[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jesteś chyba jednym z nas, mam nadzieję?– Amerykańskiego obrządku – wymamrotał Padway.Zaskoczyło to księdza, ale mówił dalej:– Wiem, że radziłeś się lekarza Vekkosa.Jakże lepiej jest zaufać Bogu.W porównaniu z Jego mocą ci wszyscy przystawiacze pijawek są bezsilni.Zaczniemy od kilku modlitw…Padway przetrzymał to.Nagle weszła Julia mieszając coś w garnuszku.– Bądź dobrej myśli – pocieszał go kapłan – to jest niezawodne lekarstwo.Pył z grobu świętego Nereusza zmieszany z wodą.W tej kombinacji nie było nic śmiertelnie szkodliwego, więc Padway wypił.Ojciec Narcissus, nastrojony widać do pogawędki, zapytał:– A zatem nie jesteś z Padwy?Fritharik zajrzał do pokoju.– Ten samozwańczy lekarz znowu przyszedł.– Poproś go, żeby chwileczkę zaczekał – zarządził Padway.O Boże! Jaki był zmęczony.– Wielkie dzięki, ojcze.Miło mi było cię widzieć.Kapłan wyszedł, potrząsając głową z politowaniem nad ślepotą śmiertelników, którzy wierzą w materia medica.Vekkos wszedł, patrząc oskarżycielsko.– To nie moja wina.Dziewczyna go przyprowadziła – usprawiedliwiał się Padway.Vekkos westchnął:– Lekarzom życie upływa na ciężkich studiach medycznych, a potem muszą konkurować z tymi rzekomymi cudotwórcami.No dobrze, jak mój pacjent miewa się dzisiaj?W trakcie badania nadszedł Thomasus Syryjczyk.Bankier krążył nerwowo po pokoju, dopóki Grek nie wyszedł.Potem powiedział:– Przyszedłem, gdy tylko dowiedziałem się, że jesteś chory, Martinusie.Modły i lekarstwa to dobra rzecz, ale nie powinno się pomijać innych możliwości.Mój kolega, Ebenezer Żyd, zna człowieka swojego wyznania o imieniu Jehoniasz z Neapolu, który jest całkiem dobry w magii leczniczej.Większość tych czarowników to oszuści; nie wierzę im za grosz, ale ten właśnie dokonał kilku godnych uwagi…– Nie chcę jego magii – wyjęczał Padway.Wszystko będzie dobrze, jeśli tylko przestaniecie mnie leczyć…– Przyprowadziłem go ze sobą, Martinusie.Bądźże rozsądny.Nic zrobi ci krzywdy.Nie mogę pozwolić ci umrzeć z niewykupionymi wekslami – oczywiście to nie jest jedyny powód.Lubię cię, ot co.Padway czuł się jak w koszmarnym śnie.Im bardziej protestował, tym więcej szarlatanów na niego nasyłali.Jehoniasz z Neapolu był małym, pełnym werwy grubasem.Wyglądał bardziej na sprawnego domokrążcę niż na czarodzieja.Zaintonował:– Zaufaj mi, znakomity Martinusie.Oto mały czar, który wystraszy słabsze duchy.– Wyciągnął kawałek papirusu i odczytał coś w nieznanym języku.– No proszę, nie zaszkodziło, co? Trzeba tylko zaufać staremu Jehoniaszowi.On wie, co robi! Teraz włożymy zaklęcie pod łóżko, o tak! No i co, nie poczułeś się od razu lepiej? A teraz wystawimy horoskop.Jeśli podasz mi datę i godzinę urodzenia…Padway zastanowił się, jak do licha wytłumaczyć temu cholernemu szarlatanowi, że urodzi się dopiero za 1373 lata? Podniósł się z łóżka i krzyknął słabym głosem:– Zarozumiały niewolniku! Nie wiesz, żem jest jednym z dziedzicznych strażników Pieczęci Salomonowej! Że mogę jednym słowem pomieszać twoje głupie planety na nieboskłonie, a jednym zdaniem zgasić słońce? A ty mówisz o stawianiu mojego horoskopu?!Magik wybałuszył oczy.– Wy… wybacz, panie, nie wiedziałem…– Szemhamforas! – zawył Padway.– Astarot! Baal-Marduk! Święty Elektroluks! Huckleberry i Wat Tyler na ciebie! Idź precz, robaku! Jedno słowo o moim prawdziwym imieniu i ześlę na ciebie najobrzydliwszy rodzaj trądu! Gałki oczne ci zgniją, palce będą odpadać po kawałku…Jehoniasz był już za drzwiami.Połowę schodów pokonał po trzy stopnie na raz, reszt przekoziołkował i wypadł przez drzwi wejściowe.Padway zachichotał.Przykazał Fritharikowi, którego zwabił hałas:– Stań w drzwiach z mieczem i mów, że Vekkos zakazał mnie odwiedzać.Nie wpuszczaj nikogo.Mówię wyraźnie: nikogo! Nawet gdyby Duch Święty się objawił, też go nie wpuszczaj.Fritharik zrobił, jak mu przykazano [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl