[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doprowadzi cię prosto do San Diego.- W jakim jest stanie?- Dobrze utrzymana na całej długości - odpowiedział Harrington.Popatrzył z powątpiewaniem na sfatygowaną maszynę.- Powinieneś szybko dojechać, jeśli twoje auto wytrzyma.Bell uśmiechnął się wymuszenie.- Dowiozło nas aŜ tutaj.Nie zawiedzie.- Zawiadom swoich agentów, Ŝe jesteśmy w drodze - powiedziałcięŜko Bronson.Wyglądał jak człowiek idący na stryczek.Harrington stał przez chwilę i obserwował oddalający się z rykiem locomobile.Potem powoli pokręcił głową i poszedł do najbliŜszego telefonu.Dziesięć minut później Bell dotarł do granic miasta i wycelowałozdobnego orla na duŜej mosięŜnej chłodnicy w pustą drogę do San Diego.Nawet po szaleńczej jeździe z San Francisco Bronson wciąŜpodziwiał wiedzę techniczną i wprawę Bella.Trafnie oceniał obroty silnika i precyzyjnie wybierał moment, Ŝeby wcisnąć sprzęgło i przesunąć długą mosięŜną dźwignię skrzyni biegów.Zmęczony Bell był skupiony na prowadzeniu samochodu, ale jednocześnie widział w wyobraźni, jak Jacob Cromwell rabuje na-stępny bank i zabija wszystkich wewnątrz.W miarę jak zbliŜali się do celu, czuł coraz większe napięcie i narastający przypływ adre-naliny.Tymczasem niezawodny silnik pracował tak równo, jak bije zdrowe serce.23333Czas szybko minął.Locomobile połknął sto dziewięćdziesiąt trzy kilometry dzielące dwa miasta w niecałe dwie godziny.Ostatnie promienie dziennego światła błyszczały nad oceanem na zachodzie, kiedy zjeŜdŜali z Mount Soledad w kierunku centrum miasta, rozpościerającego się przed nimi jak dywan z budynków zabar-wionych na złoto przez zachodzące słońce.Choć locomobile miałduŜe acetylenowe reflektory, Bell nie chciał tracić czasu na postój, Ŝeby je zapalić.- Jak stoimy z benzyną? - zapytał ochryple z powodu pyłu w ustach.Branson odwrócił się na siedzeniu, odkręcił korek duŜego zbiornika paliwa i zanurzył wskaźnik prętowy do dna.Wyjął go i popatrzył na mokry ślad na samym jego końcu.- Powiedzmy, Ŝe będziemy musieli ukończyć wyścig na opa rach.Bell tylko skinął głową.Zmęczenie dawało o sobie znać.Po godzinach kręcenia duŜą kierownicą, Ŝeby poruszyć oporny mechanizm połączony z przednimi kołami, ramiona tak mu zdrętwiały, Ŝe ich nie czuł.Kostki i kolana teŜ go bolały od ciągłego naciskania pedałów sprzęgła, gazu i hamulca.I choć prowadził w skórzanych rękawicach samo-chodowych, na obu dłoniach miał pęcherze.Mimo to przejechałpełnym gazem ostatnich kilka kilometrów, zmuszając locomobile'a, by gnał do celu jak niedźwiedź za łosiem.Auto teŜ doznało uszczerbku.BieŜnik opon Michelin prawie całkiem się starł, koła się poluzowały, niezawodny silnik zaczynałwydawać dziwne odgłosy i para wydobywała się z korka chłodnicy.Ale wspaniała maszyna wciąŜ jechała.- Zastanawiam się, co zamierza Cromwell - powiedział Bell.-JuŜ za późno, Ŝeby dziś uderzył.Bank jest zamknięty do jutra rano.- Jest piątek - odrzekł Branson.- Banki w San Diego są otwarte do dziewiątej wieczorem.235Pędzili India Street równoległą do torów kolejowych i od dworca dzieliło ich nie więcej niŜ półtora kilometra.Bell na moment oderwał oczy od drogi i zerknął w stronę zwalniającego pociągu z jednym tylko wagonem.Lokomotywa ciągnąca prywatny wagon pulmanowski zatrzymała się na bocznicy cztery tory od ulicy.Dym unosił się leniwie z jej komina, gdy maszynista wypuszczał z niej parę.Palacz wspiął się na szczyt tendra, Ŝeby wziąć wodę z wielkiego drewnianego zbiornika.W gęstniejącym mroku światła rozbłysły w wagonie, który stał teraz półtora kilometra od dworca i centrum miasta.Bell od razu wiedział, Ŝe to musi być prywatny pociąg Cromwella.Nie wahał się.Skręcił ostro w lewo i przeciął tory, podskakując gwałtownie na szynach.Zanim pokonał trzy tory, przebił wszystkie cztery zdarte opony i resztę drogi do pociągu przebył na obrę-czach kół, które wzniecały snopy iskier przy uderzeniach w stalowe szyny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl