[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chodź,musimy się stąd wydostać!Pomógł Odette wstać.Chwyciła kurtkę i obydwoje wypadli na korytarz.Battat zamknął drzwi i pokuśtykał w stronę pokoju numer 312.Ledwo trzymał się na nogach.–Co to jest terrorysta w puszce?–Napalm z dodatkiem benzenu – odpowiedział.– Wygląda jak pianka dogolenia i nie wzbudza alarmu przy prześwietlaniu bagażu na lotnisku.Wystarczy tylko przekręcić wieczko, by nastawić timer, i bum! – Za ich plecamirozdzwonił się główny alarm przeciwpożarowy.– Daj mi klucz uniwersalny–poprosił, kiedy doszli do 312.Odette podała mu go.Battat otworzył drzwi.Dym przeciskał się już pod drzwiami łączącymi z pokojem 310.Battat przebiegł obok nich i dopadł okna.Ciężkie zasłony były odsunięte.Pochylił się, stojąc na tyle blisko, żeby coś widzieć, a równocześnie nie być widzianym z dołu.Musiał oprzeć się o ścianę, żeby nie upaść.Odette podeszła do niego.Wyjrzeli na pusty parking.–Tam.– Wskazał palcem.– Widzisz go? W białej koszuli, dżinsach, z czarnym plecakiem.–Widzę – odparła.–Tego mężczyznę widziałem w pokoju.163Więc to jest Harpunnik, pomyślała.Bestia nie robiła imponującego wrażenia, gdy tak niespiesznie oddalała się od hotelu.Ale ta wyluzowana postawa czyniła go jeszcze bardziej złowrogim.W pożarze, który wzniecił, mogli zginąć ludzie.Nie obchodziło go to jednak.Odette żałowała, że nie może go stąd zastrzelić.–Będzie się prawdopodobnie poruszał powoli, by nie przyciągać uwagi –wydyszał Battat.Z trudem łapał oddech, słaniał się.Oddał jej pistolet.–Masz jeszcze czas, żeby go dogonić i załatwić.–A co z tobą?–Tylko bym cię spowalniał – powiedział.Wahała się.Godzinę temu nie chciała, żeby się w to mieszał.Teraz czuła, jakby go porzucała.–Marnujesz czas.– Pchnął ją delikatnie i ruszył w stronę drzwi.– Poprostu idź.Dojdę do klatki schodowej i wrócę do ambasady.Zobaczę, czyuda mi się stamtąd coś zdziałać.–Dobra – powiedziała, po czym odwróciła się i pobiegła do wyjścia.–Będzie uzbrojony! – krzyknął za nią Battat.– Nie zawahaj się!Machnęła w odpowiedzi ręką, wybiegając z pokoju.Korytarz wypełniał się dymem.Tych kilku gości, którzy byli akurat w swoich pokojach, wybiegło zobaczyć, co się dzieje.Zjawiła się obsługa hotelu i ochroniarze.Kierowali wszystkich do klatki schodowej.Odette powiedziała jednemu z ochroniarzy, że w pokoju numer 312 ktoś potrzebuje pomocy, po czym pognała do schodów.W niecałą minutę była na ulicy.Parking znajdował się po drugiej stronie budynku.Pobiegła w tamtym kierunku.Harpunnik znikł.ROZDZIAŁ 52WaszyngtonWtorek, 3.13Paul Hood wrócił do Sali Gabinetowej i zamknął za sobą drzwi.Odetchnął głęboko dla uspokojenia.Pomieszczenie pachniało kawą.Cieszyło go to.Zabijało odór zdrady.Wyjął swojego palmtopa, sprawdził numer i podszedł do telefonu, by go wystukać.Nie miał na to szczególnej ochoty, ale po prostu musiał to zrobić.Nic innego nie przychodziło mu do głowy.Tylko tak mógł zapobiec zamachowi stanu.Słuchawkę podniesiono już po drugim sygnale.–Halo?–Megan, mówi Paul Hood.164–Paul, gdzie jesteś? – zapytała pierwsza dama.– Martwiłam się…–Jestem w Sali Gabinetowej – powiedział.– Megan, posłuchaj.Fenwickjest z całą pewnością zamieszany w spisek.Uważam, że on, Gable i kto tamjeszcze w tym siedzi próbują wmówić prezydentowi, że jest niespełna rozumu.–Dlaczego mieliby to robić? – spytała.–Próbują rozpętać konflikt z Iranem i Rosjąna Morzu Kaspijskim – wyjaśnił jej Hood.– Jeśli uda im się przekonać prezydenta, że nie poradzi sobiez tą konfrontacją, będzie musiał ustąpić.Wystarczy zresztą, że przekonająopinię publiczną.Nowy prezydent albo doprowadzi do eskalacji konfliktu,albo, co bardziej prawdopodobne, zakończy go.Zdobędzie sobie tym punkty u wyborców oraz w Iranie.Następnie być może podzielimy złoża ropynależące wcześniej do Azerbejdżanu.–Paul, to potworne – stwierdziła Megan.– Czy wiceprezydent też jestw to zamieszany?–Możliwe – powiedział Hood.–I uważają, że im to ujdzie na sucho?–Megan, niewiele brakuje, żeby uszło im na sucho.Kryzys kaspijski rozwija się coraz szybciej, a naradę strategiczną przenieśli z Gabinetu Owalnego do Sali Sytuacyjnej.Nie mam uprawnień, by tam wejść.–Zadzwonię do Michaela na numer prywatny i poproszę, żeby z tobą porozmawiał – powiedziała Megan.–To nie wystarczy – stwierdził Hood.– Zrób dla mnie coś innego.Megan zapytała, co takiego.Hood wytłumaczył.–Zrobię to – obiecała, gdy skończył.– Daj mi pięć minut.Podziękował jej i odłożył słuchawkę.Zaproponował taktykę ryzykowną zarówno dla niego, jak i dla pierwszejdamy.Jednak nie widział innego wyjścia.Rozejrzał się po sali.Przypomniał sobie, jak ratował córkę.Tamto było instynktowne.Musiał działać, żeby ona przeżyła.Nie miał wyboru.Tu było inaczej.Hood próbował wyobrazić sobie decyzje podejmowane w tych ścianach na przestrzeni wieków.Decyzje dotyczące wojen, kryzysów gospodarczych, praw człowieka, polityki zagranicznej.Każda z nich na swój sposób kształtowała historię.Jedne były ważne, inne mniej ważne, ale wszystkie wymagały zaangażowania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl