[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Inaczej nie życzyłaby nam powodzenia.– Gwałtownie odsunął Jonathana na bok i zaczął wystukiwać coś na klawiaturze.Jonathan podniósł głowę i popatrzył na Sheilę.Pokręciła głową.Chociaż wiedziała, że to błąd, nie miała serca go powstrzymać.Obraz na monitorze rozmazywał się przed oczami Cassy.Kiedy pisała, łzy zaczęły napływać jej do oczu.Zamykając je na chwilę i przecierając grzbietem dłoni, starała się odzyskać kontrolę nad wzrokiem.Pragnęła przesłać ostatnią wiadomość do Pitta.Chciała powiedzieć mu, że go kocha.Otworzyła oczy i wróciła do klawiatury.Miała napisać ostatnie zdanie, gdy na ekranie pojawiła się wiadomość.Patrzyła zaskoczona i czytała: „Cassy, to ja, Pitt.Gdzie jesteś?”To były najdłuższe sekundy w życiu Pitta.Wpatrywał się w monitor i oczekiwał odpowiedzi.Nagle, jakby ją wymodlił, czarne litery zaczęły wyskakiwać na ekranie.– Jest! – wrzasnął, przecinając powietrze zaciśniętą pięścią.– Złapałem ją.Wie, że tu jestem.– Co mówi? – spytała Sheila.Bała się pytać, bo wiedziała, że ten kontakt może doprowadzić do poważnych kłopotów.– Nie jest zbyt daleko stąd.Zamierzam jej napisać, żebyśmy się spotkali – odparł Pitt.– Pitt, nie! – zaprotestowała Sheila.– Nawet jeśli teraz nie jest jedną z nich, niedługo będzie.Nie możesz ryzykować.Nie wolno ci wyjawiać istnienia tego laboratorium.Pitt spojrzał na Sheilę z ogromnym bólem.Jego oddech był szybki, urywany.– Nie mogę jej zostawić.Po prostu nie mogę!– Musisz.Widziałeś, co się stało z Beau – upomniała go Sheila.Palce Pitta zawisły na klawiaturą.Jeszcze nigdy nie musiał podejmować tak dramatycznej decyzji.– Poczekaj – wtrącił się nagle Harlan.– Zapytaj, ile czasu minęło od ukłucia.– Jaka to różnica? – zapytała poirytowana Sheila.Była zła, że tamten wtrąca się w takiej chwili.– Zrób to – polecił Harlan.Stanął tuż za Pittem.Pitt wysłał pytanie.Odpowiedź nadeszła natychmiast: około czterech godzin.Harlan spojrzał na zegarek i w zamyśleniu gryzł policzek od wewnątrz.– Co panu chodzi po głowie? – zapytała Sheila, spoglądając w oczy doktora.– Muszę wam coś wyznać – powiedział.– Nie powiedziałem całej prawdy o tych czarnych dyskach.Jeden z nich ukłuł mnie, kiedy zbierałem ostatnią grupę.– Więc jesteś jednym z nich! – zawołała przerażona Sheila.– Nie, przynajmniej na razie tak nie uważam.Połączyłem moje słabe monoklonalne antyciało z proteiną i zaszczepiłem się po zainfekowaniu.Pociągałem nosem, ale grypy nie dostałem.– To fantastyczne! – zawołał Pitt.– Pozwólcie, że powiem o tym Cassy.– Czekaj! – rozkazała Sheila.– Ile czasu po ukłuciu przyjął pan szczepionkę?– Tylko to budzi mój niepokój.Po trzech godzinach.Kiedy to się stało, byłem w Paswell.Trzy godziny zajął mi powrót tutaj.– W wypadku Cassy minęły już cztery godziny.Co pan o tym sądzi?– Myślę, że warto spróbować.Możemy położyć ją w jednym z pokojów szpitalnych i obserwować, co się zdarzy.Jeśli to nie pomoże, nie ma sposobu, żeby się stąd wydostała.Te pokoje są jak lochy więzienne.Pitt nie potrzebował dalszej zachęty.Bez jednego słowa wstępu napisał do Cassy, że mają antyciała i podał namiary na stację benzynową przy pustynnej drodze.– Dlaczego nie powiedział pan o zainfekowaniu? – zapytała Sheila.Nie wiedziała, czy się złościć, czy raczej odczuwać ulgę i nadzieję po usłyszeniu takiej nowiny.– Szczerze mówiąc, obawiałem się, że nie mi zaufacie.Prędzej czy później i tak bym wam powiedział.Jednak to, że szczepionka chyba działa, nastawia mnie raczej optymistycznie.– Tak, myślę, że powinnam się zgodzić.To pierwsza naprawdę dobra wiadomość.Pitt zakończył połączenie z Cassy i podszedł do Sheili i Harlana.– Mam nadzieję, że byłeś tak dyskretny, jak to tylko możliwe – powiedział Harlan.– Nie potrzebujemy tłumu zainfekowanych czekających na ciebie na stacji.– Starałem się.Z drugiej jednak strony chciałem, aby Cassy trafiła.Miejsce jest zresztą tak odosobnione.– Rzeczywiście ryzyko jest raczej małe – uznał Harlan.– Z moich obserwacji wynika, że zainfekowani nie korzystają z Internetu.Chyba nie potrzebują go, skoro wydaje się, że wiedzą, co każdy z nich myśli.– Nie pojedzie pan ze mną? – zapytał Pitt.– Chyba nie powinienem – odpowiedział Harlan.– Została tylko niewielka porcja antyciał.Postaram się uzyskać więcej substancji; przyda się, gdy twoja przyjaciółka zjawi się u nas.To znaczy, że sam będziesz musiał znaleźć drogę.Myślisz, że dasz radę?– Wydaje się, że nie mam wielkiego wyboru.Harlan wręczył Pittowi fiolkę z resztką antyciał i strzykawkę.– Mam nadzieję, że wiesz, jak wykonać zastrzyk – powiedział.Odparł, iż po trzech latach spędzonych w szpitalu na praktyce powinien dać sobie z tym radę.– Najlepiej podaj dożylnie, ale bądź gotów na wstrząs anafilaktyczny i zastosowanie sztucznego oddychania.Pitt najwyraźniej z trudem przełknął ślinę, ale skinął głową.– Lepiej weź też ze sobą to – mówiąc to, Harlan wyjął z kabury colta.– Radzę użyć, jeżeli będziesz musiał.Pamiętaj, że zainfekowani będą chcieli za wszelką cenę cię zainfekować, gdy odkryją, że nie jesteś jednym z nich.– A co ze mną? – wtrącił Jonathan.– Pojadę z Pittem.Może mieć kłopoty ze znalezieniem powrotnej drogi, a dwie pary oczu są lepsze niż jedna.– Uważam, że lepiej, jeśli zostaniesz z nami – stwierdziła Sheila.– Znajdziemy mnóstwo pracy dla ciebie.– Podwinęła rękawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl