwie – poprosiła Marissa.Przełknąwszy ślinę, Tristian spełnił jej prośbę.Ta podróż była znacznie krótsza od poprzedniej.Prawdę mówiąc, gdy klapa bagażnika została otwarta, byli zdumieni nie tylko dlatego, że tak mało czasu upłynęło, lecz również z tego powodu, że silnik samochodu nadal pracował.Kiedy wydostali się na ostre światło słoneczne, rozejrzeli się, próbując określić, gdzie ich przywieziono.Znajdowali się na ulicy, naprzeciw wejścia Mong Kok do metra.Kilku przechodniów zatrzymało się i przyglądało im ze zdziwieniem, po czym ruszyli dalej.To wystarczyłoby Marissa zaczęła się zastanawiać, czy w Hongkongu powszechnie widuje się ludzi wychodzących z samochodowego bagażnika.Ludzie w niebieskich garniturach bez słowa wsiedli do samochodu i odjechali.– To byłoby wszystko na ten interesujący ranek – rzekł Tristian.– Co myślisz o powrocie do hotelu?– O tak! – odparła Marissa.– Jestem wrakiem.Nie rozumiem, jak potrafisz być tak spokojny.Dotknij mnie; cała drżę.– Położyła rękę na ręku Tristiana.– Rzeczywiście drżysz! – stwierdził Tristian.– Przykro mi, że naraziłem cię na takie przejścia, ale przynajmniej mamy kontakt.Może teraz pójdzie nam lepiej.Przyjmując naturalnie, że nadal chcesz się tym zajmować.– Tak, chcę – głos Marissy brzmiał niepewnie.– Ale myślę, że nie wytrzymam następnego pościgu.Zeszli w dół do metra.Z przyjemnością stwierdzili, że jest czyste.Podróż do stacji Tsim Sha Tsui minęła im szybko, wygodnie, a co najważniejsze, bez żadnych wydarzeń.Od stacji metra do hotelu przeszli spacerem.Gdy mijali jeden z wielu sklepów jubilerskich, Marissa żartobliwie nadmieniła o potrzebie zakupu nowych zegarków.– Jeśli tak dalej pójdzie, to kupno kolejnych zegarków okaże się największym wydatkiem całej podróży – zauważył Tristian [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl