[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.życie samo, jakie prowadzi hrabia — przebacz, jeżeli powracam do tego przedmiotu, naraża go więcej, niż każdego z nas.— Tak, wiem o tym.dlatego też, wierzaj mi, nie biorę do ręki żadnej gazety bez obawy.Myśl, że znajdę imię mojego męża w jakim krwawym procesie, imię człowieka, którego nazywałam mężem, zagrożonego śmiercią haniebną.Czyż mogę marzyć o szczęściu, gdybym go nawet przeżyła?— Najprzód.i przede wszystkim, Paulino, byłabyś zawsze najczystszą jak i najgodniejszą uwielbienia kobietą.Czyż sam nie ukrył cię przed sobą samym, aby ani jedna plama z jego błota, ani jedna kropla krwi cię nie dosięgła? Lecz nie o tym chciałem mówić, Paulino.W nocnej napaści, w pojedynku, hrabia może utracić życic.Straszne to, wiem o tym, nadziei szczęścia szukać w krwi przelanej, w ostatnim westchnieniu człowieka!.Lecz na koniec dla ciebie samej byłoby to może dobrodziejstwem Opatrzności, bo taki tylko koniec dałby ci zapomnienie.— A co potem? — pytała Paulina.— Potem! Paulino, człowiek, który bez żadnych warunków został twoim przyjacielem, opiekunem, bratem — czyżby nie zasługiwał na inne jeszcze miano?— Lecz czyż ten człowiek dobrze się zastanowił nad zobowiązaniem, jakie by na siebie przyjął?— Bez wątpienia, szczęście jego wtedy dopiero byłoby zupełne.— Czy pomyślałeś o tym, że jestem wygnanką, że śmierć hrabiego nie zniesie tego wyroku, że obowiązki, jakie sobie naznaczyłam za jego życia, dla jego pamięci wykonywać będę zmuszona.— Paulino! — przerwałem — myślałem o wszystkiem.Ten rok, który przeżyliśmy razem, był rokiem najszczęśliwszym w moim życiu.Mówiłem ci, że żaden rzeczywisty węzeł, nie wiąże mnie do tego lub innego na świecie zakątka, kraj więc, w którym ty żyć zechcesz zostanie również moją ojczyzną.— A więc! — odpowiedziała Paulina głosem, który lepiej niż obietnica szczęścia pieścił ucho moje — jedź z Bogiem, powróć z tym samym uczuciem, z jakim odjeżdżasz, a potem powierzymy się Bogu i.dozwólmy działać przeznaczeniu.Rzuciłem się jej do nóg i z uniesieniem tuliłem się do niej.Tejże samej nocy opuściłem Londyn; około południa byłem w Hawrze i wziąwszy natychmiast konie pocztowe, o godzinie pierwszej po północy przybyłem do matki.Nie zastałem jej w domu.Wyjechała z Gabrielą na wieczór jakiś.Dowiedziałem się, że była właśnie u lorda G., ambasadora angielskiego.Zapytałem jeszcze, czy same wyjechały; odpowiedziano, że hrabia Horacy im towarzyszył.Ubrałem się prędko, wsiadłem do fiakra i kazałem się zawieźć do ambasady.Gdy przybyłem, wiele osób już odjechało; było jednak dość osób, bym mógł wejść niepostrzeżony.Wkrótce ujrzałem matkę moją siedzącą na kanapie, a siostrę tańczącą z dziecinną radością.Pozostałem przy drzwiach; szukałem trzeciej osoby; sądziłem, iż musi znajdować się niedaleko.W istocie spostrzegłem go opartego o drzwi, na wprost których sam stałem.Poznałem go natychmiast, był to ten sam człowiek, którego mi tak dobrze opisała Paulina, ten sam nieznajomy, którego widziałem przy blasku księżyca w opactwie Grand-Pre; ten sam, którego widziałem przez chwilę w zamku Burcy; twarz jego, jak zawsze, była blada i spokojna.Nie zmienił się zupełnie, tylko znana mi zmarszczka na jego czole pogłębiła się, prawdopodobnie wskutek troski i wyrzutów sumienia.Po skończonym kontredansie Gabriela usiadła przy matce.Natychmiast poprosiłem służącego, aby powiedział pani de Nerval i jej córce, że ktoś czeka na nie w sali, gdzie złożono ich futra.Matka i siostra wydały okrzyk radości na mój widok.Byliśmy sami, mogłem je uścisnąć.Matka niedowierzała swym oczom, przyciskała mnie do serca.Sądziła, iż zaledwie list jej mogłem otrzymać.Istotnie, dnia poprzedniego o tej samej godzinie byłem jeszcze w Londynie.Wyjechaliśmy natychmiast.Gabriela powiedziała słów kilka na ucho matce.— Prawda! — zawołała — hrabia Horacy!— Będę jutro z rana u niego — odpowiedziałem.— Otóż i on — zawołała Gabriela.W istocie, hrabia spostrzegłszy, że panie opuściły salon a widząc, że nie powracają, zaczął ich szukać i znalazł w chwili, gdy odjeżdżać miały.Przyznaję, iż przeszedł mnie dreszcz śmiertelny na widok tego człowieka, zbliżającego się do nas.Matka, wsparta na moim ramieniu, uczuła to drżenie; widziała też krzyżujące się nasze wejrzenia i z tym macierzyńskim instynktem, który odgaduje niebezpieczeństwo, zanim otworzyliśmy usta, przemówiła:— Przepraszam cię, hrabio, oto mój syn, którego nie widziałyśmy od roku, a który dziś przybył z Londynu.Hrabia się skłonił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl