[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Droga przed nimi by³a prosta i czysta, radar czo³owy nie wskazywa³przeszkód.Poci¹g toczy³ siê ze sta³¹ prêdkoœci¹ sto dziesiêæ kilometrów nagodzinê i przez chwilê kierownica mog³a byæ bez dozoru.Wsta³ i stan¹³ tu¿ zaEl¿biet¹, opieraj¹c lekko d³onie na jej ramionach.Dziewczyna zadr¿a³a pod jegodotkniêciem, zupe³nie jak przestraszone zwierz¹tko.- To ja przepraszam - powiedzia³ miêkko.- Jestem ju¿ zmêczony.Najwy¿szy czasna zmianê kierowcy.Zaraz zawo³am Hyzo.- Poczekaj jeszcze trochê - poprosi³a.- Nie oznacza to, ¿e nie lubiêpozosta³ych.Ale widzisz.Wiedzia³am, ¿e kocham ciê od dawna, ale dopieroteraz, gdy jesteœmy tu sami, wiem, co to naprawdê oznacza.Bez s³owa schyli³ siê i poca³owa³ j¹ w usta.Oddawa³a mu poca³unek d³ugo i¿arliwie.To on wycofa³ siê pierwszy wiedz¹c, ¿e nie jest ku temu odpowiedniczas i miejsce.- Wiesz, Hradil mia³a racjê.- Nie! - przerwa³a mu gwa³townie.- Nigdy nie mia³a racji.Nie uda jej siê nasrozdzieliæ, nie powstrzyma mnie przed wyjœciem za ciebie za m¹¿.Nie mo¿e.Po³yskuj¹ce na konsolecie radia czerwone œwiat³o i g³oœny brzêczek sprawi³y, i¿rzuci³ siê w stronê swojego fotela, wciskaj¹c po drodze przycisk ³¹cznoœci.Tu¿za nim pojawi³ siê Hyzo, który wystrzeli³ z przedzia³u silnikowego niczymuk³uty niewidzialn¹ szpilk¹.- Zg³asza siê Koordynator.- Tu Lajos.Natknêliœmy siê na coœ, z czym nie mo¿emy poradziæ sobie sami.Wygl¹da na to, ¿e straciliœmy jeden czo³g, chocia¿ nikt nie odniós³ obra¿eñ.- Co siê sta³o?- Woda, po prostu woda.Droga zniknê³a.Nie potrafiê tego opisaæ, musisz samzobaczyæ.Nie zwa¿aj¹c na rosn¹ce utyskiwania, Jan utrzymywa³ ca³¹ kolumnê w ruchu,dopóki nie natknêli siê na czo³gi.Spa³ w³aœnie, gdy dostrze¿ono je na radarzeczo³owym.Przebudzi³ siê natychmiast i poszed³ zmieniæ Otakara.Od kilku dni Droga trawersowa³a nadbrze¿ne bagna i moczary.Wydawa³y siê niemieæ koñca.Lecz od pewnego czasu w monotonnym krajobrazie zaczê³y przewa¿aæp³ytkie lustra wody i nagle po obu stronach grobli pozosta³y jedynie szerokierozlewiska.Jan zwolni³, a sun¹cy za nim sznur poci¹gów zrobi³ automatycznie tosamo.Po chwili dostrzeg³ stoj¹ce czo³gi.By³o to przera¿aj¹ce.Droga opada³a coraz ni¿ej i ni¿ej, a¿ tu¿ za oczekuj¹cymiczo³gami znik³a pod powierzchni¹ wody.Jan krzykn¹³ do Otakara, by zakoñczy³ manewr hamowania, a sam zacz¹³ naci¹gaækombinezon.Na dole czeka³ ju¿ na niego Lajos.- Nie mam pojêcia, jakie szerokie jest to rozlewisko - powiedzia³.- Chcia³emprzejechaæ czo³giem, ale poch³onê³a go woda.Dwa kilometry dalej mo¿eszdostrzec jego wie¿ê.Jest tam g³êbiej ni¿ myœla³em, zala³o mnie ca³kowicie.Naszczêœcie uda³o mi siê w porê zamkn¹æ wszystkie klapy i wyjœæ na zewn¹trz.- Co tu siê w³aœciwie sta³o?- Mogê jedynie przypuszczaæ.Wygl¹da to na obsuniêcie gruntu.Kiedyœ ca³y tenobszar znajdowa³ siê pod powierzchni¹ wody, a wiêc byæ mo¿e grobla zosta³apodmyta i po prostu rozsypa³a siê.- Jakie to mo¿e byæ szerokie?- Radary nic nie wykazuj¹, a przez teleskopy widaæ jedynie mg³ê.Zapadlina mo¿eci¹gn¹æ siê przez kilka kilometrów albo opadaæ a¿ na samo dno oceanu.- To ma³o optymistyczne.Pójdê siê trochê rozejrzeæ.- Kabel jest wci¹¿ na swoim miejscu.Instrumenty wykazuj¹, ¿e jest nieuszkodzony.Posuwaj¹c siê niezgrabnie w krêpuj¹cym ruchy kombinezonie, przeszed³ na ty³ci¹gnika.Ubranie ochronne kry³o system rur, przez które w obiegu zamkniêtymkr¹¿y³a zimna woda, sch³adzana przez umieszczony przy pasie niewielki agregat.Po paru godzinach przebywanie w kombinezonie stawa³o siê udrêk¹, umo¿liwia³ojednak ¿ycie.Temperatura na zewn¹trz wynosi³a prawie 180 stopni.Jan nacisn¹³przycisk wbudowanego w tyle pojazdu interkomu.- S³yszysz mnie, Otakar?- G³oœno i wyraŸnie.- Ustaw blokadê na wagonach i od³¹cz wszystkie przewody.Ja poroz³¹czam kablena dole.- Wybieramy siê na przeja¿d¿kê?- Mo¿esz to tak nazwaæ.Szybkimi ruchami podniós³ w górê metalowe jêzyki zapadek i poodkrêca³pierœcienie z³¹czy.Spod wagonu stoj¹cego tu¿ za ci¹gnikiem dobieg³ g³oœnystukot, gdy uaktywnia³y siê hamulce systemu beta.Patrzy³, jak kable wci¹ganes¹ w otwory, a potem odwróci³ siê i wspi¹³ do kabiny kierowców.- Potrzebujê trzech ochotników - zwróci³ siê w stronê za³ogi po zdjêciukombinezonu.- Ty, ty i ty.El¿bieto, na³Ã³¿ kombinezon i wracaj do wagonu.To,co mamy do zrobienia, mo¿e chwilê potrwaæ.Nie zaprotestowa³a ani s³owem, lecz w trakcie ubierania siê w kombinezon niespuszcza³a z Jana oczu.Po jej wyjœciu Otakar zamkn¹³ i uszczelni³ w³az.Jan zuwag¹ studiowa³ rozci¹gaj¹ce siê przed nimi rozlewisko.- Eino - zapyta³ w koñcu.- Do jakiej wysokoœci mo¿emy siê zanurzyæ?Eino nie odpowiedzia³ od razu.Miêtosz¹c w zamyœleniu ucho, rozgl¹da³ siêdooko³a, g³oœno coœ licz¹c.- Nie jest Ÿle - odpowiedzia³ w koñcu.- Ci¹gnik zaprojektowano tak, by by³maksymalnie szczelny.Wszystkie w³azy i klapy zaopatrzone s¹ w uszczelkidociskowe.Powiedzia³bym, ¿e odrobina wody nam nie zaszkodzi.Mo¿emy zanurzyæsiê a¿ po dach, pod warunkiem, ¿e nie zalejemy wlotów wentylacyjnych.- A wiêc startujemy, zanim siê jeszcze nie rozmyœlimy - powiedzia³ Jan,zajmuj¹c miejsce w fotelu kierowcy.- Wracaj do silników, byæ mo¿e bêdêpotrzebowa³ pe³nej mocy.Hyzo, przez ca³y czas utrzymuj otwarty kana³ ³¹cznoœcii informuj mnie na bie¿¹co.Je¿eli wpakujemy siê w jakieœ tarapaty, chcê,byœcie natychmiast o tym wiedzieli.Otakar, b¹dŸ w pogotowiu, mogê ciêpotrzebowaæ.- Bêdziemy p³ywaæ? - zapyta³ spokojnie Otakar, pstrykaj¹c prze³¹cznikami.- Mam nadziejê, ¿e nie.Ale musimy sprawdziæ, czy Droga wci¹¿ jeszcze tam jest.Nie mo¿emy zawróciæ i nie mo¿emy zostaæ tutaj.Ten ci¹gnik jest dwukrotniewy¿szy ni¿ czo³g.Wszystko zale¿y od g³êbokoœci wody.Pe³na moc!- Jest pe³na moc.Czo³gi ze zgrzytem rozsunê³y siê na boki, robi¹c miejsce sun¹cemu ci¹gnikowi.Szerokie opony dotknê³y pierwszych fal i potoczy³y siê niepowstrzymanie dalej.- Zupe³nie jak na statku.- mrukn¹³ pod nosem Otakar."Z t¹ jedynie ró¿nic¹ - pomyœla³ Jan - ¿e nie bêdziemy unosiæ siê napowierzchni".Nie powiedzia³ jednak tego g³oœno.Wszêdzie wokó³ by³a woda.Wiedzieli, ¿e Droga jest wci¹¿ pod nimi, poniewa¿zanurzyli siê dopiero do po³owy.Sygna³ radarowy wskazywa³, i¿ kabel podpowierzchni¹ w dalszym ci¹gu biegnie prosto.W miarê zbli¿ania siê dowystaj¹cej ponad powierzchniê wie¿yczki czo³gu poziom wody podnosi³ siênieub³agalnie w górê.W koñcu Jan zatrzyma³ ci¹gnik dobre dwadzieœcia metrówprzed zatopionym pojazdem.- Nasze ko³a wci¹¿ jeszcze wystaj¹ ponad powierzchniê - powiedzia³ Otakar,spogl¹daj¹c przez boczne okno w dó³.Chocia¿ stara³ siê tego nie okazywaæ, ca³yby³ spiêty.- Jak myœlisz, ile szerokoœci ma tutaj Droga? - zapyta³ Jan.- Chyba ze sto metrów, jak wszêdzie.- A nie s¹dzisz, ¿e woda mog³a j¹ po prostu podmyæ?- Nie pomyœla³em o tym [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl