[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Świat skończy się w palącym słońcu.Pomyślałem, że nasi przodkowie zebrali się - musiały ich być miliony - bo mieli już dość cierpienia, jakie żywi bezustannie zadają sobie nawzajem.Wspólna zagłada połączy nas na tamtym świecie.Ulice, którymi chodziłem, staną się w końcu wyłącznie wspomnieniem dla tych, co nigdy nie nauczą się całkiem zapomnieć.Minąłem dom, z którego jakiś oszalały mężczyzna zaczął nagle wyrzucać przez okno meble.Cały czas wzywał swojego brata Fernanda, choć go nie widział od początku wojny, jaką rozpętali w naszym kraju bandyci.Znalazłem się tam w chwili, kiedy wyrzucał łóżko: uderzyło o chodnik, materac się rozdarł, deski popękały w drzazgi.Dlaczego nie krzyknąłem, żeby przestał? Dlaczego po prostu poszedłem dalej?Nadal tego nie wiem.Ostatni dzień życia Nelia jest dla mnie jak długie i monotonne przedstawienie snu, który pamiętam we fragmentach.W moim życiu coś się kończyło.Nagle zaczynałem rozumieć prawdziwe znaczenie wszystkiego, co Nelio mi opowiedział.A może też bałem się tego, co nieuniknione? Może bałem się, że kiedy jego opowiadanie dobiegnie końca i wszystko się wyjaśni, on umrze od strasznych ran w klatce piersiowej? Myślałem, że dla tych biedaków, dla ludzi takich jak Nelio i ja sam, śmierć to jedyne, co dostają od życia za darmo.Mówiłem sobie, że musimy zjadać swoje życie na surowo.Dalej czeka śmierć.Nigdy nie mamy szansy przyszykować sobie radości, polerować wspomnień tak, żeby zabłysły, uniknąć strachu przed jutrem.Do piekarni wróciłem dopiero, kiedy zaczęło się ściemniać.Dona Esmeralda stała przed sklepem i zapalczywie wykłócała się z dostawcą mąki.Ich kłótnia trwała już od tysiąca lat i miała trwać jeszcze kolejny tysiąc.Poczekałem, aż mężczyzna odejdzie zbity z pantałyku, a Dona Esmeralda zniknie we wnętrzu teatru i zacznie zmuszać aktorów, żeby mimo nieznośnego upału powkładali trąby i ćwiczyli przedstawienie.Dokładnie w chwili, gdy przekroczyłem próg piekarni, przypomniałem sobie, że zapomniałem kupić zioła u pani Muwulene.Machnąłem ręką.Wiedziałem, że i tak jest już za późno.Piekłem chleb i niewidzącym wzrokiem spoglądałem na piękne ciało Marii zarysowane pod jej lekką sukienką.Wieczór przyniósł znad morza ochłodzenie.Wokół nas miasto spało głębokim snem, żeby wytrzymać następny dzień pod równie bezlitosnym słońcem.Myślałem o chłopcu, który z wściekłością chłostał ziemię.Ciekaw byłem, czy nadal tam stoi i walczy z własną niedolą.Czy ma gdzie spać.Tuż po północy Maria poszła do domu.Ukradkiem stanąłem w ciemności i patrzyłem, jak myje się pod tym samym kranem, którego ja zwykle używałem.Jej nagie ciało połyskiwało w świetle ciekawskich gwiazd, mnie zaś nagle poruszyła świadomość, że potrafię oprzeć się impulsowi, by podejść i przyciągnąć ją do siebie.Jej uroda, tak samo jak wszystko, co piękne, była tajemnicza.Chciałem, żeby Nelio stał koło mnie i widział ją, żeby dzielił ze mną tajemnicę Marii.Chciałbym, żeby to wspomnienie zabrał ze sobą do innego świata.Nie potrafię powiedzieć dlaczego, ale wyobrażam sobie, że duchy nigdy nie są nagie.Może jednak się mylę.Nie wiem.Kiedy wszedłem na dach, zobaczyłem, że kot wrócił.Wdrapał się na materac i ułożył przy twarzy Nelia.Stanąłem w ciemnym otworze drzwi wiodących na kręte schody i przyglądałem się temu, co wyglądało jak rozmowa kota z Neliem.Twarz musnął mi zimny powiew, zadrżałem.Zmarli zaczęli się zbierać, czekając, aż Nelio do nich dołączy.Nie umiałem powiedzieć, kim jest kot.Musiał jednak wyczuć moją obecność, bo nagle odwrócił głowę i spojrzał na mnie zimnymi oczami.Kiedy mrugał, myślałem, że musi to być mężczyzna o wąskich oczach, którego Nelio zabił, a który teraz go odnalazł.Podniosłem z dachu nieduży kamyk i cisnąłem nim niedaleko materaca.Kot odskoczył w bok i uciekł po dachach.Podszedłszy do materaca, zobaczyłem, że Nelio jest bardzo blady.Dotknąłem jego czoła: miał gorączkę, a w szklistych oczach pojawił się ten sam nieobecny wyraz, jaki już wcześniej u niego widziałem.Mimo to uśmiechnął się do mnie.- Dzień był bardzo gorący - powiedział cicho łamiącym się głosem.Dałem mu wody.Do kubka wrzuciłem resztkę ziół pani Muwulene.Znów rozległ się śpiew kobiety, jakby noc szykowała dzień jutrzejszy.Tłuczek kruszył kukurydzę.Śpiewała.- Wszystko się kończy - odezwał się Nelio.- Wszystko się kończy i wszystko zaczyna się od początku.Podniósł wychudzoną rękę i wskazał na gwiazdy, które tej nocy były bardzo jasne i bliskie.Niebo pochyliło się nad dachem, żeby Nelio mógł leżeć w mniejszym pokoju.- Mój ojciec był bardzo mądrym człowiekiem - powiedział Nelio.- Nauczył mnie patrzyć w gwiazdy, kiedy życie jest ciężkie.Kiedy później opuszczam wzrok na ziemię, wszystko, co przed chwilą wydawało się przytłaczające, okazuje się małe i znikome.Dałem mu jeszcze trochę wody.Później zbadałem mu puls - był szybki i nieregularny.Odmierzony czas zbliżał się do końca.Nelio patrzył na mnie w milczeniu.Zaczął już swoją opowieść, choć na razie paliła się ona tylko błyskiem w jego oczach.Nelio jednak nadal nie wydawał się przerażony tym, co go czeka.Był zupełnie spokojny.Czy można kochać śmierć?Nelio za życia nie udzielił mi odpowiedzi na to pytanie, lecz ja nadal czekam na samotną ćmę, która przyleci do mnie z długo wyczekiwaną wiadomością od niego.Dlatego właśnie w swojej samotności tańczę nieraz na dachu i upijam się tontonto.Czekam i zawsze będę czekać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl