[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko dłonie, przypominające powykręcane szpony, bezlitośnie świadczyły o postępującym niedowładzie.Jonathan był rannym ptaszkiem, a Grace zwykle do południa pozostawała w łóżku, więc wspólne wieczory były jedyną okazją do intymnej rozmowy.Teraz Grace rzuciła szybkie spojrzenie na męża i powiedziała z kwaśnym uśmieszkiem:- Wiesz, Jon, kiedy tak patrzę na ciebie, to jakbym spoglądała w lustro.Coś ci leży na sercu i mam przeczucie, że wiem co.Chodzi o Kerry.Rozmawiałam z nią.- Tak? - Jonathan uniósł brwi.- Obawiam się, że nie zrezygnuje ze sprawy Reardona.- Co ci powiedziała?- Ważniejsze, czego mi nie powiedziała.To była gra uników.Wysłuchała mnie, a potem oświadczyła, że ma powody, by wątpić w zeznania doktora Smitha.Nie ma wprawdzie dowodów, że Reardon nie zabił żony, ale czuje wewnętrzny przymus, żeby wszystko wyświetlić do końca.Wymiar sprawiedliwości powinien być sprawiedliwy, powiedziała.- Grace, ta dziewczyna ma doprawdy przesadne poczucie sprawiedliwości.Wręcz chorobliwe.- Jonathan zaperzył się, twarz mu poczerwieniała.- Wczoraj wieczorem poprosiłem gubernatora, żeby odłożył przekazanie do oceny Senatu nazwisk kandydatów.Zgodził się.- Jonathanie!- To przedostatni dzwonek - jedyna rzecz, jaką mogłem zrobić, zamiast prosić o wycofanie z listy nazwiska Kerry.Nie miałem wyboru.Grace, dobrze wiesz, jakim Prescott Marshall był znakomitym gubernatorem.We współpracy z nim udało mi się przekonać Senat do zreformowania prawa podatkowego, ustaw o opiece społecznej i finansów stanowych.Chciałbym, żeby za cztery lata znów kandydował.Nie przepadam za Greenem, ale wydaje mi się, że będzie przez ten czas spokojnie wygrzewał stołek i nie zmarnuje tego wszystkiego, czegośmy z Marshallem dokonali.Kiedy jednak na stołku zasiądzie nie Green, tylko fuks z innej partii, wtedy wszystkie nasze reformy wezmą w łeb.Gdy wykrzyczał to wszystko, cała złość nagle z niego wyparowała.Spojrzał na Grace jak zmęczony życiem, starzejący się sześćdziesięciolatek.W takich chwilach nie silił się na młodzieńczy wigor.- Zaproszę dziewczyny na niedzielny obiad - powiedziała Grace.- Będziesz miał okazję przekonać Kerry, że brnie w ślepą uliczkę.Dla czego miałaby poświęcać własną karierę dla tego Reardona? To nie ma sensu.- Zatelefonuję do niej jeszcze dziś - rzekł Jonathan.44Geoff Dorso zadzwonił co drzwi punktualnie jak w zegarku.Otworzyła mu Robin, wciąż jeszcze w kostiumie i charakteryzacji wiedźmy.Miała brwi grubo poczernione węglem i ubieloną twarz, na której rysowała się sieć zmarszczek.Na ramiona opadały jej zmierzwione kudły czarnej peruki.- Ojej! - Geoff aż się wzdrygnął.- Przestraszyłaś mnie.- Super! - Robin była zachwycona.- Fajnie, że przyszedł pan na czas.Mam zaproszenie na bal.Będzie konkurs na najokropniejszy kostium.Muszę lecieć.- Wygrasz.Jesteś bezkonkurencyjna - powiedział Geoff, wchodząc do holu.- No, no.Pachnie fantastycznie.- Mama robi grzanki z czosnkiem.Maaamooo! Przyszedł pan Dorsooo!Drzwi do kuchni były w drugim końcu holu.Geoff uśmiechnął się mimo woli na widok Kerry, która wypadła z niej jak bomba, wycierając ręce w ścierkę.Miała na sobie ciemnozielone spodnie i podobnego koloru bluzę z kapturem.Geoff ze wzruszeniem patrzył na złociste błyski w jej włosach i piegi na nosie.Wygląda jak studentka, pomyślał, dostrzegając zarazem, że jej ciepły uśmiech kontrastuje z poważnym spojrzeniem.- Fajnie, że już jesteś, Geoff.Wejdź i rozgość się.Muszę cię na parę minut zostawić.Odprowadzę Robin.To niedaleko.- Sam ją chętnie odprowadzę - zaproponował Geoff.- Jestem jeszcze w płaszczu.- Zgoda - powiedziała Kerry.- Ale odstaw ją pod same drzwi, dobrze? Chodzi mi o to, żebyś jej nie zostawiał na podjeździe.- Mamo! - zaprotestowała Robin.- Już się nie boję.Będę ostrożna, przysięgam.- Ale ja się boję.O co tu chodzi? - zdziwił się w myślach Geoff.Ale głośno powiedział tylko:- Mam młodsze siostry, Kerry, więc to dla mnie nie nowina.Póki chodziły do szkoły, zawsze je odprowadzałem i przyprowadzałem z prywatek, więc nieźle to potrafię.Bierz miotłę, Robin, i idziemy.Bo chyba masz miotłę, co?Po drodze Robin opowiedziała mu o porannym zdarzeniu.- Mama przeważnie nie przejmuje się byle czym, ale teraz to się chyba porządnie wystraszyła - zwierzyła się dziewczynka.- Strasznie się o mnie trzęsie.Właściwie żałuję, że się w ogóle o tym dowiedziała.- Robin, posłuchaj mnie uważnie.- Geoff zatrzymał się nagle i spojrzał małej wiedźmie prosto w oczy.- Byłoby o wiele gorzej, gdy byś jej o tym nie powiedziała.Obiecaj mi, że zawsze będziesz mówić, jeśli się zdarzy coś niezwykłego.- Obiecuję.Jestem dobra w dotrzymywaniu słowa.Mamie już wcześniej obiecałam.- Krzywo umalowane usta wykrzywił chytry uśmieszek.- Chyba że chodzi o ranne wstawanie.Nienawidzę wstawać z łóżka.- To zupełnie tak samo jak ja - powiedział Geoff [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl