[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sposrod wszystkich profesorow robil na egzaminach najwieksze spustoszenie.Na jego wykladach czulismy sie duzo mlodsi, zupelnie jak w czasach podstawowki.Zazwyczaj bowiem po modlitwie i sprawdzeniu obecnosci nastepowalo ostre, sakramentalne polecenie, np."Kowalski do tablicy!"- Szeryf jednak stawial dwoje znacznie czesciej niz pani od matematyki.Wszyscy profesorowie zwracali sie do nas bezosobowo lub po imieniu, bez wzgledu na nasza wysluge lat w seminarium.Nieraz po tonie ich wypowiedzi mialo sie wrazenie, ze jest sie w terminie u szewca, a nie w uczelni duchownej.Z wiekszym szacunkiem podchodzono jedynie do diakonow, ktorzy tez jako jedyni mieszkali po dwoch w pokojach.Tylko pani od polskiego czula przed nami niewielki, ale wyczuwalny respekt, a moze byla to slabosc.Byla to jedyna kobieta wsrod profesorow.Wykladala literature polska i fonetyke - niestety - niedlugo.Wkrotce wyszla za maz za jednego z.diecezjalnych ksiezy.Tak zwana wysluga lat, o ktorej juz wspomnialem, liczyla sie najbardziej wsrod samych klerykow.Wiekszosc alumnow ze starszych rocznikow nekala i ponizala mlodszych kolegow.Przejawialo sie to na ogol w bardzo przykrym lekcewazeniu.Niektorzy dotkliwie to przezywali.Czuli sie psychicznie upodleni.Nie budowalo to wcale wspolnoty, o ktorej mowili przelozeni, ale skutecznie ja niszczylo.Samo okreslenie - wspolnota seminaryjna - bylo chyba najczesciej w uzyciu.Wspolnote - jednosc mieli tworzyc wszyscy seminarzysci i profesorowie.Seminarium mialo byc "szkola milosci chrzescijanskiej".Tymczasem rzeczywistosc wygladala o wiele inaczej.Klerycy dzielili sie na samotnikow, tzw.zajetych, czyli zyjacych w parach oraz na "zrzeszonych" w hermetycznie zamknietych paczkach i klikach.Takie rozbicie seminaryjnej wspolnoty bylo naturalna konsekwencja stylu kleryckiego zycia i warunkow panujacych w seminarium.Czy niemal zupelna izolacja od swiata i plci przeciwnej albo podzeganie do donosicielstwa moglo rodzic inne postawy? Jednym z podstawowych celow wychowawczych w formacji moralnej bylo wychowanie kleryka - przyszlego ksiedza - do ubostwa.W dzisiejszym, zmaterializowanym swiecie, ubostwo - jako cel sam w sobie - nie ma racji bytu.Jednak dla idei kaplanstwa sluzebnego i zdecydowanego pojscia za Chrystusem, ubostwo materialne ma swoj sens i co najwazniejsze - jest osiagalne, jak nam ukazuja konkretne przyklady.Oczywiscie trudno jest przekonac dwudziestolatka, chocby nie wiem jakie mial powolanie, ze ma chodzic w podartych spodniach czy dziurawych butach.Nie o to zreszta chodzi.Ksiadz nie powinien (i tu wszyscy sa zgodni) przywiazywac sie zbytnio do dobr materialnych.Nie wolno mu traktowac swojej parafii jak dochodowego folwarku, a parafian jak dojne krowy.Niestety, czesto tak to wlasnie wyglada w praktyce.Do tego tematu jeszcze powroce.Tymczasem chcialbym siegnac do przyczyn takich postaw wsrod kleru.Zrodel takiego stanu rzeczy trzeba upatrywac wlasnie w bledach wychowania seminaryjnego.Jesli chodzi o tzw.wychowanie do ubostwa to funkcjonuje tutaj, jak w niemal calej formacji przyszlych kaplanow, ciagla rozbieznosc slow z czynami, oczekiwan z efektami, a wszystko w koncu sprowadza sie do poboznych zyczen.Pustoslowie i brak "zywych przykladow dla stada" - o czym mowil Jezus, nie moze owocowac.Seminarium to szkola zycia, to miejsce gdzie ksztaltuja sie sumienia, serca i charaktery mlodych ludzi, ktorzy po kilku latach stana sie autorytetami moralnymi dla rzesz wiernych.Dla wielu z nich kaplan jest wciaz niemal wyrocznia.Ludzie tracac zaufanie do zgnilego, zmaterializowanego swiata; pelnego nienawisci, klamstwa i wyzysku - zwracaja sie w strone Boga i Jego slug, ksiezy.Chca uslyszec, ze zycie jest wiecej warte niz dom ich marzen, ktorego nigdy nie wybuduja; najnowszy mercedes, ktorego nigdy nie kupia.Ludzie chca to uslyszec, ale w rzeczywistosci chodzi im o to, aby zobaczyc na wlasne oczy, ze mozna zyc inaczej - bez chciwosci, zdzierstwa i oszustwa.Chca sie przekonac, ze sa inni ludzie, ktorzy znajduja radosc w dawaniu, a nie w braniu; szczescie - w sluzeniu potrzebujacym i pokrzywdzonym; sens zycia - w milosci Boga i blizniego.Wierni Kosciola maja prawo oczekiwac takiej postawy od swoich kaplanow! Nie moga wymagac od nich swietosci, nieomylnosci, skrajnego ubostwa, biczowania sie czy innych umartwien, a tym bardziej zycia niezgodnego z ludzka natura - czystosci, celibatu, bezdzietnosci.Maja jednak prawo i powinni zadac od uczniow Chrystusa - uczciwego zycia, w ktorym dominuja wyzsze wartosci.Caly dylemat polega jednak na tym, ze mlody czlowiek przychodzac do seminarium i poznajac stopniowo realia panujace w kregach duchowienstwa - nie znajduje dla siebie wzorcow godnych nasladowania, a zywy przyklad ma w tym przypadku znaczenie decydujace.Biskupi, ksieza w parafiach, a zwlaszcza przelozeni i profesorowie w seminarium, na ktorych spoczywa najwieksza odpowiedzialnosc - swoim postepowaniem udowadniaja cos wrecz odwrotnego.Ich zachowania demaskujace filozofie zyciowa, wskazuja na to, ze oni - w odroznieniu od Jezusa - nie przyszli do biednych i potrzebujacych, ale do bogatych i wplywowych.Wspolczesni uczniowie Pana wola politykowac i rzadzic niz duszpasterzowac swoim owczarniom.Zastrzegam, iz ta bardzo negatywna opinia nie dotyczy wszystkich ksiezy w Polsce, ale z cala pewnoscia - wiekszosci z nich.W kazdym seminarium duchownym (tak bylo rowniez we Wloclawku) jest przynajmniej kilkunastu klerykow pochodzacych z innych diecezji oraz przeniesionych z innych seminariow.Wymiana pogladow na powyzsze tematy byla wiec nieunikniona i przekonywala nas o tym, ze Kosciol jest rzeczywiscie powszechny i wszedzie dzieje sie podobnie.Nie kazdy znajduje w sobie dosc sily aby wyrwac sie z obowiazujacych schematow i zwyczajow.Ksieza zyjacy skromnie pod wzgledem materialnym uwazani sa za dziwakow i traktowani przez swoich wspolbraci z przymruzeniem oka.W czasie 6-ciu lat studiow klerycy wysluchuja setki konferencji moderatorow, ojcow duchownych i rekolekcjonistow na temat koniecznosci zycia w ubostwie.Kiedy bylem na drugim roku, nasz ksiadz rektor - Marian Golebiewski (dzisiejszy biskup) wyglosil przez pare miesiecy caly cykl wykladow na ten temat.Kazdego wtorku cale seminarium zbieralo sie w ogromnej auli aby sluchac, przez co najmniej godzine - naprawde madrych, przemyslanych i popartych przykladami wywodow ksiedza rektora.Nasz zacny, jak go nazywalismy - Ezechiel, nie ustrzegl sie jednak od pewnych niedorzecznosci.Jedna z takich "wpadek" zostala skwitowana salwa smiechu.Mianowicie ksiadz rektor, jedna ze swoich dluzszych wypowiedzi, skonkludowal tym, ze ksiedzu - zwlaszcza wikariuszowi - w ogole nie potrzebny jest samochod (sam jezdzil wtedy peugeotem).Polecal natomiast kupno roweru - bo trzeba jednak, zwlaszcza w wiejskich parafiach koledowac i dosc czesto spieszyc z posluga kaplanska do chorych oddalonych o wiele kilometrow czy tez do sal katechetycznych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Bylem ksiedzem cz. II
- Brian W. Aldiss Cieplarnia
- Esden Stanislaw Tempski Kundel
- Berthold, Will Prinz Albrecht Strasse
- Barry Maitland No Trace
- Glen Cook Gorace zelazne noce (2)
- CLANCY TOM Jack Ryan IX Dekret II
- Anthony Piers Zaklecie kameleona t.2 (2)
- Borchardt Karol Olgierd Znaczy kapitan
- r17 07 (5)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ps3forme.xlx.pl