[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli informacje zawarte w zeszycie umożliwiły FBI dojście do wniosku, że Erie Murdoch przeżył wstrząs w dzieciństwie i że jego patologia przestępcza była wynikiem długiego pasma rozczarowań, podobnie rzecz się miała z Robertem Fairziakiem, Lucasem Shapiro i Spencerem Lynchem.Doszukano się w ich życiorysach tuzina powodów usprawiedliwiających ich chwiejność emocjonalną.Nigdzie nie było najmniejszej wzmianki na temat Kali-bana, o którym w kółko mówiła Annabel 0'Donnel.Relacjonując wszystko to, co opowiedział jej Kaliban, Annabel dodała, że przyznał się również do zabicia Lucasa Shapiro, które popełnił w napadzie paranoi - nigdy jednak nie znaleziono narzędzia zbrodni.Brolin postąpił bardzo roztropnie, zabijając Erica Murdocha z beretty Annabel.Młoda policjantka kłamała z nieprawdopodobnym przekonaniem, zachęcona do tego wyobrażeniem prywatnego detektywa i jego silnym magnetyzmem, chociażwcale jej o to nie prosił.Dowiedział się o tym później.Oprócz rodziny Springsów znalezionej u Boba Fairziaka wyciągnięto ze szpon Kalibana pięć osób, w tym troje dzieci.Najmłodsza z nich, Carly, nie odezwała się ani słowem nawet wtedy, gdy spotkała się z rodzicami w szpitalu.Rachel Fau-let przewieziono natychmiast na oddział intensywnej terapii, ponieważstraciła mnóstwo krwi.Wyszła z tego w dużej mierze dzięki własnej woli życia.Brett Cahill otrzymał dwa tygodnie urlopu, który wykorzystał, aby odzyskaćsiły, a przede wszystkim pomóc żonie w opiece nad noworodkiem.Nigdy sięnie dowiedział, czy dobrze zrobił, zachowując w tajemnicy fakt, że właśnie został ojcem, w obawie, że odsuną go od śledztwa.W chwili aresztowania Roberta Fairziaka był wyczerpany i zdawał sobie sprawę, że długo by tak nie pociągnął.Odwiedziwszy Anna-bel podczas jej krótkiego pobytu w szpitalu, pochwalił się, że jest tatusiem kilkudniowego chłopca, który nie pozwalał mu spać po nocach w okresie tego burzliwego śledztwa.Co do Annabel, zoperowano jej nos, poza tym spędziła kilka godzin na oddziale chirurgii szczękowej.Największe spustoszenia dokonały się jednak w środku.Śmierć partnera i przyjaciela, Jacka Thayera, sprawiła jej znacznie dotkliwszy ból niż którakolwiek z ran.Po zaginięciu męża nieobecność Jacka Thayera była dla niej niczym latarnia, którą gasi się po raz ostatni wraz z pierwszym brzaskiem.Skazując cały horyzont na ciemne i samotne noce.EPILOGBył czwartek rano.Lotnisko LaGuardia tonęło w osobliwej szarej poświacie wpadającej przez olbrzymie okna.Szafir piszczał w klatce przed załadowaniem do samolotu.Brolin pochylił się i wsunął dłoń przez siatkę, żeby go pogłaskać.- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.Stojąca za prywatnym detektywem Annabel zapytała łagodnie:- A co z tobą? Też wszystko będzie dobrze? Brolin odwrócił się i spojrzał na nią.Promieniał niezwykłym spokojem.Annabel błyskawicznie przeżyła na nowo wszystkie te zdumiewające chwile, gdy stali do siebie twarzą w twarz, a krople roztopionego śniegu spływały po nim z niewiarygodną wytrwałością, albo gdy wiatr zdawał sięgo omijać na ulicy.W głębi duszy kobieta zdawała sobie sprawę, że to tylko fantazje, zdarzało się jej jednak niekiedy dostrzegać ten sam blask w oczach innych przechodniów.Czuła pieszczotę jego spojrzenia na skórze, działało na nią uspokajająco.Nie pragnęła go, nie - nie w ten sposób.Chciała być blisko Brołina, nawet bardzo blisko, tak jak z bratem, mogąc zasnąć grzecznie w jego ramionach.Ponieważ nie odpowiedział, chwyciła go za rękę.- Nigdy nie zdołam ci wystarczająco podziękować.Zawdzięczam ci życie.- Ja zawdzięczam ci wolność.Potrząsnęła głową, ogarnięta nieoczekiwaną melancholią.Za nimi zaś Szafir odjechał na taśmociągu, skomląc za swoim panem.Ruszyli do sali odpraw wolnym krokiem.- Nigdy nie myślałeś, żeby przeprowadzić się do Nowego Jorku? - zapytała.- Nie narzekałbyś na brak pracy.- Nie czułbym się tu dobrze.To miasto do mnie nie pasuje - przyznał.Annabel wybuchnęła śmiechem.- A czy jest gdzieś miasto, które do ciebie pasuje? Brolin podniósł głowę i utkwił wzrok gdzieś na końcuterminalu.- Nie wiem.W każdym razie nie to.Nowy Jork nieustannie tętni życiem: tutaj nowe miesza się ze starym.Nowy Jork to miasto pionowe - ono wibruje i wznosi się do góry.To miejsce, które każe robić więcej; to świat ekstremalny, ruchomy.Z pewnością nie istnieje żadne inne miasto, które skupiałoby taką liczbę osób i w którym zarazem człowiek czułby się równie samotny, równie żywy.Równie śmiertelny.Nic tu nie jest ostateczne, nawet pewniki.Ono potrzebuje ciągle więcej; ono pochłania energię i spra: wia, że każdego ranka dusza znów staje się dziewicza.Ono jest narkotykiem - jednych obdarza światłem, innych świecidełkami.Nowy Jork to sztuczność i zarazem wzniosłość.Człowiek znajduje tutaj to, co sam przyniósł.Brolin zaś widział w nim tylko cienie.Przed nim stał dziesięcioletni chłopiec, który zasypywał matkę pytaniami o to, dlaczego coś jest takie a nie inne, albo jak to się dzieje, że.Rozdrażniona nadmiarem ciekawości dziecka matka podała mu gameboya, żeby się uciszył.W przypływie okrutnej goryczy Annabel zacisnęła usta.- Chyba już wiem, co chciałeś powiedzieć wtedy na molo.Na temat Kalibana: że on jest ceną, jaką musimy zapłacić za nasze wybryki - oświadczyła, spoglądając na chłopca, który teraz milczał.- To był tylko trybik w maszynie.Element przylegający do innego.A jaki będzie jutro.W oczach detektywa widniała niechęć.Dotarli do wejścia do sali odpraw - ich drogi miały się rozdzielić za białą linią na podłodze.- Mam nadzieję, że niedługo wpadniesz do Nowego Jorku.Daj mi znać.Nie chciała przyjaźni opartej na listach ani na rzadkich telefonach z daleka.Wiedziała, że oboje tak samo patrzą na świat, że własne towarzystwo dobrze im robi, przynosząc ciepło Wzajemne milczenie było czymś, co stanowiło ich najmocniejszą stronę, co łączyło ich najbardziej.Milczenie, które wypełniająspojrzenia, które leczą uśmiechy, które w równym stopniu uzewnętrznia wsparta na ramieniu głowa co długa przemowa.Ich samotność dotykała się nawzajem niezdarnie, za plecami zaś tańczyły cienie, tworząc na podłodze taki obrazek, jakby trzymały się za ręce.Brolin wsunął dłoń do kieszeni i wydobył powierzony mu przez Mae Zappe pwen.- Trzymaj, oddaj ten naszyjnik babci i podziękuj jej ode mnie.- Myślę, że chciałaby, abyś go zachował.Nawet w uśmiechu Joshuy Annabel nie dostrzegła prawdziwej radości.- Wracam do siebie, a tam nie boję się duchów - odrzekł łagodnie.Drewniane koraliki zastukały w dłoniach Annabel.- Cieszę się, że cię poznałem - powiedział.- Może pewnego dnia, w innych okolicznościach, znów pójdziemy się napić piwa na plaży, w świetle księżyca.Nagle od reszty włosów oderwał się jeden kosmyk, opada jąc na zewnątrz, tam, dokąd Brolin miał za chwilę odejść.- Byłabym zachwycona.Musnął jej ramię czułym przyjacielskim gestem.Annabel spuściła wzrok.Kiedy spojrzała przed siebie, już go nie było.Wówczas zadała sobie pytanie, czy jej się to wszystko nie przyśniło: jego ulotna obecność, jego upajająca aura.W końcu na pewno miał rację - tam, u siebie, nie musiał bać się duchów.Strach jest właściwy żywym.Duchy mają go głęboko w nosie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl